Za przekazanie egzemplarza recenzyjnego gry Świrownia do współpracy recenzenckiej dziękujemy Wydawnictwu Nowa Baśń.
Kto z nas, maniaków książkowych, nie chciał choć raz napisać czegoś własnego, co poruszy serca czytelników i zostanie okrzyknięte świeżym, nowym, nietuzinkowym i po prostu fenomenalnym? Dzięki grom paragrafowym mamy możliwość poczuć się trochę jak autor i wykreować swoją własną rzeczywistość, jakbyśmy to my tworzyli fabułę. Ciekawa sprawa, prawda? Taka forma gry jest dostępna na rynku już od dłuższego czasu, a ostatnio pojawiła się ciekawa pozycja z rodzimego podwórka od Łukasza Radeckiego. Jeśli lubicie mrok oraz grozę, to zdecydowanie coś dla was.
Welcome to The Madhouse
Świrownia to stary, zapomniany i od dawna nieodwiedzany szpital psychiatryczny. Tak pieszczotliwą nazwę nadała mu okoliczna młodzież, a fakt, że budynek stoi gdzieś na końcu miasta, nadaje mu atrakcyjności. Jest miejscem, do którego udaje się wielu, ale nie wszyscy wracają. Tragiczne wypadki nakręcają spiralę plotek i domysłów. Eskapady odbywają się w nocy i to jeszcze bardziej pobudza wyobraźnię. Właśnie dlatego czwórka śmiałków postanawia wybrać się na wycieczkę, aby potem pochwalić się tym, iż przeżyli. Tylko czy na pewno?
A kto tu namieszał?
Łukasz Radecki, czyli twórca Świrowni. Gry strachu, zabiera czytelnika w ciekawą podróż, gdzie każda decyzja ma znaczenie, a jeden błąd kosztuje kogoś życie. Jako nagradzany i lubiany autor grozy wie, co może przestraszyć, a jakie zabiegi zmylą odbiorcę. Posiada wiele tytułów na swoim koncie, więc naprawdę potrafi namieszać w głowie czytelnikowi. Dodatkowo jest polskim autor, co jeszcze bardziej przyciągnęło mnie do Świrowni. Chciałam zobaczyć, jak rodzimy twórca poradzi sobie z grą paragrafową.
Z ich odmienności powstała całość
Ten typ rozrywki łączy w sobie dwa aspekty, literaturę z grą, gdzie to uczestnik decyduje, jak potoczą się losy bohaterów. Trochę jakbyśmy sami pisali powieść. Jest to ciekawy zabieg, szczególnie dla odbiorców opornych na słowo drukowane. Można napisać, że taka forma zachęca do szerzenia czytelnictwa, ponieważ nie tylko poznajemy treść, ale nawet sami ją tworzymy. Bardzo lubię, kiedy na rynku pojawia się coś nowego, co pozwala bawić się słowem pisanym.
Trzeba przyznać, że Świrownia nie jest dla każdego. Wiele mrocznych scen może wywołać niepokój, a czasem nawet przerażenie, więc osoby o słabych nerwach nie odnajdą się tu, a na pewno nie będą bawić się tak dobrze jak miłośnicy gatunku. Przeszłam książkę kilka razy i w każdym wariancie znalazłam coś, co wywołało dyskomfort psychiczny, który czuje się w sposób fizyczny.
Całość rozpoczyna się od wrzucenia na głęboką wodę, co daje namiastkę dalszej zabawy. Już w prologu poznajemy pewną postać bawiącą się bohaterami, a jednocześnie samym czytelnikiem.
Wtórne to, a jednak ciekawe
Nie mam zamiaru w żaden sposób psuć zabawy, więc nie pojawią się spoilery. Napiszę tylko, że autor zastosował kilka zabiegów, które można wcześniej spotkać w innych tworach popkultury, jednak nie umniejsza to Świrowni, wręcz przeciwnie. Nie odbiera się ich jako wtórne zastosowanie, jest to bardziej zabieg wprowadzający czytelnika w konkretny klimat, ułatwiający wczucie się w zabawę. Metoda: pamiętasz jak poznałeś/poznałaś to wcześniej? Tutaj też się tego spodziewaj.
Wykreuj coś własnego
Największym atutem Świrowni jest szansa wpływania na wersje wydarzeń. Kiedy to w jednej chwili trzeba podjąć decyzję o losie bohaterów ze świadomością, że mogliśmy właśnie ich zabić lub uratować. Ten dreszczyk niepewności przypomina mi bardzo rozgrywkę w Until Dawn. Tam również nawet najmniejsze zmiany sprawiały, że ktoś tracił życie. Dodatkowo dobrze wykreowany przez autora klimat podsyca atmosferę. Na pewno nie ma aż takiego wrażenia, jak podczas oglądania horrorów, jednak kilka razy musiałam odłożyć Świrownię, żeby odetchnąć.
Wejdźmy w to szaleństwo
Jako miłośnik horrorów i wszystkiego, co mroczne, bawiłam się przednio i myślę, że jeszcze nie raz sięgnę po Świrownię. Niestety nie przeszłam każdej dostępnej wersji, ale nie ma tego złego, zostanie mi też zabawa na potem. Tytuł przekonał mnie głównie możliwością decydowania o fabule, ale również ciągle rosnącym napięciem, psychodelicznym sznytem i tematyką starego szpitala psychiatrycznego. Jest to ten typ rozrywki, że kiedy już zakończysz podejście, chcesz znowu sięgnąć po książkę, żeby zobaczyć, jak to skończy się tym razem i co tam autor zgotował. Na uwagę zasługuje fakt, iż każda próba daje inną perspektywę, ale również odmienne wrażenia. Zdecydowanie polecam, bo mało jest tego typu rozrywki na rynku, a ta zdecydowanie wybija się na tle konkurencji.
Autor: Łukasz Radecki
Liczba graczy: 1
Liczba stron: 250
Wydawnictwo: Nowa Baśń