W co wierzysz…? „Departament Prawdy. Tom 1. Koniec świata” – recenzja komiksu

-

Płaska Ziemia, Reptilianie z ukrycia rządzący światem, sfingowane przez amerykański rząd lądowanie na Księżycu – to tylko kilka teorii spiskowych, z którymi możemy się spotkać w czeluściach internetu.

Większość z nich wywołuje na naszych twarzach uśmiech politowania, ale Cole Turner zawodowo zajmuje się właśnie badaniem teorii spiskowych. Zgłębiając meandry sieci dla FBI, czytał prawdopodobnie wszystko, ale pewne tajemnice z dzieciństwa nadal nie dają mu spokoju. Po udziale w konwencie “płaskoziemców” zostaje zwerbowany do tajnej organizacji, tytułowego Departamentu Prawdy na usługach rządu Stanów Zjednoczonych. W jego szeregach nieraz przyjdzie mu zastanowić się, co jest prawdą, co fałszem i jak ludzka wiara potrafi kształtować rzeczywistość.

Chaos i mętlik

Wejście w opisaną w Końcu świata historię nie jest łatwe. Pierwsze strony pełne są dialogów, które rodzą w umyśle czytelnika kolejne pytania, nie udzielając żadnych odpowiedzi. Konfuzja jest tym większa, że rozmowy oscylują wokół wydarzeń czy osób istotnych, być może, z punktu widzenia Amerykanów, co czasami czyni je mniej zrozumiałymi dla odbiorców z innych zakątków świata, a pewne smaczki stają się trudniejsze do wyłapania lub wymagają weryfikacji. Niemniej, co bardziej obeznani w dziejach Stanów Zjednoczonych znajdą tu dla siebie kawał naprawdę dobrej, aczkolwiek pokręconej opowieści.

>>Polecamy: Jak to się wszystko zaczęło? „Diuna. Ród Atrydów. Tom 1” – recenzja komiksu<<

Może jednak martwić fakt, że fabuła komiksu skupia się na teoriach spiskowych, które poza Ameryką Północną nie stanowią większego, lub nawet jakiegokolwiek, tematu do debaty. Owszem, całość zaczyna się, jak to było już wspomniane, od konwentu „Zwolenników Teorii Płaskiej Ziemi” – ta grupa nawet w Polsce jest znana i zapuściła niewielkie korzenie. Ale jeden z rozdziałów skupia swoją narrację wokół przekonania, że Barack Obama nie urodził się na Hawajach, a w Kenii, który to temat w polskim internecie zaistniał na dzień, może dwa, i szybko został zapomniany. Przez kilka stron zastanawiałam się, czy naprawdę taka kwestia spędza sen z powiek setek (a może i tysięcy) Amerykanów.

Sam schemat działania tytułowej organizacji i misja, jaka im przyświeca, sprawiają wrażenie, że Stany Zjednoczone są „policją całego świata”, a ów cały świat to pięćdziesiąt stanów tego (wedle Wikipedii, czwartego według kryterium rozmiaru) kraju. Nie pierwszy raz spotykamy się z taką narracją, ale na kartach Departamentu Prawdy bywa ona męcząca, a po zakończeniu przygody pozostawia swoisty niesmak.

Demony przeszłości

Sporym atutem, który jednocześnie czasami uprzykrza lekturę, jest styl graficzny Końca świata. Martin Simmonds operuje barwami w dość niekonwencjonalny sposób, ilustracje często sprawiają wrażenie niewykończonych lub brudnych, co jednak bardzo dobrze wpasowuje się w chaotyczną opowieść. Zachwyca mnie organizacja paneli: są świetnie dobrane i skadrowane, nadając opowieści wrażenia „filmowości” i dynamiki. Dodatkowo, ze względu na ton historii, ujęcia zdają się być bardzo ciasne, co dodaje klaustrofobicznej atmosfery, pełnej mroku i niepokoju. Czasami, bez uprzedzenia, od czytelnika oczekuje się jednak lektury w nietypowej kolejności. I choć to nie przeszkadza w odbiorze całości, spotkawszy się z takim oryginalnym układem po raz pierwszy, można poczuć się lekko skołowanym.

Jednakże same okienka byłyby niczym, gdyby nie dało się ich wypełnić ciekawymi postaciami. Prawa rządzące światem poznajemy (na nowo) oczami Cole Turnera, agenta i analityka FBI, który zajmuje się badaniem teorii spiskowych, a te co rusz wypełzają na światło dzienne. Pomocą służy mu grupka agentów tytułowego Departamentu, tłumacząc, czym się zajmują, oraz wyjaśniając, z jakimi zagrożeniami mierzą się na co dzień. Pomimo dość małej objętości tomiku, mile zaskoczyły mnie liczba i różnorakość ciekawych bohaterów, z których każdy charakteryzuje się swoimi specyficznymi “dziwactwami”.

Gdzie leży prawda?

Departament Prawdy. Koniec świata może napotkać na polskim rynku sporo trudności. Nie tylko startuje z „przegranej pozycji”, będąc komiksem, ale też skupia się na tematach, które często nie wyszły poza teren Stanów Zjednoczonych. Odrzucić może również sposób narracji, kreujący USA jako pępek świata. Pomimo tych wad serwowany na samym początku twist fabularny intryguje i zachęca do przewracania kolejnych kartek i kontynuowania przygody, nawet po dotarciu do ostatniej strony.

departamentTytuł: Departament prawdy, tom 1: Koniec świata

Autor: Martin Simmonds i James Tynion IV

Ilustracje: Martin Simmonds

Liczba stron: 152

ISBN: 978-83-8230-255-4

Więcej informacji TUTAJ

podsumowanie

Ocena
6

Komentarz

„Departament Prawdy” ma potencjał stać się naprawdę ciekawym kawałkiem komiksu, z intrygującym światem i bohaterami. Może momentami męczyć brudną i przytłaczającą stylizacją graficzną, a “amerykocentryczna” narracja czasem kole w oczy.
Klaudia Ciurka
Klaudia Ciurkahttps://moje-czytadla.blogspot.com/
Książkoholiczka stawiająca pierwsze kroki w świecie gier wideo i planszówek. Seriale ogląda rzadko, ale od anime nie stroni. Kociara i herbatoholiczka z wyboru, okularnica z konieczności.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

„Departament Prawdy” ma potencjał stać się naprawdę ciekawym kawałkiem komiksu, z intrygującym światem i bohaterami. Może momentami męczyć brudną i przytłaczającą stylizacją graficzną, a “amerykocentryczna” narracja czasem kole w oczy. W co wierzysz…? „Departament Prawdy. Tom 1. Koniec świata” – recenzja komiksu