Nie tylko „Heartstopper”, czyli kilka słów o rosnącej kupce wstydu queerowych lektur i seansów

-

Kiedyś to dopiero były czasy, a teraz są jeszcze lepsze. Widzicie, dawniej człowiek potrafił spamiętać wszystkie, choćby zawierające nieśmiałe cienie wątków queerowych, książki, filmy, seriale oraz gry, które ukazywały się w oficjalnym obiegu. Zwłaszcza polskim, gdzie tęcza przebijała się bardzo nieśmiało. A teraz? Teraz nie mamy na to szans i pomimo połączonego z tym stanem rzeczy utowarowienia istniejącej na marginesie mainstreamu queerowości, ta zmiana jednak cieszy. W końcu przełamana została kulturowa hegemonia, a na półkach sklepowych tak tych fizycznych, jak też wirtualnych zagościły dotychczas ignorowane opowieści.
Więcej, więcej, półki wytrzymają!

Romanse, kryminały, sensacje, young adult i dla dzieci, książki obyczajowe, historyczne, retellingi i reinterpretacje – nie ma właściwie gatunku, w jakim nie odnajdziemy opowieści z queerowymi głównymi postaciami. Ponieważ – i aż dziw, że tyle musieliśmy czekać na odwzorowanie tego faktu w kulturze na szerszą skalę – osoby nieheteronormatywne pracują na każdych stanowiskach, należą do każdej grupy społecznej, niezależnie od miejsca i czasu. W końcu jednak procesy społeczne i emancypacyjne, których ten tekst nie dotyczy, więc je ominiemy, doprowadziły do tego, że dużo łatwiej wydać bądź wyprodukować w głównym nurcie kultury tekst o osobach queer – ich całkowicie codziennych problemach oraz rozterkach, fantastycznych przygodach w światach wyobrażonych czy rozwiązujących kryminalne zagadki. Albo o wszystkim na raz. Na fali ogromnego zainteresowania i popularności Heartstoppera Alice Oseman – webkomiksu, który ukazuje się w wersji cyfrowej od 2016 roku, a później wydanego w wersji papierowej dzięki wsparciu czytelniczek i czytelników, a niedawno zekranizowanej przez Netflixa – warto przypomnieć, iż to jedynie wierzchołek góry lodowej. Ewentualnie wierzchołek tej wielkiej hałdy hańby, którą nagromadzimy, zbierając jak szalone chomiki kolejne nowe publikacje czy produkcje, w myślach budując z nich zamki, forty, albo zastanawiając się, czy da się je tak ułożyć, aby zastąpiły meble w pokoju, bo gdzieś w końcu trzeba je upchać.

Nie wierzycie? To sprawdźmy.

Historie o pierwszych miłościach

Skoro zaczęliśmy od Heartstoppera, to dorzućmy na tę gatunkową kupkę kilka innych tytułów. Zapewne pierwszą książką, która teraz przyszła wam do głowy, było Arystoteles i Dante odkrywają sekrety wszechświata spod pióra Benjamina Alire Saneza – w końcu całkiem niedawno dość mocno się o niej pisało w książkosferze. To urocza historia osadzona w Stanach Zjednoczonych lat 50. ubiegłego wieku i chociaż opowiada o związku – najpierw przyjacielskim – tytułowych bohaterów, sama kryje sporo innych, interesujących wątków. Jak chociażby radzenie sobie z PTSD, prześladowaniami, ale również trudnymi emocjami i stratą wynikającą ze skazania jednego z członków rodziny na długi pobyt w więzieniu. Powieść Saneza wprawdzie została w Polsce ciepło przyjęta (acz dopiero przy drugim wydaniu, pierwsze z 2013 roku nieco przeleciało pod radarem), ale nie bezkrytycznie, między innymi przez to, że Arystotelesa i Dantego czyta się bardziej jak bajkę – widać to nawet w konstrukcji rozdziałów czy sposobie prowadzenia narracji – a nie historię, w której prawdziwość nie chcemy wątpić. Jeśli pokochałyście i pokochaliście tę powieść, to pamiętajcie, będzie druga, wydawca, We Need YA, już nad tym pracuje.

Warto na pewno sięgnąć po książkę Becky Albertalli, Simon oraz innych homo sapiens, opowiadającej o wciąż mało eksploatowanym sposobie nawiązania oraz rozwoju relacji romantycznej, która – poprzez wymianę cyfrowych wiadomości, w tym wypadku maili. Gdy zaczynamy lekturę, tytułowy bohater i narrator, siedzi jeszcze w szafie, nie planuje coming outu. Przez nieuwagę jednak pakuje się w poważne kłopoty, jakie doprowadzą do czegoś, czego nikt nigdy nie powinien doświadczyć: intymna w zasadzie korespondencja z anonimowym dla siebie chłopakiem ze szkoły została upubliczniona, a emocje, uczucia oraz tożsamość Simona oznajmione światu bez jego wiedzy. Ostatecznie to dość miła, podnosząca na duchu opowieść o zakochującym się po raz pierwszy w chłopaku nastolatku, zmuszonym do zmierzenia się z wynikającymi z tego faktu zmianami oraz homofobią części uczniów podmiejskiej szkoły na południu Stanów Zjedoczonych. Simon na tyle podbił serca czytelniczek i czytelników, że doczekał się względnie dobrej ekranizacji (będącej średnią adaptacją), jak również spin-offów powieściowych (Leah gubi rytm, Odwrotność nieodwzajemniona) i serialowego Love, Victor (Hulu, 2020–2022), choć ten w zasadzie jest kontynuacją i dopełnieniem filmu. Wszystkie opowiadają o pierwszych, queerowych miłościach, niekoniecznie jedynie męsko-męskich. Trzeci sezon serialu zresztą niedawno miał swoją premierę i pisząca te słowa trzyma kciuki za to, aby Victor ogarnął zadek i w końcu poukładał sobie w głowie życiowe priorytety i zrozumiał, czego (albo kogo) pragnie. Dość stwierdzić, iż główny bohater tej produkcji Hulu po tym, jak zaakceptował swoją homoseksualność, wyjście z szafy, znalezienie chłopaka, zmagał się również z niełatwymi relacjami rodzinnymi: jego głęboko wierzący rodzice pochodzenia kubańskiego niekoniecznie bowiem umieli zareagować odpowiednio na rewelację o swoim synu, gdy sami przechodzili kryzys w związku małżeńskim. No, dzieje się w tym serialu sporo – warto samej i samemu sprawdzić, jeśli tylko macie możliwość, w Polsce jest dostępny na Disney+.

A jeśli już rozmawiamy o uniwersum Creakwood, to pamiętajcie również o Adamie Silverze, w którym Albertalli napisała dwie książki: A jeśli to my oraz zapowiedziane na koniec czerwca 2022 To właśnie my. Ta współpraca pozwoliła im stworzyć historie, jakie najlepiej określić chyba mianem słodko-gorzkimi, nieco bardziej życiowymi, a mniej bajkowymi. Zresztą powieści Silvery właśnie takie są, wystarczy spojrzeć na Nasz ostatni dzień czy Zostawiłeś mi tylko przeszłość (a warto, nawet jeśli nie zostawią nas z przyjemnymi motylami w brzuchu) – więcej w nich smutku niż słodkich szczeniaczków na tęczowych chmurkach. Postaci Silvery niekoniecznie czeka klasyczny, romansowy happy end – ale brak HEA (happily ever after, czyli baśniowe „i żyli długo i szczęśliwie”), nie oznacza wcale, iż pod koniec lektury będziemy musiały i musieli sztachnąć się seansami Kucyków Pony czy innych prostych, pełnych radości filmów albo książek. Nie, nie – Silvera jest wręcz mistrzem słodko-gorzkich zakończeń, nieco ambiwalentnych, ale nie pozostawiających nas w poczuciu emocjonalnego dołka. I jeśli pokochałyście i pokochaliście mocno Heartstoppera tak mocno, że potrzebujecie czegoś podobnego – to książki Adama Silvery mogą okazać się strzałem w dziesiątkę.

Tutaj chciałabym was też uczulić na pewną polską nowość wydawniczą – mianowicie na Mój ostatni miesiąc Marcela Mossa, reklamowaną jako idealną dla fanek i fanów wspomnianego Naszego ostatniego dnia oraz Gwiazd naszych wina Johna Greena. Zacznijmy od tego, że to nie jest romans, przynajmniej nie taki, jak te wyżej opisane – wątek miłosny, owszem, istnieje, ale stanowi bardziej tło dla fabuły niż jej pierwszy plan. Mossa przede wszystkim interesowały tutaj inne tematy: żałoba, nieprzepracowana strata, lęk przed zaakceptowaniem samego siebie, radzenie sobie z przemocą domową. I chociaż relacja głównych bohaterów – Sebastiana i Mateusza – miała być motorem dla ich autorefleksji, trochę autorowi nie wyszła: dostali za mało czasu antenowego razem, takiego, abyśmy mogły i mogli obserwować zadzierzganie się tej emocjonalnej więzi, by uwierzyć w jej wpływ na zachowania postaci. To nie jest zła powieść, ale nie jest to również taki wyciskacz łez, na jaki miał potencjał. Miejscami Moss pędzi zbytnio na łeb na szyję czy skupia się na rozwlekłych retrospekcjach, warto dać jej szansę i przekonać na własnej skórze, czy nam odpowiada, czy też nie, ale na pewno nie traktujcie jej jak romansu.

Na koniec chciałabym dodać, że warto również zwrócić uwagę na książki Weroniki Łodygi, młodej autorki, która na swoim koncie ma już dwie książki: hurt/comfort oraz angst with happy ending, a trzecią niedawno zapowiedziano. Jej powieści, o czym mówią nam same tytuły, nawiązują bezpośrednio do cyberkultury fanowskiej oraz wskazują na ich charakter. I tak, wiem, część z was pewnie zapyta, a gdzie Red, White & Royal Blue albo One Last Stop Casey McQuinston? A Pieśń Achillesa Madeline Miller? Albo Materiał na chłopaka Alexis Hall? Tego ostatniego nie ma, ponieważ w przeciwieństwie do przywoływanych tu tytułów opowiada o dorosłych. A pozostałe, no wiecie, już je znacie. Zresztą, nie ma szans, abym przedstawiła wam tutaj chociaż pokrótce te wszystkie powieści, jakie bym chciała – nie ruszyłam nawet półki z akcyjniakami, fantastyką, współczesnymi, queerowymi retellignami, czy książkami dla dorosłych czytelniczek, które naprawdę trudno nazwać jeszcze romansami. Nie mówiąc już o filmach, serialach, komiksach czy mangach. 

A żeby było „łatwiej”, w tym roku w Polsce pojawiło się bądź pojawi jeszcze kilka innych, wartych uwagi queerowych powieści, wśród nich chociażby The Gravity of Us Phila Stampera, Act Cool Tobly McSmith, She Drives Me Crazy. To miała być tylko gra Kelly Quindlen, Przewodnik lesbijski po katolickiej szkole Sonory Reyes czy wciąż niemające polskiego tytułu The Last Night at the Telegraph Club Melindy Lo (chociaż biorąc pod uwagę ostatnią tendencję do nietłumaczenia tytułów, kto wie, może taki zostanie). Na pewno jakichś zapowiedzi nie wymieniłam. I to są właśnie te lepsze czasy – zdecydowanie mamy w czym przebierać, tak więc: smacznego! Czeka na was naprawdę ogromna góra książek do poznania i przeczytania, fortów do zbudowania z nich, bądź podbijania statystyk czytelniczych w pobliskich bibliotekach.

Bawcie się dobrze & happy pride!

GrafikaTim Bieler
Agata Włodarczyk
Agata Włodarczykhttp://palacwiedzmy.wordpress.com
Nie ma bio, bo szydełkuje cthulusienki.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu