Ziarno życia spłodziło wątły krzak. „Seed of Life” – recenzja gry

-

Seed of Life zwróciło moją uwagę ciekawym opisem oraz ładnymi grafikami na platformie Steam. Liczyłam, że będzie to gra odpowiednia dla takiego niedzielnego gracza jak ja. Napotkawszy jednak pewne trudności, zwróciłam się o pomoc do osoby, która posiada bogatsze doświadczenie z grami wideo. Okazało się, że nasze odczucia nie są zbyt odmienne. Zapraszam zatem na opinię będącą konsolidacją spostrzeżeń poczynionych przez gracza-amatora oraz wyjadacza wirtualnych rozrywek.
Umierająca planeta

Akcja gry rozgrywa się na umierającej planecie, Lumii, na której nie mieszka już nikt… poza nastoletnią Corą oraz jej dziadkiem. Staruszek zostawia wnuczce enigmatyczną wiadomość i wysyła ją w podróż mającą na celu ocalenie globu. Dziewczyna musi odnaleźć tytułowe ziarna i aktywować je nim będzie za późno. Na drodze do celu stają jej liczne przeszkody, ale dzięki pomocy pewnego duszka, który umożliwia Corze korzystanie ze zbawiennej mocy magicznej substancji lumium, misja staje się nieco łatwiejsza do wykonania. Czy protagonistka zdąży ocalić swój świat przed zagładą?

Jak nie kijem, to talizmanem

Seed of Life to gra przygodowo-platformowa z elementami akcji. Protagonistka, przemierzając kolejne półotwarte lokacje, zyskuje nowe umiejętności i przy ich pomocy wykonuje pomniejsze zadania.

Ziarno życia spłodziło wątły krzak. „Seed of Life” – recenzja gry

Głównym motorem całej rozgrywki jest eksploracja wspomnianych poziomów (których sumarycznie w grze są trzy), odblokowywanie skrótów poprzez otwieranie „magicznych” barier (na modłę Dark Souls) oraz rozwój bohaterki poprzez „wchłanianie” coraz to większych ilości życiodajnego lumium i zwiększanie możliwości noszonego przez nią talizmanu. W grze nie ma walki, a przeciwników w niej występujących (całe dwa rodzaje) należy omijać szerokim łukiem, skradając się lub salwując ucieczką.  

Ziarno życia spłodziło wątły krzak. „Seed of Life” – recenzja gry

W miarę postępów, Cora, dzięki mocy talizmanu, zyskuje nowe umiejętności aktywowane za pomocą lumium. Są one dość sztampowe i czasami właściwie… niepotrzebne (poza szybszym biegiem – ten często się przydawał). Dwie umiejętności, odblokowywane pod sam koniec rozgrywki, wyglądają na wymuszone, jakby twórcom przypomniało się, że by uniknąć nudy, warto udostępnić bohaterce jeszcze jeden nowy talent. Nie przeczę, stanowią ciekawe rozwinięcie, ale jednocześnie wprowadzono je za późno, uniemożliwiając pozbycie się opisanego wcześniej wrażenia. 

Quo vadis Cora? 

Seed of Life trochę kuleje, jeśli chodzi o design lokacji. Twórcy postanowili zrezygnować z jasnego wytyczenia drogi, którą mógłby podążać gracz. Udostępniony odbiorcy specyficzny kompas, wskazujący kierunek dalszej podróży, wbrew oczekiwaniom, także nie pomaga, gdyż – jak na tego typu urządzenie przystało – wskazuje on lokalizację celu marszu. W żaden sposób nie sygnalizuje, dokąd iść, by dotrzeć do owej destynacji. Z tego powodu można utknąć w jednym miejscu na wiele minut, bezskutecznie próbując znaleźć przejście „w lewo”, a później dowiedzieć się, że tak naprawdę trzeba iść „w prawo” i okrężną drogą podążyć ku pożądanej pozycji na mapie.

Okazało się to szczególnie uciążliwe z punktu widzenia osoby, która z grami wideo ma do czynienia rzadko i nie jest rozeznana w najczęstszych sztuczkach, jakich używają projektanci do „ukrywania” przejść. Osobiście, po wielu bezowocnych okrążeniach planszy i wobec braku jakichkolwiek wskazówek na temat dalszego ciągu wyprawy, wyłączyłam grę i przez kilka dni nie chciałam do niej wracać. Ostatecznie tę „geograficzną” zagadkę udało mi się rozwiązać dzięki znalezionemu w Internecie poradnikowi – ale chyba nie o to chodzi w wirtualnej rozrywce.

Mało pomocna okazała się także jedna z podpowiedzi, jakich udzielali twórcy na ekranach ładowania: „Jeśli masz wątpliwości, użyj mocy wizji”. Ma ona sporo sensu i czasami może wybawić gracza z opresji, jednak wspomniana umiejętność zużywa, notabene dość szybko, zapasy lumium. Tego, zwłaszcza na początku, jest niewiele, więc przejście po „magicznie widocznych” platformach stanowi niełatwy test zręczności – bo gdy kończy się moc, całkowicie znika także owa nadzwyczajna powierzchnia, a bohaterka spada w przepaść. 

Gdzie mam to włożyć? 

Seed of Life wyróżnić można trzy rodzaje zagadek logicznych. Za pierwszy uznaję wspomniany powyżej design poziomów oraz wyzwania środowiskowe oparte na znikających platformach, dalekich skokach czy innym wykorzystaniu umiejętności bohaterki. Jak zaznaczyłam, tego rodzaju rozwiązania nie przypadły mi do gustu, a niektóre z elementów platformowych stawały się niemal niemożliwe do pokonania, zwłaszcza dla osoby niezaznajomionej z podobnymi mechanizmami.

Drugą kategorię wyzwań logicznych stanowi układanie wzorów przy tak zwanych „piedestałach”. To zadania raczej nieskomplikowane, choć pierwsze spotkanie może wprowadzić trochę zamieszania ze względu na całkowity brak jakichkolwiek wyjaśnień ze strony twórców. Kolejne wystąpienia tych zabaw, gdy znamy już zasady – pomimo wzrastającego poziomu trudności – nie powinny sprawić większego problemu nawet młodszym graczom. Niemniej podobał mi się ten elementy rozgrywki i stanowił uspokajającą odskocznię od dość frustrujących sekwencji platformowych.

Ostatni typ zagadek to unikatowe połączenie elementów logicznych (układanie wzorów) i platformowych. Jako że pojawiają się one na sam koniec rozgrywki i wymagają wykorzystania ostatniej z dostępnych umiejętności, nie chcę zdradzić zbyt wiele. Napiszę więc tylko, że wykonanie mogłoby być lepsze.

Ziarno życia spłodziło wątły krzak. „Seed of Life” – recenzja gry
Obraz malowany światłem

Seed of Life wyróżnia się przyjemną dla oka grafiką oraz bardzo dobrymi efektami świetlnymi. Pomimo frustrującego od strony rozgrywki designu lokacji, gra świateł sprawia, że od czasu do czasu jest na czym zawiesić wzrok. Niestety piękne pejzaże potrafią oszpecić niskiej jakości tekstury na niektórych elementach otoczenia. Na tym tle nieco słabiej wypadają postaci Cory i jej dziadka, szczególnie gdy przyjrzymy się im bliżej. Dość sztywne animacje podczas reżyserowanych sekwencji oraz wiecznie szeroko otwarte oczy przydawały bohaterce przerażającej aury.

Przechodząc do kwestii audio – w grze nie uświadczymy zbyt wielu elementów muzycznych. Dźwięki otoczenia stanowią poprawny dodatek, ale dubbing brzmi, kolokwialnie ujmując, płasko. Zakładam, iż wynika to z ograniczeń budżetowych, jednak wydaje mi się, że wprowadzenie fikcyjnego języka lub bełkotu (jak w serii The Sims czy Animal Crossing) mogłoby być dobrą alternatywą dla pozbawionych emocji monologów serwowanych przez Corę. Jednocześnie wybrany przez twórców sposób prowadzenia fabuły za pomocą scenek tworzonych na silniku gry oraz dialogów między postaciami poniekąd wymusza uwzględnienie w grze kwestii mówionych – same napisy pewnie by nie wystarczyć w takiej sytuacji. 

Dla kogo ten krzaczek?

Ciężko mi ocenić, komu dedykowane jest Seed of Life. Przyjemna dla oka, choć prosta, grafika i nieskomplikowana fabuła zdają się sugerować, iż twórcy przygotowali grę z myślą o młodszych graczach. Niestety obawiam się, że mało angażujący początek gry i częste problemy z odnalezieniem właściwej ścieżki mogą ich zniechęcić. Z kolei starszy odbiorca, który uruchomi grę dla rozrywki, bez wątpienia zwróci uwagę na niedostatki muzyczno-gameplayowe, a w tych momentach, gdy trudniej odnaleźć drogę, może się bardziej sfrustrować niż zrelaksować.

Zbyt niski budżet?

Warto wspomnieć, że obecnie gra na Steam kosztuje niecałe osiemdziesiąt złotych. Nie jest to wygórowana cena, jednak brak wciągających mechanik i raczej niewielką długość gry (da się ją ukończyć w około cztery godziny) nie usprawiedliwiają takiej kwoty. Seed of Life bliżej do tanich gier, które były swego czasu sprzedawane w kioskach za około dwadzieścia złotych. 

Podchodziłam do recenzowanej gry ze sporymi nadziejami. Jako „casualowy” gracz, nie stawiałam wysokich wymagań, liczyłam na przyjemną rozrywkę z przyjemną dla oka oprawą graficzną. Niestety zawiodłam się niemal na każdym froncie. Twórcy przygotowali ładną grafikę, mieli ciekawy pomysł na historię oraz mechaniki, jednak produkt końcowy zdaje się być zbyt krótki, by oddać im należyty szacunek. Zakończenie sugeruje kontynuację tej przygody, ale chyba ją sobie odpuszczę.

Ziarno życia spłodziło wątły krzak. „Seed of Life” – recenzja gry

  • Ciekawy pomysł na historię
  • Ładnie wykonane efekty świetlne
  • Krótka

Ziarno życia spłodziło wątły krzak. „Seed of Life” – recenzja gry

  • Level design
  • Projekt postaci 
  • Słabe wykorzystanie umiejętności bohaterki w ramach zagadek środowiskowych 
  • Krótka

podsumowanie

Ocena
5

Komentarz

"Seed of Life" to przyjemna wizualnie, lecz krótka przygodówka, której mechaniki i fabuła ucierpiały przez zbyt niski budżet.
Klaudia Ciurka
Klaudia Ciurkahttps://moje-czytadla.blogspot.com/
Książkoholiczka stawiająca pierwsze kroki w świecie gier wideo i planszówek. Seriale ogląda rzadko, ale od anime nie stroni. Kociara i herbatoholiczka z wyboru, okularnica z konieczności.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

"Seed of Life" to przyjemna wizualnie, lecz krótka przygodówka, której mechaniki i fabuła ucierpiały przez zbyt niski budżet. Ziarno życia spłodziło wątły krzak. „Seed of Life” – recenzja gry