Tam się nie wchodzi! „Folklor” – recenzja serialu

-

Moda na dalekowschodnie kino grozy nie jest przelotnym trendem. Przeważnie lubimy oglądać filmy, podczas których odczuwamy pewien rodzaj niepokój i strachu. Założeniem twórców zazwyczaj jest przekonanie nas, że nie rządzimy swym życiem. Niemal każdy słyszał o takich tytułach jak The Ring, Klątwy, Dark Water czy Nieodebranego połączenia, gdzie próbowano przekonać widzów, że w każdej chwili może przeniknąć do naszego świata zło. Żeby dobrze zrozumieć tę serialową antologię, trzeba nam wiedzieć, że na wschodzie to czające się „zło” jest tuż obok, na wyciągnięcie ręki, a nie ukryte gdzieś za taflą lustrą, w piekle czy jakimś innym porzuconym dawno przybytku. Azjaci nie tylko dzielą się refleksjami na temat życia i przemijania, ale i są bardzo uduchowieni. I to wszystko zostało ukazane w sześciu odcinkach serialu Folklor od HBO Asia.
Coś ewidentnie tutaj straszy

Historie przedstawione w sześciu odcinkach serialowej antologii zatytułowanej Folklor rozgrywają się w różnych krajach Orientu: od Indonezji i Japonii, przez Koreę, Malezję i Singapur po Tajlandię. Każda z motywem przewodnim i nawiązaniem do lokalnych tradycji i wierzeń, z jakimi kojarzy się Daleki Wschód. W produkcji znajdziemy więc animizm i okultyzm, szamanizm, karmiczną sprawiedliwość i mściwe upiory. A także zemstę zza grobu, opętanie i egzorcyzmy. Oczywiście nie mogło zabraknąć nawiedzonych miejsc i przedmiotów oraz ogarniętych destrukcyjnymi emocjami ludzi w mniejszym lub większym stopniu zdanych na łaskę upiorów.

Tam się nie wchodzi! „Folklor” – recenzja serialu
Kadr z serialu „Folklor”

Tak naprawdę każda z przedstawionych, mrożących krew w żyłach opowieści równie dobrze sprawdziłaby się w każdym czasie. Jednak umiejscowienie ich akcji w teraźniejszości sprawia, że tym silniej odczuwamy niepokój, bo jak się okazuje, tylko pozornie nasz cywilizowany świat, głównie opierający się na racjonalizmie i technice, jest tak bezpieczny, jak tylko nam się to wydaje. Tak naprawdę jesteśmy nieświadomi tego, że demony czekają tuż obok. Dlatego bardzo zapadł mi w pamięci odcinek Nobody, rozgrywajacy się w Singapurze, autorstwa Erika Khoo, z racji pojawienia się w nim motywu zemsty ducha za wyrządzone mu za życia krzywdy. W nim też widzimy, jak bezbronnej dziewczynka zostaje brutalnie zamrodowana, a po śmierci wraca ona jako onryō z olbrzymią siłą i mocą, biorące odwet na niczego nieświadomych ludziach. Jest to jedyny, najbardziej dramatyczny i najbrutalniejszy epizod w całej antologii. I jak dla mnie, najciekawszy.

Indonezyjska opowieść A Mother’s Love ukazuje silną relację matki z synem. Kobieta zrobi wszystko, aby ochronić swego potomka przed całym złem tego świata. Chociaż ta matyczna miłość może być źle odebrana i doprowadzić do sytuacji, jaka została przedstawiona w tym odcinku. A na zagubione emocjonalnie dzieci czyha pewna zaborcza Istota.

Tam się nie wchodzi! „Folklor” – recenzja serialu
Kadr z serialu „Folklor”

Problem z odbiorem tej serialowej antologii może polegać na różnicach kulturowych między Wschodem a Zachodem. Jeżeli do tej pory nie interesowało was azjatyckie kino grozy, to pewne elementy czy symbolika, stanowiące o wyjątkowości tamtejszych horrorów, prawdopodobnie nie będą czytelne dla przeciętnego widza. Oczywiście nie wpłynie to na zrozumienie samej fabuły, aczkolwiek pełne przyswojenie kryjącego się w każdym epizodzie znaczenia może nastręczyć kłopot. Z drugiej jednak strony cieszę się, że postanowiono przybliżyć te, zwłaszcza z mojego punktu widzenia, „egzotyczne” wierzenia. To właśnie w nich kryje się sedno grozy wypływające z Folkloru: różnice kulturowe, lokalna mitologia czy samo miejsce osadzenia akcji, dla znacznej większości widzów tak obce, stają się elementami budującymi atmosferę niesamowitości i zarazem tajemniczości oraz czynnikiem napędzającym strach.

Gwóźdź programu

Twórcy poszczególnych odcinków biorą z lokalnych tradycji i wierzeń to, co w nich najlepsze, czyli chociażby całą grozę danej legendy, i próbują to zmyślnie spiąć w jakąś ekscytującą historię i upchnąć w danym im czasie. A tego nie mają za wiele, ponieważ każdy z epizodów trwa do sześćdziesięciu minut, a to zbyt mało, żeby należycie zgłębić problem. Odniosłam nawet wrażenie, że gdyby wszystkie te opowieści zostały wydłużone do pełnego metrażu, byłaby w stanie zaoferować sporo więcej, wyciskając z danej historii dodatkowe pokłady makabry i suspensu. Mimo wszystko Folklor pozostaje pozycją godną sprawdzenia, zarówno dla starych wyjadaczy dalekowschodniego kina horroru, jak i dla początkujących widzów. Po zakończeniu pozostaje jakiś niedosyt, ale również świadomość, że prawdziwe zło czai się wśród nas.

Serial obejrzałam dzięki uprzejmości

Tam się nie wchodzi! „Folklor” – recenzja serialu

Agnieszka Michalska
Agnieszka Michalska
Pasjonatka czarnej kawy i białej czekolady. Wielbicielka amerykańskich seriali i nienasycona czytelniczka książek, ale nie znosi romansów. Podróżuje rowerem i pisze fantastyczne powieści - innymi słowy architekt własnego życia.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu