Wyzwanie. „Smocza Straż. Powrót zabójców smoków” – recenzja książki

-

Za przekazanie egzemplarza recenzyjnego książki Smocza Straż. Powrót zabójców smoków do współpracy recenzenckiej dziękujemy Wydawnictwu Wilga

Już od kilkunastu lat czytelnicy na całym świecie śledzą niesamowite przygody rodzeństwa Sorensonów. Kendra i Seth co chwilę stawiają czoła niebezpieczeństwom i znajdują się w patowych sytuacjach. Często są zmuszeni do podjęcia ważnych decyzji, przy czym nie zawsze potrafią wybrać prawidłową drogę. Czasem zbłądzą, zwłaszcza Seth, ale zawsze znajdą w sobie siłę, by naprawić wyrządzone krzywdy.

Przed nami ostatni tom Smoczej Straży. W poprzednich smoki postanowiły zapanować nad światem – zarówno tym magicznym, jak i ludzi – zbuntowały się i wypowiedziały wojnę innym gatunkom. Powoli zdobywały azyl po azylu, gromadząc coraz większą armię. Pokonały nawet pewne siebie olbrzymy. Wystarczy jeszcze jedno zwycięstwo, by podporządkować sobie wszystkie istoty. Niebawem rozegra się batalia o ostatni bastion, walka o wszystko, której przegrana będzie niosła poważne konsekwencje. Czy bohaterom uda się zwyciężyć z licznymi siłami przeciwnika?

Wybory

Seth musi skompletować wszystkie kawałki Klejnotu Eteru – dzięki temu spłaci dług, jaki ma u Śpiewających Sióstr. Znalezienie poszczególnych elementów nie nastręczy zbytnich problemów, ale ich zdobycie może się okazać niezwykle niebezpieczne. Jedna z części tkwi chociażby w koronie samego Celebranta, więc dostanie jej w swoje ręce na pewno będzie wymagało od Setha mnóstwo sprytu i umiejętności. A to dopiero wierzchołek góry lodowej.

Kendra także wykonuje misję – chce odnaleźć zaginionych zabójców smoków. Merek przypomniał sobie, kim jest, teraz pozostaje tylko znaleźć jego brata oraz siostry i przekonać ich do wzięcia udziału w potyczce ze smokami. Tylko gdzie szukać? Tę wiedzę posiadają demony, z którymi konszachty mogą okazać się dla młodej bohaterki zgubne. W końcu komu jak komu, ale im nie powinno się wierzyć. Tylko czy Kendra ma jakiś wybór?

Rodzeństwo Sorensonów musi wykonać powierzone im zadania, los świata spoczywa w ich rękach. Jak skończy się smocza przygoda protagonistów? Czy uda im się poskromić wielkie gady?

Smocze problemy

Powrót zabójców smoków to wyczekiwany finał kolejnej opowieści ze świata BaśnioboruSmoczej Straży. Przez cztery tomy śledziliśmy wydarzenia zapoczątkowane przez Celebranta, wdzieliśmy, jak padają kolejne azyle, poznaliśmy mnóstwo nowych bohaterów oraz zwiedziliśmy zaczarowane miejsca. Brandon Mull kolejny raz udowodnił, że potrafi tworzyć niesamowite i urzekające lokacje, które emanują magią. Każda z nich była inna i wyróżniała się czymś odmiennym, każda znajdowała się w innej części świata.

W piątym tomie przygoda i zwiedzanie trwają nadal. Czytelnicy poznają kolejne cudowne lokalizacje, choć nie zabraknie również wycieczki do mniej kolorowych i magicznych miejsc. Do tego Mull puścił oko w kierunku polskich miłośników jego prozy, ten polski smaczek okazał się niezwykle ważny i znaczący dla fabuły. A na czym polega wspomniane puszczenie oka? O tym będziecie się musieli przekonać, sięgając po Powrót zabójców smoków.

Jeżeli obawialiście się, że pisarz może nie mieć już konceptu na zakończenie tej historii, śpieszę poinformować, iż nic takiego się nie stało. W tym tomie dzieje się znacznie więcej niż w poprzednich, autor nie dawkuje nam już pełnych akcji zdarzeń tylko serwuje je jedno po drugim. I nie ma co się temu dziwić, w końcu to finał, a to oznacza więcej emocji, więcej wydarzeń i więcej zawirowań. Mull panuje jednak nad każdym wątkiem swojej powieści, powoli łączy wszystkie rozpoczęte we wcześniejszych częściach, by wyjaśnić ich znaczenie w kulminacyjnym momencie opowieści. Wreszcie dowiemy się chociażby, na czym tak naprawdę polegała klątwa nypsików i dlaczego została rzucona. Twist z nią związany okazuje się naprawdę interesujący.

Zresztą nie tylko z nią – jednym z lepszych wątków jest ten dotyczący misji Setha. Pojedyncze zdarzenie prowadzi do ciągu innych, jakie zaowocują niesamowitym rozwiązaniem, które tylko udowadnia, że Mull wie, co robi. Nie ukrywam, że znowu wątek młodego Sorensona okazuje się tym ciekawszym i bardziej zajmującym. Oczywiście ten Kendry nie pozostaje daleko w tyle, w końcu szuka legendarnych zabójców smoków, ale to jej brat wiedzie prym w tej części.

Powrót zabójców smoków to niesamowite i dobrze napisane zakończenie. Prawda jest taka, że nie spodziewałam się niczego innego po Mullu – pisarz zna się na swojej pracy i potrafi stworzyć konkretną i przemyślaną historię. Finał okazał się godnym zakończeniem tego smoczego rozdziału.

Podsumowanie

Powrót zabójców smoków nie rozczarowuje. Są może momenty, kiedy akcja toczy się za szybko, jak chociażby samo wielkie starcie, w którym można było się mocniej skupić na utarczkach, ale jako całość tom wypadł dobrze. Pozostaje nostalgia – tyle lat śledziliśmy poczynania Kendry i Setha i nie chce nam się wierzyć, że to już finał. Mam nadzieję, że za kilka lat Brandon Mull postanowi powrócić do Baśnioboru i jego mieszkańców, by oddać w ręce czytelników kolejną wciągającą opowieść o perypetiach rodzeństwa Soresonów i ich przyjaciół.

powrótTytuł: Smocza Straż. Powrót zabójców smoków

Autor: Brandon Mull

Wydawnictwo: Wilga

Liczba stron: 608

ISBN: 978-83-280-9296-9

Więcej informacji TUTAJ


podsumowanie

Ocena
6.5

Komentarz

Finał książki „Smocza Straż. Powrót zabójców smoków” nie zawodzi.
Monika Doerre
Monika Doerre
Dawno, dawno temu odkryła magię książek. Teraz jest dumnym książkoholikiem i nie wyobraża sobie dnia bez przeczytania przynajmniej kilku stron jakiejś historii. Później odkryła seriale (filmy już znała i kochała). I wpadła po uszy. Bo przecież wielką nieskończoną miłością można obdarzyć wiele światów, nieskończoną liczbę bohaterów i bohaterek.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Finał książki „Smocza Straż. Powrót zabójców smoków” nie zawodzi.Wyzwanie. „Smocza Straż. Powrót zabójców smoków” – recenzja książki