Pustynny detektyw/rebeliant. „Diuna. Sekrety Rodu” – recenzja gry planszowej

-

Już wiem, czym jest przeznaczenie. Pewnej spokojnej niedzieli siedzę wygodnie w fotelu i czytam książkę, a konkretniej e-booka Diuny Franka Herberta. Zbliżam się do końca lektury (ostatni rozdział, gdzie wszyscy zaczynają żyć długo i szczęśliwie, wiadomo), aż tu nagle smartfon powiadamia mnie o nowym mailu. Nasza redakcja pyta, czy nie chciałbym przypadkiem zrecenzować najnowszej planszówki z uniwersum Diuny, Sekretów Rodu.

Ewidentnie jestem Wybrańcem Szej-huluda, piaski Arrakis mnie wzywają.

Źródło

Na początek musimy sobie wyjaśnić parę rzeczy, by uniknąć nieporozumień. Diuna. Sekrety Rodu fabularnie opiera się na filmie w reżyserii Denisa Villeneuve’a, ten natomiast powstał na podstawie powieści. W ostatecznym rozrachunku więc wygląda na to, iż zarówno fani powieści jak i wersji kinowej powinni być zadowoleni. Nawet nadruk na pudełku, przedstawiający trójkę aktorów, wygląda klimatycznie, a w instrukcji przewijają się cytaty z pierwszego tomu serii. Puentując: głęboko zalecam, by po omawianą tu planszówkę sięgnąć dopiero po seansie lub lekturze treści źródłowych. Dużo szybciej i prościej wchłonie was wtedy pustynny świat Arrakis, a i więcej zrozumiecie z tej recenzji. Co prawda aplikacja (o niej za chwilę) posiada całkiem niezłe intro, jednak tłumaczy ono jedynie niezbędne podstawy. No i powiedzmy sobie szczerze, w kwestii wprowadzenia do świata przedstawionego nikt nie dorówna Cate Blanchett w Drużynie Pierścienia.

Diuna Sekrety Rodu
Diuna Sekrety Rodu
W krainie Arrakis…

Harkonnenowie szaleją, uciskając rdzenny lud planety, Fremenów. A ponieważ każda akcja powoduje reakcję (Newton chyba coś o tym wspominał) bardzo szybko rodzi się rebelia, której to oczywiście zostajemy członkiem. A właściwie przyłącza się do niej cała nasza drużyna, ponieważ niezależnie od faktycznej liczby graczy, w przygodzie zawsze bierze udział czwórka bohaterów. Nadmiar postaci zmienia się po prostu w sojuszników, o delikatnie innych startowych bonusach niż zazwyczaj. W pełni rozumiem ten zabieg: dzięki temu twórcy mogli zrezygnować ze sztucznie wykreowanych poziomów trudności zależnych od liczby uczestników, a sami gracze mają namiastkę indywidualności w postaci odrębnych planszetek. Poza tymi ostatnimi w pudełku znajdziemy jeszcze karty spotkań, ilustracji, mapy, tor czasu oraz arkusze wydarzeń: prolog oraz trzy rozdziały. Ale najpierw musimy założyć konto na pewnej niepozornej stronie.

Diuna Sekrety Rodu
Diuna Sekrety Rodu
…gdzie zalegli Harkonnenowie

Oczywiście wszystko tłumaczy instrukcja, jedna z najbardziej przejrzyście oraz czytelnie zbudowanych, z jakimi się spotkałem. Po ustaleniu loginu i hasła we wspomnianej aplikacji otrzymacie dostęp do wprowadzającego intro (powtarzam: całkiem niezłego), księgofilmów wideo i kronik pisanych. Sama aplikacja nie prowadzi graczy poprzez historię, jak choćby w Dzieciach Żmijowego Lasu. Jest bardziej dodatkiem, a przede wszystkim świetnym wykorzystaniem zdobyczy technologicznych XXI wieku. Dlaczego mamy czytać o historii danej rodziny arystokratów, jeśli możemy obejrzeć klimatyczną animację, która wszystko nam wyjaśni? No i oczywiście po skończonym rozdziale z jej pomocą zdamy raport, pozwalający pchnąć fabułę do przodu.

Rdzeń mechaniki Sekretów Rodu stanowią karty spotkań: odbycie każdego z nich (przeczytanie zawartości konkretnego kartonika) przesuwa znacznik na torze, zbliżając graczy do końca rozgrywki. W danym rozdziale możemy uczestniczyć w określonej ich liczbie: zawsze niewystarczającej, nawet w prologu świetnie pełniącym rolę samouczka. Chcesz porozmawiać z najemnikiem a potem wrócić się do miasta i przeszukać magazyn? No niestety, ale każda czynność kosztuje i zawsze zostaną niewykorzystane ścieżki. Pula informacji nigdy nie będzie pełna, nie polecam więc grać solo. Im więcej osób główkuje nad rozwiązaniem, tym większa szansa na znalezienie prawidłowych rozwiązań.

Diuna Sekrety Rodu
Diuna Sekrety Rodu
Kto? Co? Kiedy?

Każdy rozdział opowiada część historii oraz stawia przed uczestnikami zadanie znalezienia odpowiedzi na inne pytania. Cele rozgrywki dzielą się na główne i dodatkowe, a w ich osiąganiu graczom pomagają spotkania, karty ilustracji oraz wspomniane archiwa aplikacji, ale przede wszystkim muszą polegać na własnym intelekcie. Rebelianci bowiem to w znacznej części szpiedzy i detektywi: rozmawiają z mieszkańcami, płacą informatorom, przekupują żołnierzy, przeszukują magazyny… A po drodze zdobywają doświadczenie odblokowujące dodatkowe, jednorazowe zdolności, reprezentowane przez specjalne naklejki. Biorąc pod uwagę wszystkie te aspekty oraz naprawdę sporą ilość tekstu do czytania, Diuna Sekrety Rodu skręca gatunkowo ku fabularnemu RPG. Sugerowałbym nawet, by oddelegować osobnego gracza, by spełniał rolę swoistego mistrza gry, dbającego o klimat, prawidłowy wydźwięk spotkań oraz prezentację animacji. Ta opcja naprawdę się sprawdza.

Diuna Sekrety Rodu
Diuna Sekrety Rodu
Muad’Dib byłby zadowolony

Sekrety Rodu to cztery części świetnej historii w klimacie Diuny. Suma spotkań może mieć poważne konsekwencje i ujawnić naszą rebelię, a ostatni etap fabuły dodaje punkty zwycięstwa, by gracze mogli określić poziom swej szpiegowskiej biegłości. Grę można przerwać w każdej chwili (wystarczy kawałek papieru i ołówek, by zapisać postępy), ale polecam to robić tylko pomiędzy rozdziałami, inaczej sporo stracicie na imersji. Zresztą, przejście całości opowieści zajmie wam około trzech godzin, możecie więc pokusić się o jednorazowe podejście.

W kwestii regrywalności… Małym problemem są naklejki umiejętności: zawsze można z nich zrezygnować albo zasłonić starą przy pomocy nowej. A gdy się skończą, po prostu zapisać dodatkową zdolność postaci na kartce: w tej kwestii zdecydowanie nie jest to tytuł typu Legacy. Większy mankament to powtarzanie rozdziałów – jak najbardziej możliwe, wręcz wskazane, by poznać wybory, z których trzeba było zrezygnować. Sam zresztą zamierzam ponownie ograć tytuł, po części także, by poprawić końcowy wynik. Pamiętajcie jednak, iż sam rdzeń historii, postacie i cele rozdziałów pozostaną bez zmian. Sądzę jednak, że przy blisko siedemdziesięciu kartach spotkań (nierzadko dwustronnych, o ilustracjach nie wspomnę) Sekrety Rodu warte są poznania nawet kilkukrotnie.

Pustynny detektyw/rebeliant. „Diuna. Sekrety Rodu” – recenzja gry planszowejTytuł: Diuna: Sekrety Rodu

Liczba graczy: 1 – 4

Wiek: 12+

Czas rozgrywki: 90 – 180 min

Wydawnictwo: Portal Games

 

 

Za przekazanie gry do recenzji dziękujemy wydawnictwu Portal Games, więcej na jej temat przeczytacie tutaj.

Pustynny detektyw/rebeliant. „Diuna. Sekrety Rodu” – recenzja gry planszowej

podsumowanie

Ocena
8

Komentarz

Nieoczekiwane, acz bardzo dobre połączenie Detektywa w realiach szpiegów rebelii. Zdecydowanie będę wracał do Sekretów Rodu, by odkrywać na nowo tajemnice pustynnej Arrakis.
Przemysław Ekiert
Przemysław Ekiert
W wysokim stopniu uzależniony od popkultury - by zniwelować głód korzysta z książek, filmów, seriali i komiksów w coraz większych dawkach. Popijając nowe leki różnymi gatunkami herbat, snuje głębokie przemyślenia o podboju planety i swoim miejscu we wszechświecie. Jest jednak świadomy, że wszyscy jesteśmy tylko podróbką idealnych postaci z telewizyjnych reklam.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Nieoczekiwane, acz bardzo dobre połączenie Detektywa w realiach szpiegów rebelii. Zdecydowanie będę wracał do Sekretów Rodu, by odkrywać na nowo tajemnice pustynnej Arrakis.Pustynny detektyw/rebeliant. „Diuna. Sekrety Rodu” – recenzja gry planszowej