Ponownie czerwona pigułka. „Matrix Zmartwychwstania” – recenzja filmu

-

Trylogia Matrixa sióstr Wachowskich bez wątpienia zapisała się w historii kina jako coś, czego nigdy nie zapomnimy. Po latach Neo powrócił, by jeszcze raz odkryć, czy nasze życie to wygodna iluzja, czy może coś więcej? 

Matrix od zawsze był dla mnie produkcją, jaka zostawiała więcej pytań i odpowiedzi po obejrzeniu. Dopiero z biegiem czasu, im człowiek wiedział więcej o świecie, rozumiał też bardziej to, iż nie jest to film akcji, lecz coś, co rysuje naszą przyszłość w dość nieciekawych barwach, zwłaszcza jeśli spojrzymy na to, jak technologia dziś ingeruje w nasze życie. 

Zmartwychwstania mają jeden niesamowicie wielki problem to nie jest produkcja dla każdego widza. Lana Wachowski stworzyła coś, co trafi do ludzi znających poprzednią trylogię, bo zabiegi, jakie zastosowała w scenariuszu, by wprowadzić nowego widza w swój świat, po prostu nie wypaliły, o czym za chwilę szerzej napiszę. W nowym Matrixie znajdziemy zatem sporo scen mających przypomnieć, co działo się w poprzednich częściach, wyjaśniających również, kto jest kim. I prawdę mówiąc, wiem, iż miało to pomóc odnaleźć się odbiorcy w opowieści,  w istocie jednak wprowadzały one więcej chaosu niż porządku. 

Ponownie czerwona pigułka. „Matrix Zmartwychwstania” – recenzja filmu
Kadr z filmu Matrix Zmartwychwstania / Warner Bros. Pictures
Więcej pytań niż odpowiedzi! 

W filmie śledzimy losy Neo, twórcy gry, jaka przysporzyła mu wiele sławy i pieniędzy. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie fakt, iż coś mu w niej nie odpowiada do końca. Na jego szczęście, ten prawdziwy świat, ukryty za fasadą znaną jako Matrix, niedługo się o niego upomni, a on raz jeszcze stanie do walki w wojnie między maszynami a ludźmi, którym tym razem towarzyszą wyzwolone maszyny. Nasz bohater po raz kolejny musi opuścić Matrixa, wyłamać się z okowów i odkryć, że świat to tak naprawdę jedno wielkie pustkowie i chaos, gdzie królują maszyny, a człowiek to tylko paliwo. 

Nowy stary kod

Na ekranie pojawia się kilka postaci, zarówno nowych, jak i starych, jak choćby agent Smith, niezadowolony z nowego systemu, wciąż uważającego, że sterowany przez maszyny Matrix był dobrym rozwiązaniem. Niektórych widzów może zaskoczyć pojawienie się Merowinga i jego ludzi, również tęskniących za starym ładem świata, pragnących znów znaczyć więcej w Matrixie. Spotkamy tu również ekipę młodzików, wyzwolonych po wielkiej bitwie maszyn z ludźmi, ponownie poszukujących wybrańca, zdolnego wpływać na więżący ludzi program. Podobnie jak wcześniej to Neo jest narzędziem do jego zniszczenia, a także kluczową postacią do rozwoju idealnej symulacji, w jakiej ludzie będą posłusznymi owieczkami. 

Na przeciwną stronę barykady wracają zatem znani już widzom pierwszej trylogii przeciwnicy, teraz wygnańcy, którym jakoś udało się przetrwać w tym, czym jest teraz Macierz. 

Ponownie czerwona pigułka. „Matrix Zmartwychwstania” – recenzja filmu
Kadr z filmu Matrix Zmartwychwstania / Warner Bros. Pictures
To jest film dziwny, by nie powiedzieć specyficzny

Pisząc te słowa, cały czas zastanawiam się, czy warto obejrzeć nowego Matrixa, ale nie mogę znaleźć odpowiedzi na to pytanie. Lana Wachowska stworzyła jeden wielki chaos, zaczynając od historii, przez postaci, a na efektach specjalnych kończąc. Nie jestem pewnie jedynym, który myślał, że Zmartwychwstania sprawią, że będę ponownie kwestionować to, w jaki sposób postrzegam świat. W ostatecznym rozrachunku film udowadnia zaledwie, iż niektóre serie powinny zostać zakończone, niezależnie od tego, kto i w jakim charakterze przy tym pracuje. 

Nowy Matrix nie jest zabawny

Kiedy ogląda się nowego Matrixa, w głowie pojawia się wiele pytań kwestionujących to, w jakim kierunku zmierza świat. Wszystko, co przedstawia film, próbuje być na siłę filozoficzne i  nawiązuje do tego, iż maszyny kiedyś będą nam panami, a my tylko bydłem napędowym zamkniętym w złudnej wersji naszego życia. 

Produkcja momentami próbuje być na siłę śmieszną. Niestety humor jest drętwy i wciśnięty tam na siłę, co może jeszcze bardziej zniechęcać. 

Ponownie czerwona pigułka. „Matrix Zmartwychwstania” – recenzja filmu
Kadr z filmu Matrix Zmartwychwstania / Warner Bros. Pictures
Wszędzie brakuje równowagi! 

W Matrixie brakuje wyważenia między fabułą, futuryzmem, walkami na pięści albo broń. Właściwie tej pierwszej mogłoby w Zmartwychwstaniach nie być, ponieważ wcale nie pomaga zrozumieć całości przesłania. 

Jednak, jeśli zbierzemy to wszystko i spojrzymy na ten film jako całość, nie możemy odmówić, iż Wachowska miała na czwartą część Matrixa pomysł, lecz nie do końca go przemyślała bądź zrealizowała.

To, do czego nie mogę się przyczepić to efekty specjalne, bo te przyspieszały akcję, jednocześnie pokazały, iż wciąż stoją na wysokim poziomie, a w końcu z tego trylogia Wachowskich zasłynęła. To niestety zbyt mało, by czwarty Matrix obronił się jako film dobry, a co dopiero go komuś polecić.

Nowy Matrix nie jest produkcją, która trafi do nowego widza. To ewidentnie film skierowany do tych, którzy znają trylogię, a szkoda, bo może wielu oglądających zobaczyłoby dość niecodzienną wizję przyszłości, otworzyłoby się na inne sposoby postrzegania ludzkości jako kolektywu, krytycznie spojrzało na świat, w jakim przyszło nam wszystkim żyć. 

Matrix Zmartwychwstania (2021) - FilmwebTytuł oryginalny: Matrix Zmartwychwstania

Reżyseria: Lana Wachowski

Rok premiery: 2021

Czas trwania: 2 godzina 28 minut

podsumowanie

Ocena
4

Komentarz

„Matrix Zmartwychwstania” to niełatwy film do oglądania. Jest on chaotyczny, co nie ułatwia zrozumienia wizji Lany Wachowskiej. W konsekwencji nie trafi on do wszystkich, którzy zdecydują się go obejrzeć. 
Karol Riebandt
Karol Riebandthttp://improbite.pl/
Gość, do którego dzwoni Rick, gdy Morty ma wolne. Maruda i gracz, ale nie pogardzi też dobrym komiksem i książką.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

„Matrix Zmartwychwstania” to niełatwy film do oglądania. Jest on chaotyczny, co nie ułatwia zrozumienia wizji Lany Wachowskiej. W konsekwencji nie trafi on do wszystkich, którzy zdecydują się go obejrzeć. Ponownie czerwona pigułka. „Matrix Zmartwychwstania” – recenzja filmu