Witaj w świecie miłości. „Jak romantycznie” – recenzja filmu

-

Poszczególne gatunki filmowe – ale także literackie – posiadają swoiste dla siebie elementy, podstawy wokół których narosły ich definicje. I tak, dla przykładu, w horrorach często odnajdujemy nawiedzony, opuszczony dom, w thrillerach odbywamy pościg przez zakorkowane miasto, a w science fiction, aż zbyt często, odbywamy podróż w nieznane i spotykamy niezbyt przyjazną rasę obcych. Część takich filarów, nadmiernie wykorzystywana, z czasem przeobraża się w klisze – schematy stosowane w każdej większej produkcji. Trudno uniknąć ich także w komediach romantycznych. No bo czy można opowiedzieć historię o miłości bez zakochanych, randek oraz ślubu? Zapewne tak. Ale oprócz utartych ścieżek, jest jeszcze droga, którą obrał reżyser Jak romantycznie, Todd Strauss-Schulson.
Za siedmioma górami

Za siedmioma rzekami, za siedmioma górami w niewielkiej mieścinie zwanej przez mieszkańców i cały świat Nowym Jorkiem żyła sobie mała dziewczynka imieniem Natalie. Uwielbiała oglądać komedie romantyczne, jednakże pasja ta została zniszczona przez jej matkę jednym zdaniem: „Życie to nie film, a my nie wyglądamy jak Julia Roberts”. Nasza bohaterka dorasta w zgodzie z tym stwierdzeniem. Kilkanaście lat później pracuje jako specjalistka od projektowania garaży w firmie architektonicznej projektującej hotele, nie ma wielu znajomych, a swe małe mieszkanie dzieli z niezbyt rozgarniętym psem. Natalie lubi jednak życie szarej myszki, wciąż krytykując treści przekazywane w filmowych romansach, nałogowo pochłanianych przez jej asystentkę. Gdy za radą kolegi z pracy postanawia otworzyć się na nowe doznania, kończy napadnięta i pozbawiona przytomności. Budzi się w szpitalu, w miejscu, które bardzo dobrze zna, lecz szczerze nienawidzi – w świecie komedii romantycznych.

Witaj w świecie miłości. „Jak romantycznie” – recenzja filmu
Kadr z filmu „Jak romantycznie”
Kraina pełna kwiatów i miłości

Nowy Jork widziany przez „różowe okulary” wygląda cudownie. Tuż po przebudzeniu Natalie w oczy rzuca się drastyczna różnica w kolorystyce świata. Zmianie uległ filtr nałożony na zdjęcia – wręcz natychmiast zapominany o obrazie miasta ukazanym nam w pierwszych minutach filmu: zimnym, szarym, wręcz odpychającym. Barwy stają się wyraziste, pełne ciepła, dominuje róż i pomarańcz. Doskonałości otoczenia dopełnia scenografia, w wielu scenach wyróżniająca się przepychem. Ulice nagle pełne są kolorowych kwiatów, a zwykli przechodnie przypominają modeli godnych paryskich wybiegów, nawet uliczny sprzedawca nosi kolorowy garnitur. Świat idealny zostaje szybko przez główną bohaterkę, obeznaną w temacie hollywoodzkich romansów, zidentyfikowany. Nie umykają więc jej uwadze pozostałe klisze wyjęte rodem z filmów z Julią Roberts – rywalizacja z koleżanką z pracy, nagłe spotkania na ulicy, często bezsensowne, romantyczne gesty. W scenariuszu znalazło się nawet miejsce na dość nowoczesny element miłosnych komedii: przyjaciela/geja, służącego swą radą w kwestiach odzieżowych. Jednak, ponieważ Natalie wie w jakim świecie się znalazła, widz, z jej pomocą, ma szansę spojrzeć na ten świat z zupełnie innej perspektywy.

Idealni bohaterowie w idealnych świecie

Osoby pracujące przy scenografii i kostiumach wykonały kawał dobrej roboty, oddając charakter „zakochanego” miasta. Takie same jednak – jeśli nie większe – pochwały należą się grupie ludzi odpowiedzialnych za casting. Rebel Wilson, jako nasza romantycznie sceptyczna Natalie, sprawdza się znakomicie. Aktorka, znana przede wszystkim z Pitch Perfect, doskonale potrafi oddać charakter bohaterki. Postać męska – kolega z pracy, Josh – odgrywany przez Adama Devina III, także występującego w Pitch Perfect. Być może wcześniejsza znajomość pomogła aktorom mu stworzyć tak wspaniały duet. Nie mogę też mieć zastrzeżeń do postaci drugoplanowych, wykreowane przez nich charaktery doskonale uzupełniają Natalie oraz Josha, wcielając się w role konieczne dla każdej komedii romantycznej. I tak na ekranie – nie tylko na kilka scen – pojawia się Priyanka Chopra, gwiazda Bollywood, oraz… aktor bardzo podobny do Chrisa Hemswortha. Przyznaję się do swojej niewiedzy i częściowej ignorancji. Dopiero czytając napisy końcowe zrozumiałem, iż na ekranie oglądałem jego młodszego brata, Liama. Na swoje usprawiedliwienie dodam, że rodzeństwo Hemsworth jest do siebie bardzo podobne. Dopełnieniem okazuje się także przezabawny w swej kreacji Brandon Scott Jones jako stereotypowy gej oraz przyjaciółka/ konkurentka z pracy Natalie – Betty Gilpin.

Witaj w świecie miłości. „Jak romantycznie” – recenzja filmu
Kadr z filmu „Jak romantycznie”
Świadoma komedia dla świadomego widza

Jeśli usiądziecie przed telewizorem ze swoją drugą połówką, mając nadzieję na typową historię zakończoną happy endem i ślubem na plaży, możecie się rozczarować. Todd Strauss-Schulson stworzył film, w którym aktorzy mają rozumieją świat filmu, który współtworzą. Normą są spontaniczne tańce na ulicy czy takie cięcie scen, aby nie pokazywać seksu. I właśnie z tą świadomością trzeba rozpocząć seans – z lekkim sercem, otwartym umysłem i chęcią odprężenia przy wciągającej historii.  Nie wyklucza ona jednak morału, który, przyznam szczerze, ostatecznie mnie zaskoczył. Same zakończenia można było jednakże przewidzieć, co nie przeszkadza w żadnym wypadku w odbiorze filmu. A jest on pod każdym względem komedią romantyczną.

Witaj w świecie miłości. „Jak romantycznie” – recenzja filmu


Tytuł oryginalny:
Isn’t that romantic

Reżyseria:  Todd Strauss-Schulson

Rok powstania: 2019

Czas trwania: 1 godzina 30 minut

 

 

Przemysław Ekiert
Przemysław Ekiert
W wysokim stopniu uzależniony od popkultury - by zniwelować głód korzysta z książek, filmów, seriali i komiksów w coraz większych dawkach. Popijając nowe leki różnymi gatunkami herbat, snuje głębokie przemyślenia o podboju planety i swoim miejscu we wszechświecie. Jest jednak świadomy, że wszyscy jesteśmy tylko podróbką idealnych postaci z telewizyjnych reklam.

Inne artykuły tego redaktora

4 komentarzy

Popularne w tym tygodniu