Od pewnego czasu ogromnym zainteresowaniem cieszą się pokoje zagadek. Nowa forma rozrywki i spędzania wolnego czasu szczególnie przypadła do gustu młodym osobom. Ale co to w ogóle jest escape room? Najprościej rzecz ujmując, to zamknięty pokój, z jakiego w ciągu godziny trzeba się wydostać. W takich pomieszczeniach znajdują się liczne zagadki, a rozwiązanie jednej prowadzi do kolejnej i jeszcze kolejnej, aby na koniec zabawy doprowadzić uczestników zabawy do znalezienia klucza pozwalającego na opuszczenie danego miejsca. Wszystko to dzieje się pod presją czasu. Idealny przepis na horror. Niestety sam pomysł nie wystarczy, liczy się również jego wykonanie.
To nie ten klucz
Podczas urodzinowej kolacji w gronie znajomych, Christen wręcza solenizantowi, czyli swojemu chłopakowi, bilet do tajemniczego escape roomu. Zaproszeni zostają również goście. Rozbawione i upojone winem towarzystwo postanawia skorzystać z okazji i udać się do jednego z takich miejsc. Po wstępnym zapoznaniu się z regułami gry, szóstka przyjaciół trafia do zamkniętych pomieszczeń. Zadanie polega na wydostaniu się z budynku w ciągu godziny, a żeby to zrobić, należy wpierw rozwiązać szereg zagadek. Początkowo gra przybiera formę testu na inteligencję, ale gdy okazuje się, że bohaterowie muszą walczyć o życie, szybko przestaje im być do śmiechu.
Nie porównujcie tego do Piły!
Szczerze mówiąc, nie wiem, od czego zacząć: od scenariusza czy aktorów. Oba te elementy idealnie się ze sobą łączą – beznadziejna fabuła, w której występują mało rozgarnięci bohaterowie (nikomu nie życzę takich partnerów w żadnym escape roomie) odgrywani przez aktorów-amatorów, nie mających pojęcia o terminie overacting. W efekcie otrzymaliśmy produkcję nadającą się wprost… do kosza. Escape Room rozkręca się bardzo wolno, gdyż najpierw postanowiono poświęcić sporą część ekranowego czasu na przedstawienie naszych bohaterów, ich wspólnych relacji oraz bezsensowne dialogi. Po około trzydziestu minutach w końcu przenosimy się do tytułowego pokoju ucieczki i tam możemy obserwować, jak postacie niezręcznie się zaśmiewają, krzyczą na biednego Andersona albo stoją bezczynnie przez dłuższą chwilę (wszystko to, aby tylko wypełnić czas przeznaczony na wyświetlenie filmu). To jedna z tych produkcji, gdzie absolutnie trzyma się stronę mordercy (miej litość, zabij ich w końcu!), ale i ten zawodzi na całej linii. I nie, nie jest on nowym Johnem Kramerem, znanym również jako Jigsaw. Mógłby mu co najwyżej buty pastować. Koniec końców, obraz nie spełnia żadnych podstawowych założeń gatunku – zero w nim napięcia, do tego banalna fabuła, a ostatecznie bliżej mu do komedii z czarnym humorem aniżeli horroru.
Film obejrzałam w wydaniu na DVD i szczerze odradzam zakup. Nie tylko ze względu na słabą produkcję, ale brak na nim jakichkolwiek materiałów dodatkowych. Owszem, dołączono do kartonowego pudełka krótką książeczkę, w której znajdziemy między innymi wyjaśnienie zagadnienia escape room czy liczne kadry z tej produkcji. Ale to wszystko można łatwo wyszukać w Internecie.
Trzymajcie się od tego z daleka
Escape Room jest niskobudżetową produkcją, napisaną na kolanie i z aktorami, którzy w ogóle nie powinni uprawiać tego zawodu. Do tego dochodzi reżyser niemający za grosz wizji na ciekawą historię. Film Willa Wernicka ostatecznie plasuje się nawet niżej niż nieszczęsna Piła: Dziedzictwo – nieszkodliwa, ale też niedostarczająca zbyt wiele rozrywki, za to z przekroczeniem wszelkich norm nielogiczności, przypadkowości i głupoty.
Film obejrzałam dzięki uprzejmości
https://www.youtube.com/watch?v=HzgEsa5k6fQ
Tytuł oryginalny: Escape Room
Reżyseria: Will Wernick
Rok powstania: 2017
Czas trwania: 1 godzina 29 minut