Meteoryt wspomnień. „Dar trzech króli” – recenzja mangi

-

Co się dzieje, gdy człowiek umiera? Czy dokądś trafia, opiekuje się tymi, których zostawił? Obserwuje cierpienie bliskich, ich żałobę, a potem, jak pamięć o nim stopniowo zanika – mówią o nim coraz mniej, rzadziej przeglądają zdjęcia? A co zrobić, kiedy zostajemy zupełnie sami po stracie ukochanej osoby? Jak sobie z tym poradzić? Czy śmierć jest w stanie rozdzielić kochających się ludzi?

Spróbujmy znaleźć odpowiedzi na te trudne pytania w mandze Dar trzech króli od wydawnictwa Waneko.

Gwiazdka z nieba

Akari nie żyje. Zmarła przedwcześnie w wypadku. Teraz patrzy z nieba na swojego chłopaka, Daichiego, który nie potrafi ruszyć z miejsca ze swoim życiem, wciąż kurczowo trzymając się wspomnień związanych z dziewczyną. Te jednak zaczynają się zacierać, do czego bohater nie chce dopuścić. By ożywić pamięć o ukochanej, po pięciu latach od zdarzenia Daichi wybiera się na górę, na której Akari straciła życie. Tymczasem dziewczyna, spoglądając na niego z nieba, próbuje go powstrzymać. Pragnie bowiem, by wrócił do dawnego życia, zawierał nowe znajomości, ożenił się i był szczęśliwy. Akari uważa, że nadszedł czas, by Daichi o niej zapomniał. Oboje działają z miłości, jednak zrealizowanie celów, tak różniących się od siebie, nie będzie wcale takie proste. I ona, i on są niezwykle uparci i żadne z nich nie zamierza poddać się bez walki.

Meteoryt wspomnień. „Dar trzech króli” – recenzja mangiNiebo nocą

Jednotomowa manga autorstwa Kumichiego Yoshizukiego została oparta na opowieści O. Henry’ego o tym samym tytule, której przełożony na komiks fragment znajdziemy w środku Daru trzech króli od Waneko. Inspiracja autora tym właśnie dziełem jest wyczuwalna, jednak nie rzuca się w oczy.

Okładka, a właściwie obwoluta, przyciąga spojrzenie, nie tylko przepiękną ilustracją, ale również współgrającymi ze sobą kolorami i ogólną estetyką. Rysunek zapowiada to, co znajdziemy w środku – wyrazistą kreskę, zapierające dech kadry, wywołujące emocje szkice. Mangaka doskonale radzi sobie z oddawaniem uczuć malujących się na twarzach głównych bohaterów, prezentując czytelnikowi całą gamę przeżyć przez nich doświadczanych i jednocześnie silniej wpływając na odbiorcę. Miejscami ma on bowiem wrażenie, że obserwuje prawdziwych ludzi i prawdziwą historię, w jakiś sposób tragedię, która rozgrywa się na jego oczach.

Strata

Historia w Darze trzech króli chwyta za serce. Opowiada o miłości, bólu, tęsknocie i pragnieniu pamiętania o tych, których tak bardzo kochaliśmy, a którzy zostali nam zabrani siłą w mgnieniu oka. Osoby wrażliwe lub te o podobnych doświadcznieach z pewnością będą czytać omawianą mangę ze ściśniętym gardłem i niejednokrotnie – łzami w oczach. Pełny wzruszających scen komiks znajdzie drogę i przebije się przez najtwardsze serca, by trafić prosto w czuły punkt odbiorcy.

Sama konstrukcja opowieści na myśl przywiodła mi anime Kanon, gdzie najpierw śledzimy całe życie głównych bohaterów, od młodości do dorosłego, wspólnego życia, ich zauroczenie, pierwsze pocałunki, by potem dostać w twarz. Tu z kolei jest na odwrót – wiemy już, że Akari nie żyje, a Daichi próbuje poradzić sobie z jej stratą w sposób nie do końca pasujący dziewczynie. Obserwując ich małą wojnę – a każdy, można napisać, działa „dla dobra” tego drugiego – uśmiechamy się, ponieważ Yoshizuki w swoich kadrach zawiera elementy humorystyczne. Potem jednak zaczyna wplatać momenty z dzieciństwa postaci, prezentuje rozwój ich znajomości oraz uczucia i nagle przestaje być tak sympatycznie, a coś jakby nas uderzyło pięścią prosto w brzuch. Do głosu dochodzą poważniejsze kwestie, niejednokrotnie zatrzymujemy się podczas lektury, albo by powstrzymać łzy, albo zdać sobie sprawę, jak bardzo kochamy nasze drugie połówki i jakim cierpieniem byłaby dla nas ich strata.

Meteoryt wspomnień. „Dar trzech króli” – recenzja mangi

Wspomnienie

I przyznam szczerze, że ta manga byłaby niemal idealna, gdyby nie jedna zła decyzja autora – sposób przedstawienia niebios. Biorąc pod uwagę wydźwięk historii, podjęte przez Yoshizukiego kroki nie do końca do mnie trafiają. Oczywiście, wplecenie komedii do tak przejmującej historii jest uzasadnione i pozwala czytelnikowi zaczerpnąć oddechu, inaczej przeglądałby on strony niewiele widząc przez zbierające się łzy. Niemniej konstrukcja miejsca, do którego trafia się po śmierci, wydaje się nielogiczna i, w moim mniemaniu, ujmuje Darowi trzech króli głębi.

Warto jednak przymknąć oko na to potknięcie i skupić się na ogólnym przekazie historii Akari i Daichiego. Ta jednotomowa manga ma niezwykły klimat i angażuje czytelnika bezgranicznie, wywołując cały wachlarz momentami skrajnych emocji. Do tego dochodzą urzekające szkice, szczegółowa i wyrazista kreska, doskonale rozrysowane uczucia malujące się na twarzach głównych bohaterów i refleksyjny potencjał. Jeśli na Kanonie płakaliście, ale wciąż kochacie to anime, to Dar trzech króli będzie dla was – choć zdecydowanie krótszy, to oparty na podobnej tematyce, trafiającej prosto w serce.

Meteoryt wspomnień. „Dar trzech króli” – recenzja mangi

 

Tytuł: Dar trzech króli

Autor: Kumichi Yoshizuki

Wydawnictwo: Waneko

Liczba stron: 212

ISBN: 9788380961999

podsumowanie

Ocena
8.5

Komentarz

Przepiękna historia o miłości dwojga ludzi, pomiędzy którymi stanęła śmierć. Wzrusza, czasem wzbudzi uśmiech, ale w ogólnym rozrachunku zostawia z rozdartym sercem i skłania do refleksji. I nie są to łatwe rozważania.
Adrianna Dworzyńska
Adrianna Dworzyńska
Geek i fanatyczka popkulturalna. Fascynatka astrofizyki, miłośniczka wszystkiego, co azjatyckie, a także była tumblreciara. Członkini wielkiej trójki fandomów. Ceni magię ponad efektami, dlatego kocha Doctora Who i Merlina nad życie. Dyrektor ds. Memologii 2.0, śmieszek 24/7, ale przede wszystkim stuprocentowy hobbit - lubi święty spokój, jedzenie i spanie.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Przepiękna historia o miłości dwojga ludzi, pomiędzy którymi stanęła śmierć. Wzrusza, czasem wzbudzi uśmiech, ale w ogólnym rozrachunku zostawia z rozdartym sercem i skłania do refleksji. I nie są to łatwe rozważania.Meteoryt wspomnień. „Dar trzech króli” – recenzja mangi