No life without wife – krytyczne spojrzenie na „Dumę i uprzedzenie”

-

Nie można zaprzeczyć, iż Jane Austen stworzyła ponadczasowe dzieło, które przypadło do gustu wielu pokoleniom czytelników. Jednak Duma i uprzedzenie to nie książka bez wad. Dziś chciałabym podzielić się z wami kilkoma spostrzeżeniami, które nasunęły mi się podczas czytania powieści, jak również oglądania jej ekranizacji.

No life without wife – krytyczne spojrzenie na „Dumę i uprzedzenie”
Kadr z filmu „Duma i uprzedzenie i zombie”
Nieidealny ideał

Pana Darcy’ego z pewnością można określić wieloma epitetami, zarówno tymi pozytywnymi, jak i negatywnymi. Prawdą jest, że niejednokrotnie bywał wywyższającym się bufonem. Jasne, rozumiem, że miał znacznie większy majątek i poważanie w społeczeństwie niż wiejskie środowisko, w którym przyszło mu się obracać, jednak jak się później okazało (po niejednokrotnych przytykach ze strony Elizabeth Bennet), potrafił zachowywać się uprzejmie i z szacunkiem względem osób z niższą od siebie pozycją społeczną. Prawdę powiedziawszy literacki pierwowzór lubię najmniej z „wcieleń” branych w tym tekście pod uwagę. Dlaczego? Cóż, przede wszystkim kreację głównego bohatera psuje mi zakończenie książki. Wiąże mi się z nim albowiem nierozerwalna dygresja, iż w powieści Austen pan Darcy wylądował pod pantoflem. Co jak co, ale określenia potulny i ustępliwy jakoś nie pasują mi do postaci Fitzwilliama. Czytając, wyobrażałam go sobie jako pewnego siebie, momentami apodyktycznego, mężczyznę twardo stąpającego po ziemi i broniącego swoich racji, dlatego też potulny i płacący na utrzymanie Wickhama Darcy jakoś nie może pomieścić mi się w głowie (nawet z miłości do żony). Wybaczcie, pewnie jestem w mniejszości, ale wolę  gruboskórnego, dumnego  i szorstkiego dżentelmena z początku powieści. Był zdecydowanie o wiele bardziej w moim guście niż ckliwy i zaślepiony miłością. Ta „przemieniona” wersja jakoś do mnie nie przemawia.

No life without wife – krytyczne spojrzenie na „Dumę i uprzedzenie”
Kard z serialu „Duma i uprzedzenie”
Pyskata panna

Podobnie jak w przypadku pana Darcy’ego, tak i przy Elizabeth Bennet wersję książkową lubię najmniej (pewnie utwierdzacie się w przekonaniu, że coś ze mną nie tak, no ale trudno.) Lizzy z powieści jest według mnie najbardziej irytująca. Niestety, postrzegam ją jako osobę dość płytką i powierzchowną, która doceniła Fitzwilliama dopiero po tym, jak zobaczyła jego rezydencję i odkryła prawdę o Wickhamie (bo przecież jak siostra Bingleya opowiadała jej o naturze mężczyzny,  to nie można było uwierzyć…). Wiem, że skracam i upraszczam, ale tak właśnie mi się wydaje. Moim zdaniem te miłosne niuanse zostały zdecydowanie lepiej przedstawione w filmach. Aktorki pokazały emocje, których opisów zabrakło w książce. Oglądając wersje z Jennifer Ehle, Keirą Knightley, Aishwaryą Rai czy Lily James, widziałam, że odmowa w jakimś stopniu je zabolała, a czytając nie odniosłam takiego wrażenia. Zeszłam trochę z tematu. O filmach opowiem wam później. Co jeszcze tyczy się Lizzy? Cóż, z pewnością jest to bohaterka, którą bardzo łatwo polubić (pomimo odczuwanego poziomu irytacji). Jej cięte riposty zdecydowanie przypadły mi do gustu. Wyróżnia się na tle mimoz postępujących ściśle według etykiety. Nie jest też postacią czarno-białą. Austen pokazała jej wady, kontrastując ją ze słodkopierdzącą Jane. (Wybaczcie, ale niewinna, naiwna do granic możliwości postawa starszej siostry podnosi mi ciśnienie. Ja rozumiem, że ktoś może być dobry, ale są granice!).

No life without wife – krytyczne spojrzenie na „Dumę i uprzedzenie”
Kadr z serialu „Duma i uprzedzenie”
Uuuu Mr. Collins

Nie mogłam nie wspomnieć o tym śmiesznym człowieczku. Choć bywa irytujący, to muszę przyznać, że fragmenty z nim naprawdę mnie bawiły. Nie wiem, co na to wpłynęło… Czy to jego przerośnięte ego, „naturalne” prawienie komplementów, czy też może brak dystansu do siebie… Ta postać ma w sobie to nieokreślone, trudne do zdefiniowania „coś”. Z jednej strony posiada pierwiastek głupoty i irytuje czytelnika, podobnie jak pani Bennet (matko, co za kobieta), ale z drugiej nie sposób się nie roześmiać, śledząc jego zmagania o zyskanie uwagi i byciu docenionym przez innych. Myślałam nad tym, który z aktorów najlepiej spisał się w roli pana Collinsa i potrafię dokonać jednoznacznego wyboru. Wydaje mi się, że na piedestale powinni stanąć David Bamber z serialu BBC oraz Nitin Ganatra z bollywoodzkiej wersji.

Zmanipulowany osioł

Wybaczcie mi to określenie, ale naprawdę nie mogłam się powstrzymać przed użyciem takiego epitetu odnośnie pana Bingleya. Niezdecydowany facet, jakich mało… Niby kocha całym sercem, a sam nie umie podjąć decyzji… Ba! Daje się przekonać przyjacielowi i swojej wrednej siostrze, że obiekt jego uczuć wcale nie czuje tego samego co on… A porozmawiać to nie łaska? Trzeba od razu wyjeżdżać bez słowa pożegnania? Nosz, trzymajcie mnie (bierze głęboki oddech)… Jednakże (na przekór zdrowemu rozsądkowi) polubiłam dziada. Miał w sobie wewnętrzne ciepło. Oczami wyobraźni wciąż widziałam jego zadowolony, uśmiechnięty pyszczek no i nie mogłam pozostać mu obojętna. Jasne, daleko mu do Darcy’ego, ale zajął miejsce w moim serduchu.

No life without wife – krytyczne spojrzenie na „Dumę i uprzedzenie”
Kadr z serialu „Duma i uprzedzenie”
Bo na głupotę nie ma lekarstwa

Podobno inteligencję w zdecydowanie większym stopniu dziedziczy się po matce niż ojcu. W takim razie aż dziw bierze, że Jane i Elizabeth wyrosły na ludzi. Starszym siostrom Bennet nie można zarzucić braku rozumu. Wręcz przeciwnie, obie uchodzą za wykształcone i mądre, a ich uwagi doceniane są w towarzystwie (przede wszystkim Lizyy). Jednakże w życiu nie może być tak kolorowo, dlatego też trzy najmłodsze latorośle wdały się w matkę. Jak to określił pan Bennet, trzy najgłupsze dziewczęta w kraju. Niestety ale na zachowanie pani Bennet, jak i najmłodszej pociechy, ręce opadają… Zastanawiam się, która z nich wiedzie prym w swojej głupocie i nie potrafię się zdecydować. Obie, zarówno matka, jak i Lydia, osiągają swoje apogeum w czasie ucieczki tej drugiej i późniejszych wydarzeń powiązanych ze zniknięciem dziewczyny. Normalnie patrzysz i nie wierzysz w to, co widzisz/oglądasz. Nie można jednak zaprzeczyć, że gdyby usunąć te postaci z powieści, wiele by ona straciła.

Na małym i dużym ekranie
No life without wife – krytyczne spojrzenie na „Dumę i uprzedzenie”
Kadr z serialu „Duma i uprzedzenie”
Po angielsku

Nie ma sensu z tym, że najbardziej wierną ekranizacją Dumy i uprzedzenia jest miniserial BBC zrealizowany w 1995 r., w którym w rolach głównych wystąpili Colin Firth oraz Jennifer Ehle. Naprawdę niewiele różni się od książki Jane Austen. To dobra produkcja i nie można jej wiele zarzucić. (No może poza doborem Jane. Wybaczcie, ale w książce opisywana jest jako wielka piękność, przewyższająca urodą wszystkie siostry. Wiem, że gusta bywają różne, ale Susannah Harker w tej roli? Trzy razy na nie!).

Z innej strony

Mówi się, że późniejsze filmy to tak naprawdę namiastki wspomnianego wyżej serialu BBC. Z tym także się zgodzę, choć nie w pełni. Uważam, że zarówno w Dumie i uprzedzeniu z Keirą Knightley, Aishwaryą Rai czy Lily James wyciągnięto kwintesencję całej historii. Pewnie, nie wszystkie wątki były przedstawione dokładnie, niektóre pominięto, jednak najważniejsze wydarzenia zostały odzwierciedlone. Weźmy pod uwagę, że jeden odcinek serialu trwa około pięćdziesięciu minut, a filmy niespełna dwie godziny.

No life without wife – krytyczne spojrzenie na „Dumę i uprzedzenie”
Plakat z serialu „Duma i uprzedzenie i zombie”

Zombie w natarciu

Jest kilka scen, które zdecydowanie bardziej lubię w filmach, jak choćby ta nieprzyjętych zaręczyn. Uważam, że w wersji z Colinem Firthem i Jennifer Ehle została ona odegrana najgorzej. Jeśli miałabym wybrać moją ulubioną, to bez najmniejszego wahania wskazałabym na tę z Dumy i uprzedzenia i zombie. Uwielbiam jej dynamikę! Wiele osób z góry skazało ten film na porażkę, a jak się później okazało, zyskał całkiem spore grono sympatyków (jeden z nich właśnie skrobie dla was te literki). Ktoś z moich znajomych stwierdził, że osadzenie klasyka, jakim jest Duma i uprzedzenie, w świecie zombie to iście szatański pomysł. Przyznam, że nietrudno było o przekroczenie cienkiej granicy między groteską a odświeżonym i chwytliwym pomysłem. Według mnie reżyserowi się to jednak udało. Lubię klimat, który stworzył, dynamikę, jaką zyskała historia. Wnerwia mnie bardziej niż zwykle ciapowaty Bingley, ale za to nadrabia Jane. Jak dla mnie odświeżona historia wypada na plus.

No life without wife – krytyczne spojrzenie na „Dumę i uprzedzenie”
Kadr z serialu „Duma i uprzedzenie”

Po amerykańsku

Podobnie mam zresztą z ostatnią rozmową między Elizabeth a Lady Catherine de Bourgh. Tutaj z kolei przoduje u mnie film z Keirą Knightley. Amerykańska wersja perypetii Darcy’ego i Lizzy jest z pewnością „uboższa”, ale również bardzo ją lubię. Ujmują mnie przede wszystkim ciemne ujęcia. Brakuje mi jednak chemii między głównymi bohaterami. Każdy z nich osobno prezentuje się dobrze, ale razem jakoś mi to nie gra. Absurdalna jest także scena, kiedy to pierwszy raz poznajemy Darcy’ego, Bingleya i jego siostrę. Wtedy właśnie tancerze zatrzymują się, by utworzyć coś na kształt szpaleru i przepuścić zacną trójcę. (Moja mama przyrównała ich przejście do pochodu Volturi. Zgodzę się, że coś w tym jest). Ale… pan Wickham, w którego wcielił się Rupert Friend. Ach, mam do niego słabość. Poza tym bardzo lubię tego Bingleya (Simon Woods). Jest jakby idealnym odzwierciedleniem wizerunku, który zrodził się w mojej głowie.
(Czy tylko ja odnoszę wrażenie, że pana Darcy’ego ciągle coś boli?)

No life without wife – krytyczne spojrzenie na „Dumę i uprzedzenie”
Kadr z filmu „Duma i uprzedzenie”

You can dance

Wydaje mi się, że w bollywoodzkiej wersji można znaleźć najwięcej różnic. Sióstr jest mniej, Lady Catherine de Bourgh została usunięta, pozmieniano narodowości, ale… no ma to swój klimat. Fajnie pokazano tu różnice międzykulturowe i zmianę Darcy’ego. Przez to, że historia dzieje się współcześnie, twórcy mogli zastosować kilka „zabiegów”, które nie przeszłyby w  XVIII- czy XIX-wiecznej Anglii. Bardzo lubię indyjskie kino, jeśli jest dobrze zrobione, a ten film zdecydowanie mogę zaliczyć do tej kategorii. Tańce, piosenki, te kolory… this is it!

Top 10

  • Elizabeth Bennet – Keira Knightley (podoba mi się, że jest bardziej charakterna niż ta z serialu BBC)
  • Pan Darcy – Colin Firth (jedyny, niepowtarzalny)
  • Jane Bennet – Bella Heathcote (bo sprosta wymaganiom urodowym)
  • Pan Bingley – Simon Woods (ten uśmiech)
  • Pan Collins/Kholi – Nitin Ganatra (te gesty)
  • Pan Bennet – Benjamin Whitrow (bo idealnie pasuje do roli dobrotliwego ojca)
  • Pani Bennet/Bakshi – Nadira Babbar (te miny)
  • Lady Catherine de Bourgh – Judi Dench (bo widać, że to zła kobieta jest)
  • Pan Wickham – Rupert Friend (<3)
  • Lydia Bennet – Julia Sawalha (trafiona w punkt).

Nic tylko dać się porwać

Chociaż trochę sobie pojojczyłam, to tak naprawdę bardzo lubię zarówno książkę, jak i jej ekranizacje. Powieść, choć powstała na końcu XVIII wieku i teoretycznie powinna być trudna ze względu na język, czytało mi się przyjemnie. Czas przy lekturze minął bardzo szybko. Niestety nie lubię samego zakończenia. Nie wiem, co podkusiło Jane Austen, by skrobnąć takie słodziutkie, ale zdecydowanie przy następnym czytaniu nie dobrnę do końca. Dlatego właśnie w zestawieniu film vs książka jest to jedna z nielicznych pozycji, w których wygrywa film. Podoba mi się „ślubne” zakończenie. Nie jest tak odrealnione, jak to książkowe. Zdecydowanie zachęcam was do zapoznania się zarówno z twórczością Austen, jak i ekranizacjami. Może jakiś mały maraton z Dumą i uprzedzeniem? Co wy na to?

PS powstał również audiobook, jednak według mnie jest średni. Joanna Szczepkowska niezbyt dobrze sprostała powierzonemu jej zadaniu.

Patrycja Jankowska
Patrycja Jankowska
Dnie spędzam z nosem w książkach (zdecydowanie nie naukowych, a powinnam, bo oddech magisterki czuję na karku), które, jak to pięknie ujęła Monika, „osnuwają mnie delikatną mgiełką literackiej przygody”. Ponoć wiedźma – z pewnością charakterologiczna! Książki, psy, siatkówkę i góry kocham całym serduchem! W wolnym czasie łażę z aparatem gdzie się tylko da i skrobię do szuflady.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu