O samotności, ambicji i władzy. „Faworyta” – recenzja filmu

-

Bardzo mocno czekałam na ten film. Nie dlatego, że jestem wielbicielką dzieł Yorgosa Lanthimosa, reżysera Faworyty, ale ze względu na obsadę — Rachel Weisz, Olivię Colman, Emmę Stone, Nicholasa Houlta i Marka Gatissa. Jeśli komuś na widok takiej listy nie zabiło mocniej serce, to prawdopodobnie nie ma go.
Dziwnie wspaniałe

Lanthimos nie robi prostych i łatwych filmów, to trzeba wiedzieć od razu. Jego Lobster czy Zabicie świętego jelenia nie są seansami na miłe i spokojne niedzielne popołudnia. Jednak Faworyta to coś zupełnie innego.

Scenariusz nie jest może wybitnie oryginalny, ale postaci, które występują w produkcji, nadrabiają go. Ot, intryga na królewskim dworze, a w jej epicentrum trzy kobiety — królowa Anna, księżna Marlborough, Sarah i jej kuzynka, Abigail. Wpadamy w wir wydarzeń, które rozpoczyna przybycie do zamku tej ostatniej (granej przez Emmę Stone). I nagle wszystko, co dotychczas było znane i poukładane, stopniowo zostaje wywrócone do góry nogami.

O samotności, ambicji i władzy. „Faworyta” – recenzja filmu
Kadr z filmu „Faworyta”

Lanthimos nakręcił czarną komedię, z elementami dramatu, z braku lepszego określenia. Z jednej strony fenomenalna Olivia Colman (Anna), zdziecinniała królowa, zupełnie uzależniona od swojej zaufanej kochanki, z drugiej przebiegła manipulatorka, umiejętnie przestawiająca pionki w grze intryg. Co zadziwiające, jest to opis pasujący, mniej lub bardziej, do każdej z trójki kobiet. To o tyle fascynujące, że różnią się od siebie jak dzień od nocy. Łączą je ambicja i potrzeba bycia akceptowanymi i uwielbianymi, co oczywiście dla każdej z nich kończy się tragicznie. Dodatkowo gdzieś na drugim planie przemyka fantastyczny Hoult, spełniający trochę funkcję comic reliefu, a trochę pozwalający widzowi na to, by mógł polubić choć jedną postać. W ogóle próżno w tym filmie szukać kogoś, kogo do obdarzenia uczuciem innym niż niechęć.

Całość tej dziwacznej, trudnej i chwilami komicznej historii dopełnia sposób, w jaki została nakręcona. A dokładniej obiektyw, tak zwane rybie oko, bardzo specyficzny i powodujący jeszcze większe wyobcowanie widza. Nie jesteśmy jej częścią, nie mamy nią być — to spektakl. I och, jakiż to dobry spektakl!

Girl power

Jedną rzecz zauważa się od razu — mężczyźni zostali w tym filmie odsunięci na drugi i trzeci plan, właściwie nie pełnią tu większych i znaczących ról. Pierwsze skrzypce grają kobiety, a aktorki wspinają się na wyżyny swojego aktorstwa. Oglądanie Colman, Weisz i Stone w jednym kadrze to miód dla oczu. Zdecydowanie gorzej wypadają sceny solo czy dwójkowe, dopiero kiedy widzimy je wszystkie razem, akcja nabiera tempa. Miałam ogromną nadzieję, że Olivia zgarnie tego jakże zasłużonego Oscara w tym roku i cieszę się, że tak właśnie się stało.

Jeśli jakimś cudem jeszcze nie widzieliście tego filmu, koniecznie nadrabiajcie, bo inaczej będziecie żałować!

 

O samotności, ambicji i władzy. „Faworyta” – recenzja filmu

 


Tytuł oryginalny:
The Favourite

Reżyseria:  Jorgos Lantimos

Rok powstania: 2018

Czas trwania: 1 godzina 59 minut

Ania Minge
Ania Minge
Lubię leżeć i książki. Jak dorosnę to zostanę Rory Gilmore. Albo Lorelai, zależy jak mi się życie ułoży.

Inne artykuły tego redaktora

1 komentarz

Popularne w tym tygodniu