Mała dziewczynka i dorosłe problemy. Tata, który bije mamę. Mama, która nigdy się nie uśmiecha. Potwór w szafie. I lis. Lis, który kryje w sobie tajemnicę. Oto esencja Little Misfortune od Killmonday Games.
Zaczyna się niewinnie. Ośmioletnia dziewczynka, która sama o sobie mówi „mała dama”, bawi się butelką z brokatem i pluszowym jednorożcem. Nagle głos narratora oświadcza nam, że oto zaczyna się gra, ale niezależnie od tego, co zrobimy, dziś urocza panienka w berecie i tak umrze.
O co chodzi? Co czeka dziewczynkę i czy możemy jakoś zmienić jej los? Pora rozpocząć rozgrywkę i samemu się o tym przekonać.
Wszystko ma konsekwencje
Little Misfortune wymaga od nas ciągłego podejmowania decyzji. Co powiemy? Co zrobimy? Dokąd pójdziemy? Co wybierzemy? Błyskawicznie dostajemy mocny cios prosto w głowę – bo okazuje się, że jedna nierozsądnie wybrana opcja (kto odmówiłby zabawy ze szczeniaczkiem, no kto?) decyduje o tym, jaki los czeka nie tylko dziewczynkę, ale i wszystkie istoty, które spotyka.
Aby przejść całą grę, potrzeba trzech do pięciu godzin. Nie jest to więc niestety specjalnie rozbudowana propozycja, ale w rzeczywistości trzeba się sporo nakombinować, aby zdobyć wszystkie osiągnięcia oraz odkryć szesnaście lokacji, w których można „naprawić świat” brokatem, by ostatecznie wygrać i znaleźć Wieczne Szczęście.
Oto miejsce inne niż wszystkie
Choć teoretycznie świat naszej „małej damy” może wydawać się nam bliski, to tak naprawdę wszystko jest tu maksymalnie pokręcone.
Potwór w szafie to naprawdę jeszcze nic. Tutaj martwe ptaki spadają z nieba, kaczki palą skręty, chomiki walczą na noże, a mewy upijają się do nieprzytomności. W piaskownicy.
Mało? Dorzućmy do tego jeszcze wino, które dziewczynka bierze za sok, mylony z cukrem koks i pyszne „miętówki” wywołujące u niej ostre halucynacje.
Nasza bohaterka to w ogóle jest niezły element! Przez świat idzie w trzewikach i pięknym płaszczyku, a jednocześnie rzuca żarty o jajach, przeklina i pokazuje niestosowne gesty.
No i jak przystało na każdą normalną ośmiolatkę, zupełnie nie przejmuje tym, że jej oczom ukazuje się powieszony chłopiec, a obok niego stoi sztaluga z namalowanym… nie zdradzę czym, ale z pewnością niejeden gracz będzie lekko zszokowany.
A może i nie? Może to wszystko jest już tylko kwestią przyzwyczajenia?
Oceany smutku
Little Misfortune to gra przepełniona smutkiem, ale nie jest to smutek, który by gracza popychał w stronę depresji. Raczej musimy mierzyć się tutaj z przykrą refleksją na temat świata, w jakim żyjemy. W otoczeniu naszej bohaterki giną małe dzieci. Dlaczego tak się dzieje? Ile winy za to ponosi ignorancja dorosłych? I dlaczego nie widzimy twarzy ludzi przemieszczających się przez ponure ulice miasta? Kiedy dochodzimy do rozwiązania tej zagadki, to jest jak kolejny silny cios w łeb, tym razem po prostu zwalający człowieka z nóg.
Autentycznie, gdy motyw maski zostaje wyjaśniony, musiałam odejść od komputera, złapać haust świeżego powietrza i otrzeć łzę, która ukradkiem pojawiła się gdzieś w kąciku oka. W tym właśnie momencie dotarło do mnie, że Little Misfortune to jedna z najpiękniejszych i najważniejszych gier, z jakimi miałam do czynienia. Kryje się w niej tyle brutalnej prawdy o życiu, że absolutnie nie da się przejść obok tego tytułu obojętnie.
Jest pięknie! (obrzydliwie też)
Wizualnie propozycja Killmonday Games jest wyjątkowa i zachwycająca. Mamy do czynienia z prostą kreską, stonowanymi barwami i brakiem jakichkolwiek fajerwerków – a mimo to Little Misfortune wypada po prostu magicznie. Dodatkowo efekt ten podkręca rewelacyjna muzyka, która dodaje całości klimatu.
Klimat jest zresztą tym, za co bardzo tę grę doceniam. Bo niby z jednej strony cały czas czuje się jakiś niepokój, uwierające napięcie i smutek, a z drugiej – co chwilę parska się śmiechem. W jakim kierunku idzie tutaj humor, pewnie się domyślacie po tym, jak wspomniałam o jajach i skrętach, ale dodam jeszcze, że na liście osiągnięć do zdobycia jest sprawienie, żeby dziewczynka kilka razy puściła pawia. Bez ściemy!
Nie zapomnisz tej przygody
Polecam sięgnięcie po Little Misfortune, bo to naprawdę jedna z tych gier, do których wraca się myślami. Pasują do niej zarówno takie określenia, jak „prosta”, „piękna” i „urocza”, ale też „dziwaczna”, „szokująca” i „niepokojąca”. I mimo że główna bohaterka jest ośmiolatką, to zdecydowanie mamy do czynienia z propozycją wyłącznie dla dorosłych. I to najlepiej takich, którzy mają w sobie trochę wrażliwości i potrafią myśleć. Same zadania do wykonania nie są specjalnie trudne, za to przekaz, jaki niesie ta opowieść, po prostu trzeba umieć udźwignąć.
I nie każdy da sobie z tym radę.
- Fantastyczna główna bohaterka.
- Niesamowity pomysł na fabułę.
- Mocny, wgniatający w fotel przekaz.
- Piękna warstwa audiowizualna.
- Dlaczego to jest takie krótkie?!