Wykorzeniony. „Czarny flaming” – recenzja książki

-

Czarny flaming Deana Atty bierze nas z zaskoczenia – poetyckością, tematem i treścią. Z jednej strony to kolejna opowieść o queerowym chłopcu odkrywającym to, kim jest, poszukującym swojego miejsca w społeczeństwie, a z drugiej to historia o wyzwoleniu: z okowów konwenansu, oczekiwań, ale również formy.

Przejmujące poczucie wykorzenienia

Michael jest Cypryjczyko-Greko-Jamajczykiem, mieszka z mamą, ponieważ jego ojciec zupełnie wycofał się nie tylko z jego życia. Po pewnym czasie, w ich domu pojawia się Trevor, a wraz z nim Anna, młodsza siostra bohatera. Ale Trevor też odchodzi, pozostawiając rodzinę w okrojonym składzie. Zgodnie ze stereotypem, nie powinni być szczęśliwi, ale jednak są. Michael odwiedza rodzinę ojca, jeździ na zajęcia śpiewu, bardzo kocha swoją siostrę, a gdy prosi mamę, by zamiast Wojowniczych Żółwi Ninja kupiła mu Barbie – może na nią liczyć. Na zrozumienie wszystkich spoza rodziny niekoniecznie, ale zarówno matka, jak i Anna nie widzą w tym niczego dziwnego. W szkole bywa różnie: w podstawówce Michael przyjaźnił się z dziewczynami i całował potajemnie z kolegami, w liceum z renomowanym chórem był prześladowany i zmuszony do pobicia kolegi, a w nowym poznał Daisy – dziewczynę wolącą czytać książki niż zadawać się z głupimi ludźmi, a która stała się w pewnym sensie jego drugą siostrą. W tej samej szkole wyznał miłość chłopakowi z zajęć teatru i został dość łagodnie odrzucony. A potem idzie na studia i odkrywa seks oraz… drag. Ale tylko jedno przyniesie mu szczęście oraz poczucie, że znalazł wreszcie swoje miejsce.

Wyzwolenie z formy

Czarny flaming, jak informuje nas polski wydawca, jest powieścią – jednak już pobieżny rzut oka na wnętrze książki powie nam, że niekoniecznie. A przynajmniej – nie pisaną prozą. Dla Deana Atty podstawową formą wyrażania swoich uczuć, emocji, historii jest bowiem poezja, nic zatem dziwnego, że i po nią sięgnął, tworząc znacząco dłuższą formę narracyjną. Jednocześnie, w trakcie lektury, właściwie nie odczuwamy, że nie mamy do czynienia z tekstem prozatorskim. Pomijając, oczywiście, jego wizualną „chorągiewkową” formę, a także większe niż w przypadku „zwykłych” książek wykorzystanie elementów graficznych: ilustracji, czarnych stron podkreślających istotność zamieszczonej na nich treści, układu linijek tekstu na stronie czy „kartek” z poezją protagonisty, stanowiących, ponownie, ważny element całości. Ubierając historię Michaela w taką, a nie inną formę, Atta odrzuca najbardziej konwencjonalną i rozpowszechnioną formę narracji – prozę – poszukując innego sposobu przekazywania treści. W tym takiej, która opowiada nie tylko słowem, ale również jego brakiem.

Czy tak przyjęta forma sprawia, że Czarnego flaminga czyta się trudno? Że nie jest przystępny? Nie, absolutnie nie – w tym tkwi również siła tej książki. Pod pewnymi względami bowiem lektura historii Atty jest prostsza niż lektura standardowej powieści – ale to musicie sprawdzić już same i sami.

To nie tylko historia o byciu osobą queer

Łatwo byłoby spojrzeć na Czarnego flaminga jak na opowieść o dorastającym, homoseksualnym nastolatku, zamykając oczy na inne, niezwykle ważne wątki, spośród których na pierwszy plan wcale nie wybija się psychoseksualna tożsamość Michaela. Informują nas o tym zresztą już otwierające książkę wersy: „Jestem czarnym flamingiem. / Czarny flaming to ja / próbujący odnaleźć siebie” (s. 8). Atta zaczyna opowiadać losy swojego bohatera, gdy ten jest jeszcze małym dzieckiem, a kończy w trakcie edukacji uniwersyteckiej – w tym czasie postaci przyjdzie wiele doświadczyć, spotkać sporo osób, spróbować dołączyć do różnych grup poza swoją najbliższą rodziną, poszukiwać i siebie, i swojego miejsca w szerszym, społecznym kontekście. Niestety, nie będzie to prosta droga – ale też to meandrowanie okaże się niezwykle dla niego istotne. Pomoże zaakceptować fakt, że chociaż przez większą część życia pragnął być zwyczajnym, różowym flamingiem, to marzenie nigdy się nie spełni i nie ma w tym niczego złego.

Dla wielu osób skóra głównego bohatera utworu Atty, jako osoby o mieszanym pochodzeniu, nie jest dość biała bądź dość czarna, jego zainteresowania z kolei nie są dość męskie ani dość kobiece. Zaś na spotkaniu stowarzyszenia osób LGBT na studiach poczuł, że nie jest dość queer – nikt mu tego nie powiedział, nie zasugerował, porównując się jednak do pozostałych, taka myśl zrodziła mu się w głowie. Właściwie przez całego Czarnego flaminga Michael poszukuje miejsca dla siebie, odkrywając często, że nie do końca pasuje wszędzie tam, gdzie próbuje zapuścić korzenie – z różnych względów. Bywa, iż inni zareagują na niego źle, zaczną dokuczać, ponieważ nie pasuje do ich światopoglądu bądź pojmowanej sztywno tożsamości grupy, a bywa, że zinternalizowane schematy interpretowania świata społecznego sprawią, że sam odejdzie. Zanim wreszcie poukłada sobie we własnej głowie najważniejsze sprawy, chwilę to potrwa.

Michael funkcjonuje właściwie w permanentnym poczuciu braku przynależności i to pomimo przekazywanej mu przez matkę tarczy: „Nie daj sobie wmówić / że jesteś w połowie czarny, / a w połowie biały. Że jesteś pół Cypryjczykiem, / pół Jamajczykiem. // Jesteś pełną istotą ludzką. / Nic nie jest takie proste, / żeby było pół na pół.” (s. 35, pogrubienie oryginalne). Niestety – dał. Do tego stopnia, że nawet jako gej, Michael zinternalizował homofobię, a także ignorancję i rasizm, co wyrzuca mu w twarz przyjaciel w drugiej części utworu, wartymi zapamiętania słowami: „[…] Może to wypływa tylko / z twojej ignorancji, ale nie zmienia faktu, że jesteś / rasistą.” (s. 262, pogrubienie oryginalne). Na to, jak myślimy sami o sobie wpływa wiele, między innymi przyjęte od otoczenia normy oraz schematy patrzenia na świat. A to – zwrotnie – odciska piętno na tym, jak codziennie funkcjonujemy. Trzeba przyznać Deanowi Attcie, że świetnie ukazuje ten proces, wieńcząc go wyrwaniem się z tego zaklętego kręgu przez sztukę.

Zaakceptować siebie

Czarny flaming to opowieść, która zaskakuje i celnie punktuje wiele społecznych zjawisk, nie tyle je nazywając, co pokazując, jak wpływają na codzienność głównego bohatera. Nie jest lekturą łatwą, jeśli weźmiemy pod uwagę poruszane w niej tematy, ale na pewno wartą tego, aby poświęcić jej czas oraz uwagę. Na tle pozostałych, wydanych w tym roku oraz poprzednich latach, powieści o osobach LGBTQ – naprawdę się wyróżnia. Komu przypadnie do gustu – trudno stwierdzić, Dean Atta przyjął w niej na tyle inną formę od tej, do której jesteśmy w większości przyzwyczajone i przyzwyczajeni, że odebrać możemy ją różnie.

Wykorzeniony. „Czarny flaming” – recenzja książki

 

Tytuł: Czarny flaming

Autor: Dean Atta

Liczba stron: 360

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

podsumowanie

Ocena
9

Komentarz

Takiej queerowej opowieści nikt się nie spodziewa. Bezsprzecznie jednak warto ją przeczytać, choćby po to, aby doświadczyć czegoś nowego.
Agata Włodarczyk
Agata Włodarczykhttp://palacwiedzmy.wordpress.com
Nie ma bio, bo szydełkuje cthulusienki.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Takiej queerowej opowieści nikt się nie spodziewa. Bezsprzecznie jednak warto ją przeczytać, choćby po to, aby doświadczyć czegoś nowego.Wykorzeniony. „Czarny flaming” – recenzja książki