Jednotomowe mangi, które wydaje Waneko, często trafiają w mój gust. Są krótkie, ale jednocześnie tak wiele przekazują. Ostatnio zakochałam się w Darze trzech króli, zatem czym prędzej sięgnęłam po pozycję, która, wydawało mi się, będzie miała podobny klimat. Czy Lśnisz w księżycową noc sprostało moim oczekiwaniom?
Młodość i uczucie
Bohaterami opowieści jest dwoje nastolatków – Mamizu Watarase oraz Takuya Okada, teoretycznie chodzący do jednej klasy. Teoretycznie, bowiem dziewczyna zdecydowaną większość roku szkolnego spędza w szpitalu, cierpi na nieuleczalną chorobę – lumenozę. Przez to schorzenie ciało Mamizu emanuje delikatną poświatą w świetle księżyca.
Koledzy i koleżanki dziewczyny postanawiają napisać dla niej życzenia powrotu do zdrowia, jednak ktoś tę kartkę musi dostarczyć osobiście do szpitala. W wyniku nieoczekiwanego wycofania się jednego z uczniów, zadanie to spada na Takuyę, który niechętnie udaje się w odwiedziny do „obcej” mu nastolatki.
Okazuje się, że Mamizu spodziewa się swojej śmierci już niebawem, zatem sporządziła listę rzeczy, jakie chciałaby zrobić, zanim odejdzie. To właśnie Takuya pomoże jej w realizacji marzeń, a między tą dwójką zacznie tworzyć się istotna relacja, tak bardzo zresztą potrzebna chłopcu po stracie siostry.
Choroba i tragedia
Lśnisz w księżycową noc pierwotnie ukazało się w dwóch częściach, jednak wydawnictwo Waneko postanowiło nam zaserwować ten tytuł w formie jednotomówki, co bardzo cieszy. Pozycja została oparta na powieści o tym samym tytule, autorstwa Tetsuyi Sano, i szybko zawładnęła sercami Japończyków. Oprócz mangi, historię zaadaptowano również na film. Można mieć zatem spore oczekiwania wobec tego tytułu.
Przez cały tom Lśnisz w księżycową noc śledzimy rozwój wspomnianej relacji Takuyi i Mamizu. Chłopak, z początku wycofany i zdystansowany, który nie przywykł do okazywania emocji, powoli otwiera się na wesołą i gadatliwą koleżankę. Brzmi schematycznie? Bo takie właśnie jest. Pomysł na fabułę nie jawi się jako specjalnie odkrywczy – mamy bowiem dwoje nastolatków, z czego jedno z nich cierpi na nieuleczalną i zagrażającą życiu chorobę, a drugie stara się mu pomóc. Dodatkowo oboje posiadają kontrastujące ze sobą charaktery i chociaż różnią się od siebie, to rodzące się między nimi uczucie jest zdecydowanie silniejsze od ich sprzeczności. Po przeczytaniu pierwszych stron zdawało mi się, że manga niczym mnie już nie zaskoczy. Oj, jak bardzo się myliłam.
Nadzieja i ból
Lśnisz w księżycową noc to tytuł w swojej schematyczności wyjątkowy. Cechuje go przede wszystkim niezwykła atmosfera, udzielająca się czytelnikowi od samego początku. Twórca doskonale balansuje między wzruszającymi kadrami a tymi humorystycznymi, dzięki czemu manga nie jest cały czas smutna i odarta z nadziei, ale jednocześnie nie stanowi też komedii. Odpowiednie przeplatanie ze sobą scen sprawia, że znajdujemy chwilę oddechu podczas lektury historii chwytającej za serce.
A nie ma nic bardziej wzruszającego od ukazania siły uczucia, powstającego wbrew zdrowemu rozsądkowi i przeciwnościom losu. Śledzenie, pozornie typowych, interakcji między nastolatkami przynosi dużo uśmiechu, ale także skłania do refleksji. Manga bowiem nie jest typowym młodzieżowym romansem, a pozycją poruszającą wiele kwestii – straty, przyjaźni, miłości. A to wszystko z przesłaniem i w atmosferze intymności.
Miejscami można jednak odnieść wrażenie, że wątki się urywają bądź są przedstawiane za szybko, czasem po macoszemu, jakby twórca pędził na złamanie karku do tych „ważniejszych” scen. Mimo to te istotne kadry wynagradzają tempo rozwoju pozostałych wydarzeń.
Lśnisz w księżycową noc ma także to do siebie, że nie sprawia, iż ronimy łzy przez całą lekturę. Miejsca silnych wzruszeń są odpowiednio dobrane, a twórca nie próbuje na siłę doprowadzić nas do płaczu przy każdej stronie, co uważam za plus. Bo na kartach mangi w większości ukazywane są nadzieja, beztroskość i wesołość, mimo tragedii, jaka dotknęła zarówno Mamizu, jak i Takuyę. Tam, gdzie jednak potrzeba, twórca wycisza radość i pozwala dojść do głosu poważniejszym wątkom.
Prostota i oszczędność
Świetnie dobrana kreska potęguje odbiór tego tytułu. Rysunki są proste, brak w nich przepychu i niepotrzebnych detali. A może nie tyle niepotrzebnych, co ogólnie żadnych. Dzięki zastosowaniu takiego stylu, mamy okazję bardziej skupić się na wydarzeniach czy wypowiadanych przez bohaterów słowach. Liczą się postacie i ich emocje, mangaka nie próbuje ukryć braków historii pod płaszczykiem pięknych, rozbudowanych kadrów. Bardzo często zdarza się też, że widzimy tylko twarz bohatera, a za nim nie ma nawet drugiego planu, jedynie biała pustka. Minimalizm wychodzi temu tytułowi na plus.
Klimat i schemat
Lśnisz w księżycową noc to młodzieżowy romans, stworzony według znanego nam już schematu, ale jednak angażujący czytelnika w losy bohaterów. Klimat panujący w tym tomie zaskarbi sobie serca nie tylko nastolatków, ale również dorosłych. Dodatkowo minimalistyczna i oszczędna w swej formie kreska potęguje wrażenia z lektury tej mangi.
Mimo paru problemów oraz niedociągnięć, jeśli lubicie wzruszające tytuły, które jednak, przenośnie, nie biją was po głowie łopatą, sprawiając, że płaczecie przez cały czas obcowania z komiksem, tylko dają też trochę nadziei, uśmiechu i starają się łagodzić ból związany z niesprawiedliwością losu, jaką spotykacie na kartach danej pozycji, Lśnisz w księżycową noc sprawdzi się w tej roli doskonale.
Tytuł: Lśnisz w księżycową noc
Autor: Tetsuya Sano
Liczba stron: 376
Wydawnictwo: Waneko