Wieczna teraźniejszość. „O człowieku, który stracił cień” – recenzja książki

-

Opowieści o miłości są różne, czasem bardziej zwariowane, czasem mniej. Bywają fantastyczne, z udziałem piratów albo przystojnych, libertyńskich hrabiów znudzonych życiem. Ale są też takie, których nie nazwalibyśmy romansami – spokojne, wyważone, a także, do pewnego stopnia, niepokojące oraz daleko wykraczające poza fabularne schematy znane z prozy gatunkowej. Tak jak w przypadku ostatniej powieści Joyce Carol Oates, O człowieku, który stracił cień.
Nie tak powinno się to zacząć

W 1965 roku młoda, świeżo upieczona psycholożka, Margot Sharpe, rozpoczyna pracę w najsłynniejszym ówcześnie laboratorium pamięci prowadzonym przez neuropsychologa, Miltona Ferrisa. Tam poznaje jednego z pacjentów tego uznanego lekarza – przystojnego, charyzmatycznego, pochodzącego z dobrej rodziny Elihu Hoopes’a. Człowieka, który jest niezdolny do stworzenia nowych wspomnień, żyjącego w siedemdziesięciosekundowej pętli rzeczywistości, niemogącego już nigdy powrócić do zdrowia. W wyniku infekcji i bardzo wysokiej gorączki uszkodzeniu uległa struktura mózgu odpowiedzialna właśnie za przesyłanie informacji z pamięci krótko- do długotrwałej – hipokamp. Ponadto w czasie, w którym rozgrywa się powieść, wciąż niewiele wiedzieliśmy na temat tego, jak działa pamięć, a Elihu oferował możliwość lepszego ich zrozumienia. Margot była jedną z osób badających ten niesamowity przypadek, nie podejrzewającą jeszcze, że wokół niego zbuduje całą swoją przyszłą naukową karierę. A także – życie prywatne. Jak jednak można uformować związek z kimś, kto co siedemdziesiąt sekund zapomina, kim jest ta druga osoba?

Na pewno jest oryginalnie

Joyce Carol Oates nie można odmówić świetnego panowanie nad tworzonym przez tę pisarkę tekstem – ale też nie powinno nas to dziwić, od lat wymienia się ją wśród potencjalnych laureatów literackiej Nagrody Nobla. Styl jej powieści krytycy określają jako precyzyjny, a jednocześnie emocjonalny, czego wyraźną egzemplifikację znajdziemy właśnie w Człowieku, który stracił cień. Przez wzgląd na główną bohaterkę, psycholożkę i naukowczynię, narracja jest stylizowana na język charakterystyczny dla opisów akademickich – nieco suchy, a przede wszystkim zawierający zaczerpnięte z neuronauki oraz neuropsychologii terminy. Jednocześnie jednak udaje jej się oddać uczuciową stronę tej historii, nieco schowaną za pozorem badawczego obiektywizmu oraz zdystansowania.

Zamrożenie w czasie

Relacja między terapeutą, lekarzem, badaczem a klientem, pacjentem czy ludzkim obiektem badań nie powinna przekraczać pewnych granic, o czym lubią zapominać twórcy kultury, wykorzystując podobne rozwiązania jako przedmiot swoich historii. Robią to różnie – raz źle, a raz gorzej, bardzo rzadko akceptowalnie. Relacja Margot i Elihu, a dokładniej rzecz ujmując fascynacja badaczki jej podopiecznym, jest jedną z takich łamiących wyznaczone etyką zawodową linie podziału. Kwestią gustu pozostaje, czy lubimy podobne wątki, czy nie – mnie nie przekonują one do siebie, głównie dlatego, że wpisany w fabułę romans podważa po prostu profesjonalizm opisywanych postaci. I w historiach takich jak O człowieku, który stracił cień jest to zdecydowanie niepożądany efekt.

Pytanie również, czy możemy mówić o miłości między Elihu i Margot? Czy Hoopes, który na zawsze pozostaje zanurzony w przeszłości, niezmienny w swoich przekonaniach, osądach oraz doświadczeniach, ma zdolność stworzenia skomplikowanej, uczuciowej więzi z kimś, o kim zaraz zapomni? A co z Margot? Czy dla niej taki związek jest bezpieczny w tym sensie, że jej partner już na zawsze pozostanie taki sam, zamrożony w czasie? A co z faktem, iż tak często będzie musiała przedstawiać mu się wciąż i wciąż na nowo? Zanim opowiedziana w powieści historia dobiegnie końca, główna bohaterka sporo wycierpi, tak emocjonalnie. Chociaż bowiem wątek romansowy pozostaje niezwykle istotny dla tej książki, nie jest dla niej podstawowym – Oates odmalowuje w swojej książce losy dążącej do rozwijania kariery kobiety pod koniec XX wieku, w czasach, gdy podobne ambicje stanowiły rzadkość.

Skomplikowana sieć zależności

O człowieku, który stracił cień to historia złożona, skonstruowana w taki sposób, że trudno jednoznacznie ją ocenić. Proza Joyce Carol Oates łączy naukowość z emocjonalnością, eksplorując zagadnienia pamięci w odniesieniu do zdolności przywiązania się do innej osoby, tym samym przedstawiając złożoność emocjonalnego i psychicznego życia człowieka.

Wieczna teraźniejszość. „O człowieku, który stracił cień” – recenzja książki

Tytuł: O człowieku, który stracił cień

Autor: Joyce Carol Oates

Wydawnictwo: Rebis

Ilość stron: 552

ISBN: 978-83-80621-79-4

Agata Włodarczyk
Agata Włodarczykhttp://palacwiedzmy.wordpress.com
Nie ma bio, bo szydełkuje cthulusienki.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu