Czekając na powrót króla Artura. „Zrodzeni z legendy” – recenzja książki

-

Za przekazanie egzemplarza recenzenckiego książki Zrodzeni z legendy do współpracy recenzenckiej dziękujemy wydawnictwu You&YA.

Mity i legendy od wielu lat inspirują twórców kultury popularnej. Opowieści o królu Arturze i rycerzach Okrągłego Stołu nie są jednak wątkiem często pojawiającym się w literaturze, zwłaszcza tej young adult. Dlatego tym ciekawsza wydaje się powieść Zrodzeni z legendy, w której splatają się elementy pochodzące zarówno z historii arturiańskich, jak i wierzeń dawnych ludów afrykańskich.

Bree pragnie zapomnieć o tym, co wydarzyło się kilka miesięcy wcześniej w jej rodzinnym mieście, dlatego decyduje się na wyjazd do elitarnej placówki na specjalny program wymiany. Nie spodziewa się jednak, że w Chapel Hill zamiast uciec od przeszłości, zacznie sobie przypominać noc, kiedy zmarła jej matka.

Nastolatka jest zdeterminowana, aby dowiedzieć się, czy wspomnienie ukazuje prawdę. Zwłaszcza że pierwszej nocy na kampusie, podczas imprezy inauguracyjnej, ktoś ponownie chciał sprawić, by zapomniała, co się wydarzyło. Dlatego gdy nadarza się okazja, Bree postanawia zaangażować się w działanie tajnego stowarzyszenia, a pomaga jej w tym pewien blondyn o czarującym uśmiechu.

Tydzień na podbicie świata

Największą wadą powieści jest tempo rozwoju wydarzeń. Cała akcja trwa kilka dni, w tym czasie bohaterka zadomawia się w nowej, elitarnej szkole, odkrywa istnienie tajemniczych stowarzyszeń czy rozwiązuje zagadki z przeszłości swojej rodziny. A w międzyczasie nawiązuje kilka bliższych relacji i zakochuje się.

Całość trwa kilka dni. To nie jest realne, by te wydarzenia mogły rozegrać się w tak krótkim czasie. Przez decyzję o takim poprowadzeniu akcji książka wiele straciła. Logika została zachwiana. Gdy czytelnik uświadamia sobie, jak niezręcznie skonstruowano linię czasową, trudno jest mu w pełni cieszyć się lekturą. Na szczęście to jedyna wada powieści.

Drobnostki, które mają znaczenie

W przypadku Zrodzonych z legendy to nie bohaterowie czy wątek główny są najlepszym elementem książki, a drobne rozmowy i wydarzenia wplecione przez autorkę do fabuły. Tracy Deonn pokazuje, jak niesprawiedliwie traktowani są ciemnoskórzy w środowisku, którym rządzą biali. Wplata elementy pokazujące stereotypowe podejście do osób niewpisujących się w charakterystyczny dla danego regionu świata wygląd mieszkańców.

Bree na co dzień musi mierzyć się z hejtem i poniżaniem, robi to jednak w inteligentny sposób. Ukazuje, że inny kolor skóry czy typ włosów nie sprawiają, iż jest gorsza od otaczających ją ludzi. Nie zawsze jednak ma możliwość obrony, co pokazują chociażby konfrontacje z policjantem i dyrektorem.

W Bree Matthews siła!

Autorce udało się wykreować silną, lecz paradoksalnie również złamaną przez życie bohaterkę, do której nie można nie poczuć sympatii. Bree po śmierci matki stworzyła mur niemożliwy do zniszczenia nawet przez najbliższych. Czytelnik przygląda się jej działaniom, ale ani ich nie potępia, ani nie współczuje protagonistce. Po prostu obserwuje i angażuje się emocjonalnie. Mimo że szesnastolatka popełnia błędy, nie jest ona bezmyślną postacią, a jedynie błądzi.

Na przestrzeni tych niespełna pięciuset stron wiele się dzieje. Pod wpływem zdobywanej wiedzy, poznanych osób i odkrywanego dziedzictwa główna bohaterka ewoluuje. Czytelnik z przyjemnością ogląda, jak pozorna obojętność nastolatki zmienia się w burzę emocji; jak Bree kruszy mury postawione tuż po śmierci matki. Dlatego tym bardziej niespodziewane jest, że Tracy Deonn zdecydowała się na to, by te wszystkie wydarzenia rozegrały się w tak krótkim czasie.

Bez romansu się nie obejdzie

Nie da się ukryć, że wątek romantyczny również stanowi istotną część utworu. Chwilami jest on nieprawdopodobny, co ponownie wiąże się z bardzo krótkim czasem trwania akcji. Nie dodano go jednak na siłę. O relacji Bree z innymi, w tym Nickiem, czyta się z uśmiechem na ustach. Pomiędzy nimi rodzi się coś na kształt uczucia podszytego specyficznym poczuciem humoru.

Ciekawie nakreślona została również relacja dziewczyny z merlinem, Selwynem, który od samego początku pragnie pozbyć się szesnastolatki ze stowarzyszenia. Ich znajomość nie jest tak urocza jak ta Bree i Nicka, a jednak ma w sobie coś, co sprawia, że czytelnik z zapartym tchem śledzi losy tej dwójki, zastanawiając się jednocześnie, w jakim kierunku podążą.

Legendarianie i korzeniarstwo

Tym, co również zachwyciło mnie w Zrodzonych z legendy, są nowe systemy magiczne. Autorka zdecydowała się na ukazanie dwóch sposobów wykorzystania magii. Jeden inspirowany został legendami o królu Arturze. Tracy Deonn przedstawia tajemnicze, elitarne stowarzyszenie, w którym panuje ściśle określona hierarchia. Jego członkowie zajmują się walką z demonami żywiącymi się ludzką energią.

Drugi system zakorzeniony został w tradycjach duchowych ludności afroamerykańskiej. Jest on przedstawiony odrobinę bardziej pobieżnie niż magia Legendarian, mam jednak nadzieję, że zmieni się to w kolejnych częściach.

Zrodzeni z legendy, mimo dość znaczącego mankamentu, czyli słabego rozłożenia wydarzeń w czasie, to powieść, którą czyta się z zapartym tchem. Każda kolejna strona tej opowieści jest przesycona magią, akcją i tajemnicami. Ponadto ogromną zaletę stanowi główna bohaterka, Bree – inteligentna, charyzmatyczna szesnastolatka, która musi stale o coś walczyć. Żaden miłośnik literatury młodzieżowej nie może przejść obok tej książki obojętnie!

zrodzeni z legendyTytuł: Zrodzeni z legendy

Autor: Tracy Deonn

Wydawnictwo: You&YA

Ilość stron: 518

ISBN: 9788328724549

Więcej informacji TUTAJ


podsumowanie

Ocena
7

Komentarz

Pomysł na książkę inspirowaną legendami arturiańskimi kupił mnie! Z niecierpliwością czekam na kolejny tom, zwłaszcza po zwrocie akcji na końcu „Zrodzonych z legendy”.
Patrycja Nadziak
Patrycja Nadziak
W żadnej szafie nie znalazła wejścia do Narnii, a sowa zgubiła list z Hogwartu. Pozostało jej jedynie oczekiwać na Gandalfa. Do jego przyjścia ma zamiar czytać, pisać, oglądać seriale i mecze w Bundeslidze… a także poślubić Jacka Sparrowa.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Pomysł na książkę inspirowaną legendami arturiańskimi kupił mnie! Z niecierpliwością czekam na kolejny tom, zwłaszcza po zwrocie akcji na końcu „Zrodzonych z legendy”.Czekając na powrót króla Artura. „Zrodzeni z legendy” – recenzja książki