Postacie dziecięce w literaturze nie tylko młodzieżowej

-

Stare przysłowie mówi, że dzieci i ryby głosu nie mają. Pogląd ten wywodzi się między innymi z przekonania dorosłych ludzi o swej mądrości i posiadanym życiowym doświadczeniu. Jednakże należy pamiętać, że nikt nie patrzy na świat tak jak rosnący kilkulatek. Dlaczego mielibyśmy ignorować nowy punkt widzenia naszej codzienności? Obrazy tylko o starcach, piosenki wyłącznie o rzeczach poważnych?

Niektórzy dorośli próbują zabrać głos dzieciom, nawet tym wewnątrz ich samych, skazując się na problemy egzystencjonalne. Dziś Dzień Dziecka, idealna okazja by przypomnieć, jak ważni są niepełnoletni członkowie społeczeństwa. Literaturę wypełniają teksty, w których to właśnie dziecięcia postać jest fabularnym kluczem, elementem przykuwającym uwagę, a nie tylko nic nieznaczącym wątkiem pobocznym. W jaki sposób umieścić w powieści kogoś… młodszego niż otoczenie?

Dawno, dawno temu

Baśnie, bajki, opowieści na dobranoc – wiele nazw, cel od wieków pozostaje ten sam: edukacja. Najprościej przedstawić dzieciom otaczającą je rzeczywistość, umieszczając ich rówieśników w pouczającej przypowieści. Oczywiście, przez wieki charakter tych opowiastek diametralnie się zmienił – dzisiejsze historyjki pełne są niegroźnych zwierzątek lub rozmawiających z ludźmi maszyn i sprzętów. Echo prawdziwych baśni wciąż jednak pozostało z nami dzięki Czerwonemu Kapturkowi oraz Babie Jadze. Czasy braci Grimm obfitowały niebezpieczeństwa, bajki musiały więc nieść ze sobą prosty przekaz: nie chodź bez dorosłych po lesie, bo możesz nie wrócić. Parę wieków później w okolicach większości wsi niełatwo o wilki, ale przekaz pozostał ten sam. Słuchaj, ucz się, bierz przykład z innych dzieci, które przeżyły te straszne przygody.

Młodzieńcze przygody

Bohaterowie, starsi niż w przypadku bajek, ale jeszcze nie dorośli, muszą poradzić sobie z nadciągającym zagrożeniem. Należy jednak pamiętać, iż wspomnianym niebezpieczeństwem może być bardzo wiele rzeczy – zależy to wyłącznie od pomysłowości twórcy, oraz oczywiście gatunku literackiego, jaki postanowił eksplorować. Niestety większość autorów powieści dla młodzieży wybiera prostsze ścieżki, umieszczając nastolatków w jednym w dwóch światów. Pierwszy z nich to kraina fantasy, przepełniona smokami, rycerzami i magią, gdzie młodzi bohaterowie muszą walczyć o wszystko, także o miłość. A skoro o uczuciu mowa, to jest ono główną częścią drugiego z literackich terytoriów – współczesnej, codziennej rzeczywistości. Oczywiście zawierającej w sobie parę zakochanych w sobie po uszy, nastoletnich protagonistów, walczących o wspólną przyszłość z wszystkimi wokół. Wątki z pozostałych gatunków, rzecz jasna przeplatają się w wymienionych światach, bardzo często jednakże schodzą na dalszy plan. Nie mówię, że to źle – książki te mają swoje grono odbiorców, i nie jest ono małe. Każdy z nas przecież lubi utożsamić się z bohaterem, cieszymy się, gdy ma takie same problemy, jak my. Ich wspólne rozwiązywanie rozwija czytelnika, a to najważniejsze.

Gęsia skórka

Dlaczego lubimy się bać? Naukowcy stawiają wiele hipotez, ale sam fakt pozostaje niepodważalny. Literatura, jako ogół dzieł, także już dawno się z tym pogodziła. Wywoływanie gęsiej skórki u czytelnika dla niektórych pisarzy stało się chlebem powszednim. Tylko dlaczego by przerazić dorosłych tak często wykorzystuje się… dzieci? Wyobraźmy sobie taki oto przykład: mała dziewczynka bawi się lalkami, wesoło z nimi rozmawiając. Nic strasznego, prawda? Jednak po dodaniu kilku detali, na przykład ciemnego pokoju, cichego głosu dziewczynki czy też dziwnego języka w którym rozmawia z zabawkami… odczucia zmieniają się o 180 stopni. Jest to o tyle niezrozumiałe, że większość ludzi uważa dzieci za urocze, a jako gatunek podświadomie zdajemy sobie sprawę z bezbronności kilkulatków i konieczności zapewnienia im opieki. Motyw nieletnich w horrorze jest jednak mocno zakorzeniony nie tylko w literaturze, ale w całej popkulturze. Opuszczone sierocińce pełne duchów, bliźniaczki pragnące tylko się pobawić, wszelkiego rodzaju opętania lub inne niezrozumiałe zachowania… By kogoś przestraszyć, nie trzeba szukać u niego fobii – wystarczy postawić przed nim milczące dziecko i zgasić światło.

Postacie dziecięce w literaturze nie tylko młodzieżowej
Kadr z horroru „Sierociniec”
Uniwersalny wytrych

Nie każdy twórca potrafi wykorzystać w pełni potencjał danej postaci. Czasem to postać zwyczajnie nie trafia w gusta czytelnika. Osobną sytuacją jest natomiast kreacja dziecięcego bohatera tylko dla określonej roli, sytuacji czy dialogu. Na czele niechlubnej listy gatunków literackich których autorzy stosują ten niecny proceder są powieści obyczajowe z wątkiem romantycznym. Samotny ojciec lub matka, zmęczony poszukiwaniem partnera, decyduje się samotnie wychować potomstwo. Co na to same dzieci? Publikują ogłoszenia gdzie tylko się da, byleby znaleźć drugą połówkę dla swojego rodzica. Ich zadanie ogranicza się jedynie do „naciskania” na stały związek. Rzadziej syn czy córka występują w roli buntownika, chcącego zniszczyć relacje opiekunów, ale także w tym wypadku ich postacie są jednowymiarowe. Czasem wydaje się wręcz, że dzieci stały się swoistym deus ex machina w rękach leniwych pisarzy. Fabuła książki potrzebuje mało znaczącej, zabawnej postaci? A może wręcz przeciwnie, konieczna jest kula u nogi, więżąca bohatera w danym miejscu? Odpowiedź na wspomniane pytania nakłada się także między innymi na kwestię najbardziej wstrząsającej śmierci, zabójstwa czy innego przestępstwa. Jeśli brak pomysłu, zawsze może pojawić się dziecko sąsiadów i podrzucić jakąś pozornie błahą myśl głównemu bohaterowi.

Więcej, ale nie tak

Postaci niepełnoletnich powinno być w literaturze zdecydowanie więcej. Nie tylko w powieściach młodzieżowych i bajkach dla dzieci. Każdy potrzebuje wzoru, idola którego mógłby podziwiać i naśladować. Lepiej żeby ci najmłodsi – i nieco starsi znaleźli go w książkach, mogli z nim dorastać, przeżywać pierwsze miłości i przygody, wspólnie szukać sensu istnienia. Nie wszyscy twórcy idą na łatwiznę – J.K Rowling czy też J. Flannagan pokazali nam, że nic nie jest niemożliwe. W innym przypadku młodzież zacznie brać przykład z bohaterów programów MTV – a ta przyszłość przeraża mnie bardziej niż opuszczony sierociniec, pełen dziecięcych duchów.

Przemysław Ekiert
Przemysław Ekiert
W wysokim stopniu uzależniony od popkultury - by zniwelować głód korzysta z książek, filmów, seriali i komiksów w coraz większych dawkach. Popijając nowe leki różnymi gatunkami herbat, snuje głębokie przemyślenia o podboju planety i swoim miejscu we wszechświecie. Jest jednak świadomy, że wszyscy jesteśmy tylko podróbką idealnych postaci z telewizyjnych reklam.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu