Twórczości tej pani nie da się nie kochać

-

O Beacie Majewskiej usłyszałam po raz pierwszy już jakiś czas temu. Wszyscy wokół mnie zachwycali się tym, co wychodziło spod jej pióra, zbierała naprawdę dobre recenzje. Podkreślano w nich, że jej każda powieść mogłaby wydarzyć się naprawdę. I chyba właśnie to najbardziej mnie do niej przyciągnęło i sprawiło, że w końcu zaczęłam własną przygodę z tą autorką. A kiedy okazało się, że tworzy ona także pod pseudonimem Augusta Docher, cieszyłam się jeszcze bardziej, bo przecież oznaczało to, że będę mieć o więcej książek do czytania. Dzisiaj chciałabym was zabrać w podróż wokół książek tej autorki, które do tej pory udało mi się poznać. I zapewniam was, będzie niesamowicie!

Twórczość Augusty Docher:

1) Kryształowe serca

Liczba stron: 292

Data premiery: 8 listopada 2017

Wydawnictwo: Novae Res

Moja ocena: 10/10

Fabuła: Główna bohaterka to przepiękna (jakżeby inaczej) dziewczyna, która wiedzie dość spokojne życie. Studiuje, a w międzyczasie pracuje jako fotomodelka. Jest związana z pewnym mężczyzną, lecz ten nie potrafi docenić tego, jaki posiada skarb. Pewnego dnia dziewczyna otrzymuje ofertę kilkutygodniowej sesji na Ukrainie, od razu odmawia. Następnie zostaje porwana i wywieziona do tajemniczego miejsca. Okazuje się, że znalazła się na Lazurowym Wybrzeżu, gdzie ktoś więzi ją w luksusowej posiadłości. Porywacz szybko się ujawnia – to kazachski miliarder z przepaską na oku, przez co wydaje się jeszcze niebezpieczniejszy. Dziewczyna błaga go, by ją wypuścił, lecz on twierdzi, że wszystko robi jedynie po to, by zapewnić jej bezpieczeństwo. Fabiana okazuje się nie tak krucha, na jaką wygląda i uparcie próbuje się dowiedzieć, co takiego ukrywa Karim. Jednak nawet w najśmielszych snach nie przypuszcza, że prawda może być tak groźna.

Moja opinia: Do przeczytania tego tytułu oczywiście, oprócz recenzji, zachęciła mnie sama okładka. Autorka na swoim profilu facebookowym zrobiła głosowanie na najlepszy projekt, i wybrałam tę. Niektórym powieść może się kojarzyć z tanim romansem typu harlequin, które swego czasu można było kupować w kioskach. Tymczasem mi się podoba, zwłaszcza postać jednookiego „bandyty” oraz trudna droga do szczęśliwego zakończenia. Muszę przyznać, że Fabiana z początku strasznie mnie irytowała. Miała chłopaka, Tymona, miała pracę i studia. Powinna być szczęśliwa, prawda? No i za taką próbowała uchodzić, chociaż w skrytości ducha odczuwała smutek i ból. Czytelnik szybko mógł się przekonać o tym, jaki jest naprawdę jej ukochany. A Fabiana chyba nosiła różowe okulary i po prostu nie chciała tego dostrzec. Ale czara goryczy się przelała, kiedy któregoś dnia wrócił do domu pijany. I ją zwyczajnie zgwałcił. Dopiero to spowodowało, że zrozumiała, że z takim człowiekiem nie da się normalnie żyć. A wiecie, że chłopak potem próbował ją wziąć na litość i przepraszał, kajał się? Szczyt bezczelności, ale na szczęście Fabiana była na tyle mądra, żeby mu odmówić. A potem trafiła do Karima, który właściwie trzymał ją w niewoli. Zmieniłam zdanie o bohaterce, gdyż była zdeterminowana, próbowała dosłownie wszystkiego żeby dowiedzieć się, kim jest jej porywacz, a potem starała się doprowadzić do konfrontacji z nim. Zaś Karim nie od razu skradł moje serce. Przyznaję, miałam ochotę nim mocno potrząsnąć, a może nawet przywalić z całej siły w twarz za to jak traktował Fabianę. Łatwo jednak zauważyć u niego powolną przemianę – kiedy bardzo powoli, stopniowo wychodziły z niego prawdziwe uczucia, aż w końcu okazało się, dlaczego to wszystko robił. Wtedy już nie potrafiłam go nie pokochać. Książkę czytało się naprawdę lekko, zaś sam pomysł na fabułę został rozegrany po mistrzowsku. Co ciekawe, autorka zdecydowała się pokazać zupełnie inne spojrzenie na miłość, nie słodką,, a życiową. Droga do szczęścia nie jest tu łatwa, ale tym lepiej smakuje ono na samym końcu. Po raz pierwszy zetknęłam się z tym tytułem na Wattpadzie, bowiem autorka przez jakiś czas publikowała tam kolejne rozdziały. Naprawdę nie mogłam się ich doczekać i dlatego byłam rozczarowana kiedy pewnego dnia zamiast następnego rozdziału znalazłam informację, że książka już nie będzie publikowana w Internecie, ponieważ została podpisana umowa z wydawnictwem. Z jednej strony gratulowałam autorce, ale z drugiej zastanawiałam się, jak wytrzymam tyle czasu, zwłaszcza, że publikacja „Kryształowych serc” została zakończona w  takim momencie, że koniecznie chciałam się dowiedzieć, co wydarzy się potem. Ostatnią kwestią, na którą trzeba tutaj zwrócić uwagę, są sceny łóżkowe. Osoby, które takowych nie lubią, nie mają się czego obawiać. Autorka w sposób bardzo zmysłowy, ale też realistyczny, opisuje każdy dotyk bohaterów, nie ma tu ani odrobiny wulgarności. Kryształowe serca to przepiękny romans o zaskakującej treści. Ukazuje miłość w zupełnie innym świetle i myślę, że każda kobieta powinna po ten tytuł sięgnąć, aby otrzymać odrobinę nadziei na znalezienie uczucia, jeśli jeszcze jej się to nie udało albo aby docenić to, że posiada kochającego męża/partnera.

2) Najlepszy powód, by żyć

Liczba stron: 400

Data premiery: 27 września 2017

Wydawnictwo: OMGBooks

Moja ocena: 10/10

Fabuła: Dominika to dziewczyna, która ma całe życie przed sobą, chociaż jej rodzina nie jest  idealna. Jej tata lubi sobie wypić. I właśnie przez to spotyka ją tragedia. W jednej chwili stoi w szlafroku mamy i patrzy na ojca, który siedzi na tarasie, następnie widzi, że ten coś rzuca w jej stronę i nagle leży na podłodze, jej skóra płonie niczym wielkie ognisko. W takiej chwili potrafi myśleć jedynie o tym,, że zniszczyła szlafrok i mama będzie na nią zła… Potem jest już tylko ciemność. Dziewczyna budzi się po kilku dniach w szpitalu. Dowiaduje się, że ojciec trafił do więzienia, a przecież na pewno nie chciał ukochanej córce wyrządzić krzywdy… Rozpoczyna się walka o normalne życie, chociaż z początku prowadzą ją tylko rodzice i lekarze, bowiem bohaterka poddała się i wszystko jej jedno, co się z nią stanie. Jednak los bywa przewrotny. Dominika poznaje przystojnego lekarza, który krok po kroku stara się ją wydobyć z tego marazmu i wyleczyć jej ciało. Do akcji wkracza także jego brat, Marcel, który uchodzi za czarną owcę i powoli zakochuje się w Dominice. Lecz czy ona jest gotowa na nowe życie i nową miłość?

Moja opinia: Tata. To słowo powinno się każdemu kojarzyć jedynie z miłymi chwilami, czyż nie? Ukochany rodzic, który lubi rozpieszczać swoje dzieci i jest gotów zrobić dla nich dosłownie wszystko. A co, jeśli robi coś, co może zniszczyć na zawsze życie dziecka? Jakbyście się czuli, gdyby nagle w waszą stronę została rzucona pochodnia, która by spaliła waszą skórę? Właśnie to spotyka główną bohaterkę tej powieści. Dominika przed oczami miała jedynie ojca, który powtarzał jak mantrę: „Ciebie dzisiaj miało tu nie być”. Ale czasu nie da się cofnąć. Kibicowałam bohaterce przez całą lekturę – aby zawalczyła o lepsze jutro, o miłość i szczęście. W pewnym momencie dociera do niej jednak, że ma się dla kogo starać – nie tylko dla siebie, ale także rodziców, chociaż na koniec powieści jej stosunki z matką stały się naprawdę chłodne . Autorce udało się ukazać walkę młodej dziewczyny, która miała jeszcze tyle przed sobą i spotkała ją straszna tragedia. Pojawiły się demony z przeszłości, które musiała pokonać. Z całego serca jej współczułam, czasem nawet zakręciła mi się w oku łza, co rzadko się zdarza. Udowadnia to, że Augusta Docher stworzyła historię pełną emocji i to bardzo skrajnych. Czasem byłam dumna z Dominiki, czasem chciałam do niej krzyknąć: „Ej, nie poddawaj się!”, a czasem zwyczajnie na mojej twarzy pojawiał się szczery uśmiech. Autorka postanowiła oddać głos dwójce głównych bohaterów – Dominice oraz Marcelowi, co sprawiło, że czytelnik mógł się skupić na treści, a nie musiał się niekiedy zastanawiać, co czuje ta druga osoba, nad motywami jej postępowania. Najlepszy powód, by żyć to powieść, która z pewnością wyciśnie z waszych oczu niejedną łzę. Uczy tego, że warto walczyć o lepsze jutro, bowiem mamy dla kogo żyć i dla kogo się starać..

Twórczość Beaty Majewskiej:

1) Konkurs na żonę

Cykl: Konkurs na żonę (tom 1)

Liczba stron: 304

Data premiery: 10 maja 2017

Wydawnictwo: Książnica

Moja ocena: 9/10

Fabuła: Głównym bohaterem jest prawnik Hugo Hajdukiewicz, który lubi luksusowe życie. Przez testament, który pozostawił jego ukochany wuj, zależy mu na jak najszybszej zmianie stanu cywilnego. Dzięki swojej żyłce biznesmena oraz sporej pomysłowości wymyśla plan o nazwie „Żona”. Szybko udaje mu się poznać naiwną studentkę. Dziewczyna nie domyśla się nawet, co zamierza ten przystojny prawnik i powoli zakochuje się w nim. Jednak, to co, z początku wydawało się bardzo proste, nagle wymyka się zupełnie spod kontroli.

Moja opinia: Wiecie, jaka była moja pierwsza myśl na temat dwójki głównych bohaterów? Kiedy dojdzie do zbliżenia, to jak ona będzie wykrzykiwać jego imię? „Ach, Hugonie!”? Wydało mi się to dość zabawne. Sama okładka bardzo mi się podobała, jest subtelna i delikatna , chociaż w pewien sposób zdradza treść książki. Lektura jest niczym sztorm – pochłania doszczętnie i nie chce wypuścić, rzuca czytelnikiem na wszystkie strony, a kiedy dojdzie on do ostatniego zdania, czuje się tak, jakby właśnie wyskoczył z pralki po trzygodzinnym praniu polegającym na samym wirowaniu. Okładka daje nadzieję na słodką i trochę naiwną historię, lecz ona taka wcale nie jest. I happy endu też nie będzie. Zapoznałam się z kilkoma recenzjami tej powieści, tak z ciekawości, aby przekonać się, co inni czytelnicy myślą o Hugonie. I doszłam do wniosku, że jestem raczej w mniejszości, bo ja go pokochałam od pierwszych stron. Tak, wiem, że to playboy, że okropnie traktował Łucję, ale miał w sobie to „coś”, co sprawiało, że zyskał moją sympatię. Tak, dla mnie był uroczy i czarujący. Takiemu mężczyźnie dałabym się uwieść. A wpadniecie na to, jaka postać mnie najbardziej irytowała? Tak, to Łucja. Chciała każdemu nieść pomoc, była tak entuzjastycznie do wszystkiego nastawiona, że aż czasem to wyglądało po prostu sztucznie, niekiedy zdarzało się jej także zachowywać bardzo dziecinnie. Podporą całej tej historii niewątpliwie była babcia dziewczyny, Zofia, która wychowywała ją od tragicznej śmierci rodziców. Jej mądrości powodowały, że wokół serca pojawiało się przyjemne ciepełko, chociaż na dłuższą metę mogły się wydawać nudne. Wzruszające i piękne było to, jak za każdym razem wspierała swoją ukochaną wnuczkę, dziewczyna wiedziała, że zawsze może do niej przyjść i się wygadać, wyżalić czy po prostu przytulić i pomilczeć. Konkurs na żonę to dopiero pierwszy tom całego cyklu, a już tyle się w nim wydarzyło, tyle emocji i okazji do śmiechu. Tak, bo humoru tu na pewno nie zabrakło! Powieść to romans, ale ponownie powiem, że nie jest to taka zwyczajna historia o miłości. Kibicowałam tej dwójce, chociaż byli tak różni to jednak liczyłam na to, że ostatecznie będą żyć długo i szczęśliwie, jednak autorka miała inne plany.

2) Bilet do szczęścia

Cykl: Konkurs na żonę (tom 2)

Liczba stron: 288

Data premiery: 5 lipca 2017

Wydawnictwo: Książnica

Moja ocena: 10/10

Fabuła: Czy Hugonowi Hajdukiewiczowi uda się odzyskać utraconą miłość, którą tak późno docenił? Łucja była w szoku, kiedy na jaw wyszły sprawki jej męża. Czuje się oszukana i zdradzona. W pierwszym odruchu chce zerwać wszelkie kontakty z mężczyzną. Jednak wszystko się komplikuje, kiedy okazuje się, że jej ukochana babcia trafiła do szpitala. W takiej sytuacji Łucja postanawia zostać w mieszkaniu męża, do czasu aż jej krewna nie wyzdrowieje. Do Hugona dociera, że to jedyna szansa, aby odzyskać ją i dziecko, którego się spodziewają. Tylko czy kobieta jeszcze chce walczyć?

Moja opinia: Z wielką niecierpliwością czekałam na odrobinę wolnego czasu, aby móc znów spotkać się z ulubionymi bohaterami z pierwszego tomu. Współczułam szczerze obojgu – Łucji, że mężczyzna, którego szczerze pokochała, tak ją potraktował, a także Hugonowi, że teraz będzie musiał się naprawdę natrudzić, żeby odzyskać zaufanie i miłość żony. Łucja pragnie uciec, zaszyć się w rodzinnych stronach i zostać tam już na zawsze. Jednak los lubi płatać figle i stawia jej na drodze przeszkodę – chorobę babci. Musi poczekać aż pani Zofia wyzdrowieje. Właśnie w tym swoją jedyną szansę widzi Hugo – teraz pragnie tylko postarać się udowodnić żonie, że naprawdę ją kocha. A ona sprawia wrażenie, że już jej na nim nie zależy, bowiem za mocno ją zranił… Jednak od razu widać, że Łucja tylko udaje, a raczej próbuje dość nieumiejętnie udawać, że nic nie czuje do Hugona. Jest dla niego oziębła, nie uśmiecha się już tak często jak kiedyś, coraz bardziej zamyka się w sobie. Czasem, kiedy nikt tego nie widzi, z jej oczu wylewają się potoki łez – z tęsknoty za tym, co było kiedyś i ze strachu, że to już nigdy nie wróci. A on naprawdę się stara. Bo właśnie dotarło do niego że Łucja w każdej chwili może się spakować i opuścić jego mieszkanie i że więcej może jej już nie ujrzeć. I swojego dziecka też. Po raz drugi w przypadku tej serii powiem, że okładka jest po prostu śliczna, subtelna i przyciągająca wzrok. Widzimy na niej zieloną kopertę oraz serce w tym samym kolorze, które ktoś pospinał agrafkami. Idealnie oddaje to, co musieli przeżywać bohaterowie tej powieści, zarówno Łucja, która zawiodła się na swoim ukochanym, jak i Hugo, któremu serce wręcz pękało na samą myśl o tym, że w jednej chwili może stracić najważniejsze osoby w życiu. W końcu zaczął zabiegać o kobietę, tak jak powinien to czynić od samego początku. I wreszcie zrozumiał najważniejsze – jak bardzo ranił ukochaną i ile musiała poświęcać, aby przy nim trwać. Łucja ponownie wywoływała we mnie skrajne emocje. Z jednej strony współczułam jej z powodu tego, co zrobił jej mąż, zaś z drugiej jej zainteresowanie zupełnie obcymi osobami mnie zadziwiało. Los ludzi, których nie znała, przeżywała jakby chodziło o rodzinę czy bliskich. Przykładem tego może być Olga. Kiedy Łucja dowiedziała się, że ta jest ciężko chora, postanowiła ją odwiedzić w szpitalu. Jej opłakany widok wywołał u niej płacz. Nawet kiedy dzwoniła do Hugona z prośbą, by ten po nią przyjechał, nie potrafiła się uspokoić i mężczyzna zjawił się obok niej w dosłownie pięć minut, łamiąc przy tym chyba wszystkie możliwe przepisy. Minusem był fakt, iż pojawiło się tutaj znacznie mniej kwestii babci Zofii Maśnikowej. Szkoda, bo ona sprawiała, że cała opowieść stawała się ciepła i sympatyczniejsza. Powieść ponownie jest bardzo lekka, zaś autorce znów udało się stworzyć realistyczne losy bohaterów. Tak jak już wspominałam, od początku kibicowałam tej parze, nawet wtedy, kiedy zdawało się, że gorzej już być nie może. Lubię sięgać po powieści, które opisują codzienność – chorobę bliskiej osoby, zdradę partnera czy też borykanie się z przeróżnymi problemami. Może lepiej się je czyta, gdyż łatwo można w nich odnaleźć cząstkę siebie. Bilet do szczęścia to idealna powieść kobieca, która daje nadzieję na odnalezienie miłości i szczęścia. Jest także dla tych, których zwyczajnie ciekawi, co spotkało Łucję i Hugona, a także dla tych, którzy jeszcze nie mieli okazji poznać tej słodkiej pary.

3) Zdążyć z miłością

Cykl: Konkurs na żonę (tom 3)

Liczba stron: 352

Data premiery: 25 października 2017

Wydawnictwo: Książnica

Moja ocena: 10/10

Fabuła: Ta część została poświęcona Oldze, która pojawiła się w Bilecie do szczęścia. To trzydziestoletnia kobieta, majętna, wykształcona i urodziwa, której życie mimo to nie jest  usłane różami. Zmaga się z poważną chorobą i miłosnymi problemami, chociaż bliskim pokazuje pokerową twarz. Pewnego dnia wydaje się, że los się do niej uśmiechnął. Poznaje przystojnego i do tego samotnego Kamila, który wychowuje dwójkę dzieci – ośmioletnią Faustynę oraz czteroletniego Maksa. Wkrótce potem się pobierają i z nadzieją patrzą w przyszłość, która nagle staje się niepewna. Czy Oldze uda się w końcu ułożyć swoje życie i być ostatecznie szczęśliwą?

Moja opinia: Znów już okładka mi się bardzo spodobała, taka subtelna i w pewien sposób romantyczna. Serce w kostce lodu jest tutaj bardzo wymowne – w sumie można powiedzieć, że to co spotkało główną bohaterkę sprawiło, że jej serce zostało zamrożone. Z entuzjazmem podchodziłam do kolejnej części tego świetnego cyklu i chociaż głównymi bohaterami już nie są Łucja i Hugo, to nadal miałam spore oczekiwania co do lektury. I nie zawiodłam się. Wyszłam z założenia, że będzie to przyjemny romans, w którym kobieta poszukuje miłości, w końcu ją znajduje, a później wiedzie szczęśliwe życie z ukochanym. Jak bardzo się myliłam… Kamila polubiłam od razu (i nie dlatego, że mój narzeczony również tak ma na imię). Byłam pełna podziwu, że potrafił wychować dwójkę małych dzieci. Urzekła mnie postać małej Faustynki, która była trochę przemądrzała, ale też sprawiała wrażenie nad wyraz dojrzałej. W sumie czemu się dziwić, sytuacja rodzinna i konieczność opieki nad bratem ją do tego zmusiła. Olga z miejsca pokochała tę uroczą gromadkę. Kiedy dowiedziałam się, co się stało z ich mamą, byłam w ciężkim szoku, że matka potrafi coś takiego zrobić własnym dzieciom. Można by sądzić, że cała ta czwórka przeżyła już zbyt wiele, by dopisywać do tego kolejną tragedię. Jednak los lubi układać własne historie. Pewnego dnia wydarza się coś, co wbiło mnie w fotel. Nie sądziłam, że po czymś takim bohaterce uda się kiedykolwiek pozbierać… I faktycznie, na początku nie chciała nic robić, zmuszała się do wstawania z łóżka, bo przecież miała dwie małe istotki, którymi trzeba było się zaopiekować, wyjaśnić, co się stało. Olga miała pretensje do Kamila, że ją zostawił, opuścił dzieci, i cały czas zadawała pytania, jak ma sobie poradzić bez niego. Ale z czasem zaczęła po prostu żyć z tą dziurą w sercu. Książkę ponownie czytało mi się bardzo szybko i przyjemnie, chociaż nie należała ona przecież do tych lżejszych. Czasem wyciskała z moich oczy potok łez, ale czasem płakałam ze śmiechu. Nie da się ukryć, że autorka ponownie stworzyła opowieść chwytającą za serce, tak bardzo życiową, że podczas lektury miało się wrażenie, że to wszystko mogło się wydarzyć naprawdę. Zdążyć z miłością to wciągająca, czasem wesoła, a czasem smutna, wręcz przygnębiająca lektura. Daje pociechę, chociaż dopiero na sam koniec. Uczy, że nigdy nie wolno się poddawać, bowiem zawsze warto zawalczyć o siebie i swoje szczęście.

4) Moja Twoja Wina

Liczba stron: 352

Data premiery: 20 czerwca 2018

Wydawnictwo: Książnica

Moja ocena: 10/10

Fabuła: Urszula wiedzie spokojne i szczęśliwe życie. Jednak wszystko się zmienia, kiedy odkrywa, że jej mąż ją zdradza. Z ciężkim sercem postanawia odejść od niego i przenieść się do starego wiejskiego domu, który odziedziczyła po swojej ciotce. Stara się jakoś trzymać, choć nie jest to łatwe. Jednak ma dwie dobre dusze, które czuwają nad nią – wieloletnią przyjaciółkę oraz sympatyczną sąsiadkę, która ma rozwiązanie na dosłownie każdy problem. W pewnym momencie mąż Urszuli zaczyna od niej wyciągać pieniądze. Właśnie wtedy w życiu kobiety pojawia się nowy mężczyzna – Michał Żuk, który z początku stanowi jedynie konkurencję biznesową, ale z czasem staje się kimś, na kogo zawsze może liczyć. Jednak Urszula nawet nie przeczuwa, co Michał ukrywa głęboko w sercu i co może zniszczyć ich szczęście.

Moja opinia: Po raz kolejny Beata Majewska zachwyciła mnie i zadziwiła. Urszulę polubiłam od razu, zwłaszcza, że okazało się, że podobnie jak ja jest miłośniczką zwierząt. Uratowała słodką suczkę przed okrutnym losem. Natomiast Michał długo wydawał mi się oślizgły i strasznie fałszywy, jednak z czasem nawet go polubiłam. Chociaż to, co stało się niemal w finale, sprawiło, że miałam ochotę go zamordować. Nie zabrakło, rzecz jasna, skrajnych emocji. Urszulę lubiłam i kibicowałam jej, jednak z drugiej strony czasem jej zachowania strasznie mnie irytowały. Chociażby wtedy, kiedy policjant wyjawił jej motywy jej męża i to, że cały czas była przez niego oszukiwana, a ona, zamiast poczuć gniew, zaczęła lamentować, że to niemożliwe, żeby jej kochany mężulek mógł być zdolny do czegoś takiego. Autorka stworzyła też postać, którą z miejsca znienawidziłam. Tak, mam na myśli córeczkę Michała Żuka. Kiedy tylko się pojawiała, miałam ochotę ją udusić. Była zapatrzona w jeden cel i pragnęła go osiągnąć za wszelką cenę. Nie chcę tutaj spojlerować, ale kiedy doszło do pewnego zdarzenia, to w głowie miałam jedynie myśl: „I bardzo dobrze jej tak!”. Szczerze mówiąc, spodziewałam się lekkiej lektury, ale z czasem, kiedy wychodziły na jaw nowe fakty, aż się zatchnęłam. Bo nie sądziłam, że w takiej powieści pojawi się aż tyle trupów. Tak, dobrze widzicie. To w końcu nie kryminał, a jednak „ofiar” nie brakuje. Po raz kolejny mogłam przeczytać pełną emocji powieść, której bohaterowie nie mieli lekko. Podobnie jak w życiu – nie zawsze dokonujemy właściwych wyborów, czasem obdarzamy miłością nieodpowiednią osobę, jednak uczucie nas wręcz zaślepia i popełniamy błędy. Ale Moja Twoja Wina uczy jednocześnie, że wszystko można jakoś rozwiązać, zawalczyć o siebie, lecz czasem może być na to zwyczajnie za późno. Ta książka to faktycznie swego rodzaju plaster na wszelkie zranienia czy niepowodzenia. Można go przykleić na ranę i czekać aż ona się zagoi. Bo wszystko się goi, nawet jeśli nasze serce zostanie złamane, przyjdzie w końcu taki czas, że rany się zasklepią, a my zapragniemy znów normalnie żyć.

Jak widzicie, na razie miałam okazję przeczytać jedynie 6 książek autorstwa Augusty Docher vel Beaty Majewskiej. Jeśli tylko zajrzycie na dość popularny serwis Lubimy Czytać, to zauważycie, że jeszcze sporo ich zostało. Inne są dopiero w planach. Zawsze chętnie sięgnę po powieści Beaty Maciejewskiej. A wy mieliście już okazję przeczytać którąś z nich? Która spodobała się wam najbardziej? Piszcie śmiało!

Paulina Korek
Paulina Korekhttp://zaczytanapanna.blogspot.com
Bez pamięci oddała się czytaniu książek. Zadowoli ją dosłownie każdy gatunek, byle tylko treść była wciągająca. Nie oznacza to wcale, że nie ma swoich ulubionych gatunków. Należą do nich: kryminały, thrillery, romanse, erotyki, horrory. Po skandynawskich autorów sięga już w ciemno. Oprócz literatury jej pasjami są także filmy, zwierzęta, podróże oraz odwiedzanie wszelkich wydarzeń z tym związanych. W przyszłości chciałaby napisać własną książkę.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu