Piętrowa wizja świata. „Ja, Nina Szubur” – recenzja komiksu

-

Uruk to ostatni bastion ludzkiej cywilizacji – na szczęście dobrze przez Ojców przemyślany i mądrze zaprojektowany. Każdy żyje tu w zgodzie z własnymi predyspozycjami. A właśnie zaczyna się Akitu – wielkie coroczne święto…

Akcja komiksu Daniela Chmielewskiego przenosi nas w niedaleką, na poły antyutopijną, a na poły dystopijną przyszłość. W mieście Uruk panuje rozwarstwienie na klasy społeczne, reprezentowane przez trzy piętra metropolii i ich funkcje. W M1 zamieszkuje elita; w M2 – przeciętniaki; do M3 zsyła się nieprzystosowanych i kryminalistów. Z M3 się nie wraca.

Tytułowa Nina Szubur to szara myszka. Jest kochanką i asystentką Inanny – córki jednego z Ojców Założycieli miasta. Swoją odyseję rozpoczyna, gdy ukochana trafia do M3 – i ginie po niej słuch. Zdesperowana Nina usiłuje doprowadzić do uwolnienia ukochanej, przez co niechcący odkrywa kolejne warstwy kłamstw, jakimi karmi się obywateli Uruk.

Jak na główną bohaterkę, Szubur okazuje sie zaskakująco bezwolna (co zresztą wytykają jej w pewnym momencie Ojcowie). Cały czas działa z poduszczenia innych: wpierw jest to pośredni wpływ Inanny (która, jak już na samym początku zostaje zasugerowane, być może wcale tak bardzo o Ninę nie dba), później Enhudu, na końcu zaś Ninmal. Dziewczyna nie ma żadnej agendy, sama niczego nie potrafi osiągnąć: przeniesienie do M1 zawdzięcza rodzicom, własne mieszkanie i wysoki Wpływ – Ojcom, i tak dalej. Jest marionetką, narzędziem. Czy wydarzenia w Uruk nauczyły ją samodzielności, niezależności? Tego się nigdy nie dowiemy.

Konstrukcja świata przedstawionego jawi się jako mało oryginalna („piętrowy” podział kastowy można znaleźć w innych dystopiach, podobnie jak podział my–reszta świata czy w końcu – uwaga na spoiler – ideę sterowanej apokalipsy). Również intryga, choć dość zagmatwana (były momenty, kiedy nie potrafiłam stwierdzić, kto w końcu jest w sojuszu z kim), w mojej ocenie na dłuższą metę nie opowiada o niczym nowym.

Uruk to monochromatyczny świat

Uwagę zwraca semirealistyczny styl Dawida Chmielewskiego. Moje ulubione rysunki to te przedstawiające odzianą w niezwykły strój Inannę (jeden z nich pojawia się także na czwartej stronie okładki) oraz wyobrażenia jej siostry, Ereszkigal. Większość kadrów utrzymano w czerni i bieli bądź sepii, kolor pojawia się rzadko, a jego użycie zawsze jest przemyślane. Twarze postaci – przynajmniej tych ważniejszych – to twarze realnie istniejących ludzi. Swego czasu krążyła w internecie draczna notka Olgi Wróbel, żony autora i pierwowzoru wyglądu tytułowej bohaterki, o tym, jakie piekło stanowiło pozowanie – oraz o tym, jak wielką czuje dumę z końcowego efektu.

Komiks ma nietypowy format – poziomy – i w związku z tym nietypową kompozycję. Mianowicie od czasu do czasu czytelnik proszony jest (za pośrednictwem małych symboli w rogu strony) o odwrócenie tomu o dziewięćdziesiąt lub sto osiemdziesiąt stopni. Kadry układają się wtedy na przykład pionowo przez całą rozkładówkę. Zabieg ciekawy – ale zastanawiam się, czy w ogóle potrzebny; mnie trochę denerwował (Ja, Nina Szubur to duży i gruby tom, manewrowanie nim zwyczajnie nie jest wygodne).

Tylko papier

Nie mogę nazwać swojej lektury komiksu Ja, Nina Szubur zaangażowaną. Kadry, ujęcia, gra kolorem – wszystko to jest ciekawe, lecz sama historia – i jej w większości jednowymiarowi bohaterowie – mnie nie przekonywa. Widać włożony w komiks wysiłek, widać liczne inspiracje – a jednak zabrakło tego czegoś, co poruszyłoby czytelnika i ożywiło całość, uczyniło ją bardziej prawdopodobną – a nie tylko jeszcze jedną fabułą przelaną na papier.

Piętrowa wizja świata. „Ja, Nina Szubur” – recenzja komiksu

 

Tytuł: Ja, Nina Szubur
Autorzy: Daniel Chmielewski
Wydawnictwo: Wydawnictwo Komiksowe
Liczba stron: 152
ISBN: 978-83-64638-44-2

Anna Jakubowska
Anna Jakubowska
Filolog, edytor, publicystka, mól książkowy, gamer, RPG-ówka - kolejność przypadkowa. Zacięta narratywistka, święcie przekonana, że życie to opowieści, a opowieści to życie.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu