Po premierze Czerwonej Noty, gdzie obok Gal Gadot i Dwayne’a Johnsona zagrał Ryan Reynolds, otrzymujemy kolejny film akcji z gwiazdą Deadpoola w roli głównej. Tym razem produkcja podejmuje motywy science-fiction, a dokładniej podróże w czasie, a sam Reynolds dostaje ciekawszą postać do odegrania i w końcu może się popisać. Jak więc wypada Projekt Adam? Czy warto poświęcić półtorej godziny na bardzo klasycznego akcyjniaka sci-fi?
Dałem imię temu psu
Nie wychodząc poza to, co ujawniono w zwiastunach, Projekt Adam przedstawia ciekawą historię niejakiego Adama Reeda, dwunastolatka z dość niewyparzonym językiem, który ma niebywałą przyjemność poznać siebie… starszego o 30 lat. Czterdziestoletni Adam przybył z roku 2050 w ramach misji ratunkowej, ale został postrzelony. Dwóch bohaterów, podobnych, a jednak różnych, musi współpracować, aby odkryć tajemnicę podróży w czasie. Brzmi dość prosto… I po prawdzie to takie właśnie jest. Oczywiście Projekt Adam oferuje więcej niż ten jeden zwrot akcji, ale w bardzo ogólnym rozrachunku fabuła tego filmu ma posmak produkcji kina akcji klasy B. Okazuje się nieprzesadnie skomplikowana, ale na tyle ciekawa, by dać powód do oglądania do końca.
>>Polecamy: A w tle słychać warkot piły. „Teksańska masakra piłą mechaniczną” – recenzja filmu<<
Jak zwykle, kiedy na ekranie pojawia się Ryan Reynolds, przejmuje on pałeczkę i rozkręca akcję swoim charyzmatycznym, acz zabawnym, sposobem bycia. W przeciwieństwie do Czerwonej Noty, w której wcielił się w Nolana Bootha – postać mało ciekawą, bez większej głębi, stanowiącą jedynie podstawkę do tego, by rzucał głupie i płytkie teksty –Adam Reed jest wielowarstwowy i aktor ma okazję zabłysnąć. Widać, że niemalże cały film został pod niego skrojony: rola podobna do Deadpoola, cięte, ale przemyślane żarty, ciągła dynamika i satysfakcjonujące sceny walki. Warto jednak zaznaczyć, że jego kreacja to tylko „połowa” postaci.
Poza personą odgrywaną przez Reynoldsa dostajemy ciekawą relację starszego Adama z młodszym. Jak często można się przyczepić do tego, że dzieci grają sztucznie, bez większych emocji, jakby recytowały kwestie, tak Walker Scobell odwalił kawał dobrej roboty, nadążając za swoim bardziej doświadczonym współpracownikiem. Nie dość, że świetnie pasuje wizualnie do młodszej wersji Reynoldsa, to jeszcze dynamika postaci i jej relacje ze starszym sobą cudownie napędzają kolejne minuty tej produkcji. Fakt, kiedy poznajemy dwunastoletniego Adama, potrafi on być irytujący. Jest wyszczekany, czasem nieprzyjemny, ale dostajemy konkretny powód dla jego zachowania. Daje to bardzo dobre podłoże do ewolucji bohatera i swoistej przemiany, przy której nie sposób nie uronić łezki.
To chyba oczywiste, kradnę ten myśliwiec
Realizacja wizualna produkcji, choć zazwyczaj na małą skalę, jest na naprawdę wysokim poziomie. Efekty specjalne w czasie lotów myśliwcem do podróży w czasie czy walk przy użyciu futurystycznego oręża są przyjemne dla oka, bez jakichś widocznych ubytków budżetowych. Można się trochę przyczepić do kostiumów, ponieważ zbroje żołdaków przyszłości sprawiają wrażenie nieco plastikowych, ale należy docenić, że zostało to nawet obrócone w żart. Ale będąc szczerym, to już stricte czepianie się
Podobnie wypada design audio. Żaden element ścieżki dźwiękowej nie zapadł mi jakoś w pamięć, ale same odgłosy towarzyszące starciom czy pościgom są odpowiednio „chrupiące” i budujące całość sceny.
Poza wspomnianymi wcześniej odtwórcami głównej roli, Netflixowi udało się ściągnąć na plan kilka naprawdę znanych nazwisk. Mark Ruffalo jako Louis Reed, ojciec Adama (Adamów), wygląda, jakby ponownie grał Bruce’a Bannera, tylko z trochę bardziej pozytywnym nastawieniem do życia. Jego styl bycia jako zakręconego wykładowcy fizyki świetnie wypełnia przestrzeń między protagonistami i szkoda wręcz, że dostał w filmie tak mało czasu ekranowego. Mamy również okazję zobaczyć Zoe Saldanę, która choć pojawia się tylko na chwilę, bardzo dobrze wpasowuje się w całość produkcji. Podobnie można ocenić Jennifer Garner, wcielającą się w Ellie Reed, mamę protagonisty (protagonistów).
Ciężko natomiast ocenić główną antagonistkę, Mayę Sorian – w tej roli Catherine Keener. Jest to po części spowodowane tym, że obrazowi brakuje odpowiedniej ekspozycji na samym początku. Owszem, jak wcześniej wspomniałem, fabuła nie należy do skomplikowanych, jednak przeciwnicy ujawniani w toku fabuły, a jednocześnie mający już jakieś tło w ramach całej opowieści, nie wypadają przekonująco. Fakt, to „złole przyszłości”, a całość historii toczy się w czasach nam współczesnych, ale czuć tutaj pewien niedosyt, ponieważ zagrożenie czy intencje Sorian są niemalże mdłe jak na skalę problemów, które się tutaj porusza
Kiedy kiepski plan jest jedynym, staje się świetnym planem
Niestety koncepcja tego filmu to trochę zmarnowany potencjał. Nauka dwudziestego pierwszego wieku nie do końca sama „rozumie” czas, ale istnieje kilka sposobów jego interpretacji. Rozgałęziająca się rzeka w stylu Marvelowego Multiwersum, niezmienna linia a’la Wehikuł Czasu. Tutaj natomiast sięgnięto po podejście znane z klasyka, jakim jest Powrót do przyszłości. Można ingerować w przeszłość, a wszelkie zmiany staną się tą jedyną, słuszną wersją rzeczywistości. Daje to naprawdę ogromne szanse na zabawę fabułą, ciekawe rozwiązania i zakręcone sytuacje. Przez większość produkcji jesteśmy świadomi, jak to działa, ale całość podróży w czasie stanowi tylko i wyłącznie tło dla aktorskich popisów Reynoldsa. Czy to źle? Po prawdzie – nie wiem, lubię oglądać tego aktora, nawet w tych gorszych obrazach z jego udziałem. Czuć jednak, że mogliśmy dostać coś ambitniejszego.
Podsumowując, Projekt Adam to ciekawy film akcji z trochę niewykorzystanym potencjałem zakładanych przez siebie konceptów. Dostajemy za to Ryana Reynoldsa w szczytowej formie i równie przyjemnego do oglądania Walkera Scobella jako młodszą wersję Adama Reeda. Wizualnie, jak na tak kameralną produkcję, nie zgłaszam zarzutów. Żałuję natomiast, że na ekranie nie było więcej Marka Ruffalo, a prezentowana historia nie okazała się „czymś więcej”. Fani Reynoldsa i tak go obejrzą, więc nie muszę ich przekonywać. Osoby niepewne mogę natomiast zapewnić, że jeśli szukają jakiegoś lekkiego tytułu na niedzielne popołudnie, to warto poświęcić Projektowi Adam trochę swojego… czasu.
Reżyseria: Shawn Levy
Rok premiery: 2022
Czas trwania: 1 godzina 46 minut
Film obejrzycie TUTAJ