Goferki, mordeczko. „Stranger Things: Atak łupieżcy umysłów” – recenzja gry

-

Jeżeli z jakiegokolwiek powodu, a może ich być naprawdę sporo, chcielibyśmy poczuć klimat miasteczka Hawkins, to mielibyśmy kilka opcji. Wyśmienicie sprawiłoby się kolejne zbindżowanie serialu. Moglibyśmy pograć w Dungeons & Dragons, walcząc z okropniastym demogorgonem, lub wymyślić własne nadprzyrodzone wydarzenia w grze fabularnej Tales from the Loop. Istnieją także gra mobilna, licencjonowane gadżety i grupki miłośników serialu na mediach społecznościowych. Dla fanów gier bez prądu mam jednak coś specjalnego. Taką Mafię, tylko prostszą. Taką grę, o dosyć unikalnej mechanice. Taką propozycję spędzenia wieczoru, gdzie próbujemy łupieżyć umysły innych. Takie karciane Stranger Things.

Rok 2022 z pewnością można uznać za owocny dla Joeya Vigoura. Na rynku, co prawda zagranicznym, pojawiło się kilka nowych pozycji jego autorstwa. Jedną z nich jest właśnie Stranger Things: Atak łupieżcy umysłów. Nie miałem okazji zagrać w inną grę tego twórcy, popularny Growl, ale zasady w obu tytułach są prawie identyczne. Z tego powodu pokuszę się o nazwanie gry inspirowanej Hawkins po prostu skórką poprzedniej produkcji.

Za przyczyną magii wydawnictwa Rebel na polskim rynku ukazała się wersja inspirowana popularnym serialem. Jest to jedyna pozycja tego autora dostępna nad Wisłą, więc nie będziemy mieć dylematu, wybierając wariant. Nasuwa się zatem pytanie, czy warto dać jej szansę?

„Stranger Things: Atak łupieżcy umysłów” – recenzja gry
Stranger Things: Atak łupieżcy umysłów

Witajcie lata osiemdziesiąte

Niewielkie pudełko od pierwszego momentu wprowadza nas w niepowtarzalny klimat serialu. Na froncie możemy zauważyć charakterystycznych bohaterów produkcji Netflixa, czyniąc zarzutkę na fanów. Oczywiście znajomość wydarzeń z serialu nie jest zupełnie wymagana, chociaż od razu to jakoś człowiekowi lepiej, gdy rozumie scenerię. Bez obaw, w tej recenzji postaram się nie zdradzić zbyt wielu fabularnych zawijasów.

Wnętrze pudełka również jest świetnie zaprojektowane. Całość prezentuje się ślicznie, elementy gry nie fruwają luzem, a wyciąganie z wypraski nie sprawia żadnych problemów. Wszystko jest tak ładnie dopasowane i w ogóle super. Jedno z moich ulubionych pudełek.

„Stranger Things: Atak łupieżcy umysłów” – recenzja gry
Stranger Things: Atak łupieżcy umysłów

Komponentów w grze jest stosunkowo mało. Otrzymujemy stosik kart oraz zestawik dużych podstawek pod piwo w postaci krążków postaci. Przedstawiają one bohaterów serialu i w zasadzie to służą tylko do określania, czy nasza wybraniec jest jeszcze przytomny. Niemniej, dodają super klimacik, a dzieciaki mają pretekst do kłótni podczas wybierania najlepszego awatara. Jakościowo jednak nie stoją one na najwyższym poziomie. Po kilku starciach z łupieżcą umysłów oraz drewnianym stołem, krążki mają lekko zniszczone krawędzie. Boję się, co będzie dalej, a na pięćdziesiąt procent nie jestem opętany.

Wspomniane wyżej karty dzielą się na dwa rodzaje – przygody i spotkania. Te pierwsze są wykorzystywane podczas większej części zabawy i stanowią swego rodzaju szkielet mechaniki. W ich prostocie jest metoda, składają się bowiem tylko z nazwy oraz grafiki. Występują w pięciu rodzajach, ale w głębię zasad zanurzymy się później. Graficznie karty są w porządku, całkiem ładne i klimatyczne.

Drugi rodzaj kartoników to karty spotkania. Wykorzystamy je rzadziej w rozgrywce, ale wprowadzają pewne zamieszanie w grze. Każde ze spotkań ma jakiś inny efekt, opisany bezpośrednio na blankiecie. Do tego oczywiście tematyczna grafika musi być. Całość prezentuje się zacnie, chociaż bez fajerwerków. Słowem podsumowania – komponenty pozwolą z pewnością zagrać wiele przyjemnych partii, o ile nie zniszczą się podczas masowego użycia. Zalecam koszulkować.

Zauważyłem także ciekawy problem – tytuł na froncie pudełka brzmi Stranger Things: Attack of the Mind Flyer, co sugeruje, że gra jest w języku angielskim. Nic bardziej mylnego, lecz zastanawiam się, czy to celowy zabieg. Obawiam się, że może zniechęcić osoby nieznające języka Szekspira.

„Stranger Things: Atak łupieżcy umysłów” – recenzja gry
Stranger Things: Atak łupieżcy umysłów

Wróg pośród nas

Przygotowanie do gry jest niezwykle proste i intuicyjne. Na początek każdy z graczy bierze jedną płytkę postaci przedstawiającą jego ulubionego bohatera. W międzyczasie ochotnik musi wybrać z talii odpowiednią, zależną od długości listy użytkowników, liczbę kart gofrów oraz łupieżcy umysłów. Następnie powinien rozdać wszystkim uczestnikom po jednej karcie przygody. Otrzymany kartonik decyduje,. Jak łatwo się domyślić, zgarnięcie łupieżcy umysłów oznacza, że naszym celem będzie opętanie pozostałych uczestników zabawy. W pozostałym przypadku musimy po prostu pozostać przy życiu i zdrowych zmysłach. Bułka z masłem, sklep z lodami.

Oczywiście to nie koniec przygotowań rozgrywki. Każdy z graczy dostaje także trzy kolejne losowe karty z talii. Następnie pozostałe kartoniki miksujemy z trzema kartami przygód i tworzymy z tego stos, z którego będziemy dobierać w trakcie rozgrywki. W tym momencie już jesteśmy gotowi do rozpoczęcia zabawy. Zaczyna najmłodszy gracz.

W swojej turze każdy uczestnik odkrywa wierzchnią kartę ze stosu na środku stołu, pokazuje ją wszystkim i po naradzie z innymi osobami wręcza kartonik wybranemu towarzyszowi zabawy. Narada jest tutaj kluczowa, ponieważ dobre wczucie się w sytuację i kombinowanie, kto może być opętany, stanowi korpus całej rozgrywki. Wygrana wymaga dobrego blefowania i napuszczania na siebie innych osób.

W tym momencie zapewne nasuwa się pytanie, co daje zbieranie kart na ręce. Otóż, jeżeli w jakimkolwiek momencie uzbieramy trzy karty łupieżcy umysłów, to dołączamy do zespołu opętanych i stamtąd nie ma już powrotu. Nasz warunek zwycięstwa się zmienia. Karty łupieżcy można niwelować przez wspomnienia, inny typ kartoniku, który pozwala bronić się przed zakusami złych graczy.

Niezwykła wędrówka po szlaku. „Parki” – recenzja gry planszowej

Drugą mechaniką ukrytą w otrzymywanych kartonikach są silne ciosy. Uzbieranie trzech takich oznacza utratę przytomności przez bohatera. Od tego momentu gracz nie może się odzywać, nie bierze także udziału w rozgrywce. Wciąż jednak wygrywa, jeżeli jego zespół odniesie wiktorię. Silne ciosy są niwelowane przez karty pomocnej dłoni.

Ostatni typ blankiecików przygody to gofry. Nie mają one żadnego efektu. Decyzja, komu je dajemy, zazwyczaj nie gra roli. Możemy je wsunąć głodnemu uczestnikowi, by popsuć mu humor. Bycie opętanym zobowiązuje, hihi.

Pośród głównego stosu dobierania możemy także znaleźć karty spotkań. Każda z nich wywołuje unikalny efekt opisany na karcie. Na przykład dostajemy szansę podejrzeć rękę wybranego. Potem zawsze następuje etap przekazywania kart. Polega on na tym, że każdy uczestnik podarowuje po jednej karcie jakiemuś sąsiadowi. Poszczególne osoby po otrzymaniu prezencików muszą jednak je przetasować, co sprawia, że nie wiemy, kto nam dał konkretny blankiet. Istnieje tutaj ważna zasada. Kartonik łupieżcy umysłów przekazać może tylko opętany, co sprawia, że infekując sąsiada, zdradza swój stan. Zwłaszcza że zaleca się później śmiało rozmawiać o zawartości swojej ręki. Wymagane jest ostrożne ważenie ryzyka.

Gra toczy się do momentu, aż skończy się talia główna lub pozostanie tylko maksymalnie dwóch graczy przytomnych. Wtedy następuje wielkie rozstrzygnięcie wyniku. Zespół opętanych wygrywa tylko, jeżeli nie pozostał żaden przytomny i niezainfekowany gracz.  W przeciwnym wypadku uczestnicy będący pod wpływem łupieżcy umysłów mogą wywarczeć swoje zadowolenie ze zwycięstwa.

„Stranger Things: Atak łupieżcy umysłów” – recenzja gry
Stranger Things: Atak łupieżcy umysłów

Mafia w Hawkins

Od razu muszę się przyznać, że gra mnie kupiła. Jest to świetny tytuł oparty na mechanice blefu, którą uwielbiam. Bardzo podoba mi się pomysł rozdawania kart. Każda tura wymaga przemyślenia i przedyskutowania sytuacji z innymi. Trzeba się jednak liczyć z tym, że po prostu możemy być okłamywani i w zasadzie do samego końca rozgrywki nie wiemy, jak naprawdę prezentuje się sytuacja.

Potencjalnym problemem jest wymaganie skupienia graczy nad partią. Zdarzyło mi się bawić w gronie, które było zajęte rozmową, i po prostu rozgrywka opierała się na dawaniu kart losowej osobie. Ponadto nie ma żadnej blokady przed szybkim dołączeniem do zespołu opętanych na początku zabawy, co daje im poważne ułatwienie zwycięstwa. Da się to zauważyć czasami podczas zabawy w małym gronie.

Sama liczba graczy jest bardzo elastyczna. Minimum wymagane do zagrania to cztery osoby, zaś uczestników może być nawet dziesięciu. Co warte odnotowania, tytuł fenomenalnie się skaluje i wrażenia z rozgrywki są podobne, niezależnie od liczebności zespołów. Ponadto poszczególne partie rozgrywa się bardzo szybko, powinny bowiem zamknąć się poniżej pół godziny.

Zasady są proste do wytłumaczenia, więc próg wejścia jest niski. Śmiało pogramy z dziećmi, o ile przedłożymy im tematykę w trochę lżejszej formie. To wszystko sprawia, że dostajemy niewielki i szybki, ale bardzo uniwersalny tytuł, który może dostarczyć wiele frajdy przy różnych okazjach. Co prawda, pudełko zostało zaprojektowane do zabrania w podróż, więc tu by należało kombinować.

Licencjonowanie tytułu na podstawie hitu z Netflixa jest obusiecznym ostrzem. Z jednej strony miłośnicy serialu od razu zauważą grę, jednak jeżeli ktoś nie lubi tej produkcji, to trzeba będzie go przekonać do rozgrywki.

Podsumowując, dostajemy naprawdę świetny tytuł, który warto mieć w kolekcji. Okazji do wyciągnięcia go z pewnością znajdziemy sporo. Dodatkowo jesteśmy w okresie premiery najnowszego sezonu serialu, więc to temat na czasie. Można wrzucić focię na fejsbuki i poszpanować.

Na tym polega życie. Trzeba szpanować zanim zostaniemy opętani.

Goferki, mordeczko. „Stranger Things: Atak łupieżcy umysłów” – recenzja gryTytuł: Stranger Things: Atak łupieżcy umysłów

Liczba graczy: 4-10

Czas gry: ok. 20 minut

Wiek: 10+

Wydawnictwo: Rebel

 

 

Za przekazanie gry Stranger Things: Atak łupieżcy umysłów Jabby do recenzji dziękujemy wydawnictwu Rebel, więcej o grze przeczytacie tutaj.

Goferki, mordeczko. „Stranger Things: Atak łupieżcy umysłów” – recenzja gry

podsumowanie

Ocena
9

Komentarz

Lekka i przyjemna gra. Idealna dla towarzystwa, które lubi kłamać i „Stranger Things”.
Jakub Socała
Jakub Socała
Indywidualista, intelektualista, idealista, informatyk. Miłośnik Gothica, dobrej kuchni i eksperymentowania. Geek, nerd i kujon, co w domu wysiedzieć nie może.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Lekka i przyjemna gra. Idealna dla towarzystwa, które lubi kłamać i „Stranger Things”.Goferki, mordeczko. „Stranger Things: Atak łupieżcy umysłów” – recenzja gry