Owca przewodząca watahą wilków. „Talentless Nana” – recenzja mangi, tomy 1–4

-

Za przekazanie egzemplarzy recenzenckich mangi Talentless Nana do współpracy recenzenckiej dziękujemy wydawnictwu Waneko.

Wyobraźcie sobie, że idziecie na obiad do ulubionej knajpy czy restauracji. Zamawiacie danie, które dobrze znacie i lubicie, a po dłuższej chwili pojawia się kelner z gotową potrawą, lecz… coś jest nie tak. Nie potraficie określić czy to zapach, ułożenie na talerzu, a może tekstura – nawet pierwszy kęs nie pomaga, język nie czuje żadnej różnicy. Dopiero po przełknięciu zaczynacie ziać ogniem z samych piekielnych czeluści

Mniej więcej tak czułem się podczas lektury pierwszego tomu Talentless Nana.

Pominięty tytuł

Zaczyna się niepozornie, wręcz klasycznie: grupa nastolatków, posiadających nadprzyrodzone zdolności, mieszka i uczy się na odosobnionej wysepce. W przyszłości będą walczyć z „wrogami ludzkości” – zmiennokształtnymi, krwiożerczymi potworami. Cóż, przynajmniej taka jest teoria, bo w praktyce młodzież zainteresowana jest bardziej popisywaniem się własnymi umiejętnościami niż na szkoleniu. Ot, typowe high school fantasy. Na dobitkę, pierwszy rozdział skupia się na nieśmiałym chłopaku o dobrym sercu, Nanao, oraz nowoprzybyłej, wesołej dziewczynie imieniem Nana. Strony mijają, między dwójką bohaterów rodzi się przyjaźń, a podczas wspólnego spaceru (wiem, że pewnie  domyślacie się finału) Nana z zimną krwią morduje swojego kolegę. Takie zaskoczenie, a wystarczyło spojrzeć na tytuł mangi.

talentless nanaAle jak?

W dużym skrócie: wesoła i sympatyczna Nana, wbrew temu, co sama twierdzi, tak naprawdę nie potrafi czytać w myślach. Ba, w przeciwieństwie do reszty rówieśników, w ogóle nie posiada żadnego nadprzyrodzonego talentu – jest zwykłą nastolatką. No dobrze, to lekka przesada – zna całkiem sporo technik uśmiercania, od broni białej, po trucizny. A na dodatek potrafi bardzo sprawnie planować oraz wyciągać logiczne wnioski na postawie obserwacji i dedukcji. Przyznacie, całkiem nieźle nadaje się, by niepostrzeżenie wymordować wszystkich mieszkających na wyspie nastolatków. Tak, dobrze przeczytaliście, właśnie taką sekretną misję dostała od tajemniczej (ale jestem prawie pewien, że rządowej) organizacji. Bo tak naprawdę to obdarzeni mocą są „wrogami ludzkości” – zbyt potężnymi, by ich kontrolować oraz zbyt niebezpiecznymi, by pozostawić ich przy życiu.

Na dobrą sprawę to może wydawać się spoilerem, ale tak naprawdę wszystko wyjaśnia się w połowie pierwszego tomu, nie bądźcie więc na mnie źli.

Puzzle

Spirala przemocy nakręca się powoli, a Nana z jednej strony chce uniknąć wykrycia przez kolegów i koleżanki, z drugiej jednak pragnie jak najszybciej się ich pozbyć. Nawiązuje sztuczne przyjaźnie i sojusze, prowadzi prywatne śledztwa dotyczące mocy innych mieszkańców wyspy… Z dnia na dzień trupów przybywa, tak samo jak wzajemnych oskarżeń. W pewnym momencie dziewczyna funduje sobie nawet własnego arcywroga, który obserwuje każdy jej krok. Nie sposób nie zauważyć tu podobieństw do intelektualnego pojedynku Kiry oraz L z serii Death Note. Wzajemna niepewność i podejrzenia, planowanie nawet trzech posunięć do przodu oraz chłodna dedukcja, nierzadko zaskakująca czytelnika swoją złożonością. Jednakże w przypadku Talentless Nana nie czuć tak bardzo powagi sytuacji, tak jak we wspomnianym Notatniku Śmierci.

Świat przedstawiony, sam w sobie, nie ma praktycznie żadnych dziur fabularnych – te odkryjecie zapewne dopiero po dłuższym rozmyślaniu nad bohaterami i historią. W pełni rozumiem założenie ośrodka „szkoleniowego” dla super młodzieży na odizolowanej wyspie oraz palącą potrzebę jej cichej eksterminacji. Nie pojmuję jednak, dlaczego autor wplątuje w to wszystko wątek „licealnej dramy”? W jakim świecie do zbiorowego ludobójstwa na nastolatkach lepiej nadaje się dziewczynka z traumą po zmarłych rodzicach niż na przykład wykwalifikowany zabójca CIA czy innego KGB? Przecież nikt nie podejrzewałby przemiłego, nieco fajtłapowatego nauczyciela historii. Nie musiałby mieć nadnaturalnych mocy (dokładnie tak, jak Nana), tak jest znacznie ciekawiej. A dzięki temu dochodzi nam niewielki, acz znaczący wątek potęgi „zwykłego człowieka”.

To krew?!

Nie narzekam jednak zbytnio (a przynajmniej się staram), bo Talentless Nana to wciąż świetna historia. Pomimo, rzecz jasna, kilku niewielkich głupotek, jak choćby braku wiedzy głównej bohaterki co do mocy pozostałych uczniów.

Fabuła trzyma w napięciu i nie pozwala czytelnikowi się nudzić, nawet podczas emocjonalnych rozważań protagonistki o prawdziwej naturze przyjaźni. Krew się leje, trup się ściele, a co rozdział poznajemy przykry koniec kolejnej ofiary. Autor nie pozwala jednak odbiorcy popaść w monotonię, wprowadzając bohaterów z zewnątrz, a nawet zmieniając role tym już istniejącym.

Nie spodziewałem się, że z pozoru tak prosta historia okaże się tak zaskakująca, a co najważniejsze: angażująca. Naprawdę chcę wiedzieć, kto zginie następny i jak tym razem wyłga się z tego Nana.

talentless nanaTytuł: Talentless Nana

Autor: Looseboy

Ilustracje: Iori Furuya

Gatunek: akcja, thriller psychologiczny, suspens, supernatural, shounen

Wydawnictwo: Waneko

podsumowanie

Ocena
7

Komentarz

Kilka fabularnych niedociągnięć nie może przekreślić faktu, że to całkiem wciągający thriller. No i, na całe szczęście, dość krwawy.
Przemysław Ekiert
Przemysław Ekiert
W wysokim stopniu uzależniony od popkultury - by zniwelować głód korzysta z książek, filmów, seriali i komiksów w coraz większych dawkach. Popijając nowe leki różnymi gatunkami herbat, snuje głębokie przemyślenia o podboju planety i swoim miejscu we wszechświecie. Jest jednak świadomy, że wszyscy jesteśmy tylko podróbką idealnych postaci z telewizyjnych reklam.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Kilka fabularnych niedociągnięć nie może przekreślić faktu, że to całkiem wciągający thriller. No i, na całe szczęście, dość krwawy.Owca przewodząca watahą wilków. „Talentless Nana” – recenzja mangi, tomy 1–4