Wyrd biõ ful ãræd. „Pieśń miecza” – recenzja książki

-

Przeznaczenie jest wszystkim. Tak właśnie brzmi tłumaczenie tytułu tej recenzji, które doskonale oddaje klimat panujący w czwartym tomie cyklu Wojny wikingów. Uhtred z Bebbanburga znów staje przed wielkim życiowym wyborem, a od obranej przez niego ścieżki zależą losy Wessexu, jak i całej Anglii. Jako że to właśnie protagonista w podeszłym już wieku opowiada o swojej przeszłości, można się wszystkiego z góry domyślić. Ale nutka niepewności zawsze gdzieś tam pozostaje, dlatego tak bardzo lubię serię Bernarda Cornwella. Swojego fikcyjnego bohatera umieścił on w czasach historycznych i jego losy przeplata z tymi rzeczywistymi postaciami. Tym chętniej sięgnęłam po kolejną część zatytułowaną Pieśń miecza, gdzie znów niepewna jest sytuacja państwa rządzonego przez Alfreda.
Trudny wybór

Po wydarzeniach, które rozegrały się na terenach Northumbrii, Uhtred wraz z Giselą i ich dwójką dzieci, na polecenie Alfreda, osiada w Cookham, gdzie przez pewien czas wiedzie spokojne życie pana na włościach. Do czasu aż docierają do niego wieści, iż Londyn został zajęty przez nowoprzybyłych wikingów, Erika i Sigefrida Thrugilsonów, a także rosnącego w siłę Haestena, zagrażają oni przyszłości Anglii. Niespodziewanie najeźdźcy składają Uhtredowi propozycję: zostanie on królem Mercji, jeżeli opowie się po ich stronie. Natomiast Alfred wydaje mu polecenie, aby odbił zajęty przez wikingów Londyn i w prezencie ślubnym podarował go nielubianemu kuzynowi Aethelflaedowi. Czy mężczyzna ulegnie pokusie i zdradzi Wessex, żeby w zamian zasiąść na tronie Mercji? A może dotrzyma jednak złożonej królowi przysięgi i dalej wiernie będzie służy mu swoim mieczem?

Kolejne przysięgi

Nietrudno się domyślić, jaką decyzję podjął Uhtred. Aczkolwiek, jak wspomniałam na początku, można odczuć lekką dozę niepewności. Pisarz skrzętnie ukrywa myśli protagonisty, żeby odbiorca poczuł się w pewien sposób zaskoczony jego wyborem.  Pieśń miecza, jak zostało wyjaśnione w nocie historycznej, zawiera nieco więcej fikcji niż poprzednie części. Nie ma to jednak wpływu na poziom, bo ten rośnie z każdym kolejnym tomem. W dalszym ciągu jest to kawał porządnej literatury,. Zresztą ci, którzy przeczytali Trylogię arturiańską, doskonale wiedzą, jak Cornwell doskonale radzi sobie z prowadzeniem czytelnika przez kreowany świat – w tym wypadku średniowiecznych wikingów.

W Pieśni miecza pojawiają się nowe postaci. Wspomniani bracia Thurgilsonowie odgrywają znaczącą rolę w tym tomie. Są to wikingowie zaprawieni w boju i Uhtred musi uciec się do podstępu, aby na dobre przegnać ich z Londynu. Powraca też Haesten, który niegdyś złożył przysięgę naszemu protagoniście, po czym ją złamał. Aczkolwiek pojawia się on zaledwie kilka razy i dopiero w kolejnej części pokaże pełnię swoich możliwości. Dostajemy też opis systemu obronnego wymyślonego przez Alfreda Wielkiego. Tak zwane burhy to ufortyfikowane grody, otaczające pierścieniem królestwo Wessexu, w których stacjonowały stałe garnizony fyrdów (wolnych od służby wojskowej mężczyzn zdolnych do walki). I właśnie w jednej z takich osad zamieszkuje Uhtred wraz ze swoją rodziną. Jak w poprzednich tomach, gdy dochodzi do spektakularnych potyczek, akcja znów pędzi do przodu, nie brakuje jej zwrotów, wymyślnych strategii i taktyk wojennych, spisków i krwawych bitew między Sasami i wikingami. To po prostu przedłużenie literackiej uczty, jaką od pierwszego tomu serwuje nam pisarz.

W Pieśni miecza widać, jak na przestrzeni lat zmienił się Uhtred. Nie jest już puszącym się chłopcem, który marzy tylko o bogactwach i odbiciu zagrabionych przez zdradzieckiego wuja ziem. Oczywiście nadal planuje powrót do ukochanego Bebbanburga, ale na razie musi liczyć się z tym, że nie ma potrzebnych zasobów, aby tego dokonać. Nasz protagonista wyraźnie zmężniał, a jego imię wywołuje trwogę nawet w zatwardziałych wikingach. Dorobił się w końcu reputacji zaciętego i bezwzględnego wodza. Jego spryt, doświadczenie i ogromne ambicje dostrzega nawet sam Alfred.

Los jest nieubłagany

Pieśń miecza dobiegła końca, ale Uhtred ma do przebycia jeszcze długą drogę. Tak przynajmniej wynika ze słów pisarza umieszczonych na końcu książki w notce historycznej. Ta seria to przede wszystkim gratka dla miłośników akcji i powieści historycznych, spisanych niezwykle lekkim i barwnym piórem Bernarda Cornwella. Jeżeli jeszcze wahacie się przed sięgnięciem po Wojny wikingów, to zachęcam was do przeczytania recenzji poprzednich tomów. A ja już zacieram ręce na Płonące ziemie i w międzyczasie nadrabiam serial BBC na podstawie tego cyklu, zatytułowany Upadek królestwa dostępny na platformie Netflix.

Wyrd biõ ful ãræd. „Pieśń miecza” – recenzja książki

 

Tytuł: Pieśń miecza

Autor: Bernard Cornwell

Liczba stron: 496

Wydawnictwo: Otwarte

ISBN: 978-83-7515-530-3

podsumowanie

Ocena
8

Komentarz

W czwartym tomie zatytułowanym „Pieśń miecza” Uhtred znów musi sięgnąć po Oddech Węża i stanąć w obronie państwa rządzonego przez znienawidzonego króla. Czy tym razem dalekosiężne plany Alfreda znajdą ujście w rzeczywistości? O tym przekonacie się, sięgając po kolejną część „Wojen wikingów”.
Agnieszka Michalska
Agnieszka Michalska
Pasjonatka czarnej kawy i białej czekolady. Wielbicielka amerykańskich seriali i nienasycona czytelniczka książek, ale nie znosi romansów. Podróżuje rowerem i pisze fantastyczne powieści - innymi słowy architekt własnego życia.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

W czwartym tomie zatytułowanym „Pieśń miecza” Uhtred znów musi sięgnąć po Oddech Węża i stanąć w obronie państwa rządzonego przez znienawidzonego króla. Czy tym razem dalekosiężne plany Alfreda znajdą ujście w rzeczywistości? O tym przekonacie się, sięgając po kolejną część „Wojen wikingów”.Wyrd biõ ful ãræd. „Pieśń miecza” – recenzja książki