Nie zaglądaj do dziupli. „Wiedźmy” – recenzja komiksu

-

Wiedźmy przyprawiły mnie o gęsią skórkę już w momencie, gdy zobaczyłam je na stronie wydawcy. Magnetyzująca okładka i kilka słów opisu fabuły utwierdziły mnie w przekonaniu, że to będzie idealny powrót do świata rysunkowych historii, od których miałam dość długą przerwę. Było jednak warto czekać na coś takiego.

To historia, której nie powstydziłby się żaden twórca gatunku horroru, z Deanem Koontzem i Stephenem Kingiem na czele. Choć Scott Snyder dotyka tematyki mocno wyeksploatowanej przez literaturę, to robi to w tak doskonałym stylu, że nie sposób się tu do niczego przyczepić. Zachwycają rysunki, które z prostej opowieści wydobywają prawdziwy mrok i zło. Zmieniające się motywy kolorystyczne, abstrakcyjność i chaotyczność niektórych kadrów potęgują wrażenie szaleństwa i wciągają czytelnika w chory świat zamknięty na kartach tego komiksu.

Raz, dwa, trzy, Baba Jaga patrzy

Wiedźma w kulturze, sztuce i historii jest motywem traktowanym rozmaicie, lecz zawsze tak samo strasznym i fascynującym. W komiksie Snydera czarownice to istoty pierwotne, mroczne, skryte w cieniu, w głębi lasu, egzystujące w potwornej symbiozie z pobliskim miasteczkiem.

Do miasteczka przyjeżdża rodzina Rooksów, chcąca uciec od koszmarów przeszłości, lecz prawdziwy koszmar czeka ją dopiero tu, w Litchfield w New Hampshire. W tym miejscu wszystko jest inne niż się wydaje. Przyjazne twarze nie są w rzeczywistości przyjazne, a to, co uchodzi za złe, może okazać się jedyną szansą na przeżycie. Las skrywa mrok, który powoli i bezlitośnie wylewa się poza ścianę drzew.

Chatka z piernika

Twórcy bawią się motywami i w wyjątkowo ciekawy sposób kształtują je na potrzeby opowieści grozy. Pamiętacie historyjki o Babie Jadze, która mieszka w piernikowej chatce i zjada dzieci, które zabłądzą w lesie? Mamy tu wszystko – dziecko zagubione w lesie, wielki, gorący kocioł i zapach korzennych przypraw. Tylko dużo, dużo straszniej…

Napięcie, groza i fantastyczne kadry wypełnione po brzegi koszmarami stanowią podstawę tej historii, a ostatnie strony i zupełnie nieoczekiwane zakończenie sprawiają, że warto jej poświęcić kilkadziesiąt minut i ani jednej nie żałować.

Czy warto?

Jeśli szukacie powieści graficznej o intensywnej kresce i równie mocnej historii, to Wiedźmy Scotta Snydera będą strzałem w dziesiątkę – dla fanów powieści grozy pióra Kinga i Koontza, dla miłośników motywu wiedźmy w literaturze i sztuce, dla wszystkich, którzy doceniają straszne historie i dobre plot-twisty.

A na koniec…

Na osobną wzmiankę zasługuje posłowie od Scotta Snydera, w którym opisuje on swoje dziecięce doświadczenia, będące inspiracją do powstania Wiedźm. Znajdziemy tam także poszczególne etapy rysowania kadrów, podzielone na tusz, pierwsze kolorowanie, nadawanie odcieni i światłocienia, aż po efekty akwarelowe, charakterystyczne dla tego komiksu. Moim ulubionym elementem posłowia są szkice koncepcyjne, przedstawiające wizerunki wiedźm. Takie smaczki to coś, co uświadamia, jak wiele pracy włożono w tę historię. Dla mnie bomba.

Nie zaglądaj do dziupli. „Wiedźmy” – recenzja komiksu

 

 

Tytuł: Wiedźmy

Autorzy: Scott Snyder, Jock, Matt Hollingsworth

Wydawnictwo: Mucha Comics

Liczba stron: 192

ISBN: 978-83-61319-92-4

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu