Nie każdy kryminał potrzebuje świeżego trupa. „Sześć cztery” – recenzja książki

-

Yoshinobu Mikami dostał awans, którego właściwie nie chciał – zamiast łapać przestępców, pomagać obywatelom, rozwiązywać kryminalne zagadki, został szefem Biura Prasowego. Nie pnie się więc już po szczeblach kariery śledczego, tylko lawiruje w skomplikowanej sieci zależności sekretariatu Wydziału Administracyjnego. Nie tak wyobrażał sobie siebie w policji, ale być może okaże się, że jest najlepszym człowiekiem na tym stanowisku. A przynajmniej tak to wygląda w Sześć cztery Hideo Yokoyamy, najnowszym kryminale od Wydawnictwa Literackiego.
Sprawa sprzed lat

Wydaje się, że życie Mikamiego powinno być poukładane: ma stałą pracę, w której, chce czy nie, jest dobry, rodzinę. Niestety nie jest tak różowo– na jakieś trzy miesiące przed rozpoczęciem akcji Sześć cztery zaginęła córka głównego bohatera, Ayumi, a dotychczas współpracujący dziennikarze podnieśli bunt. Jakby tego było mało, do prefektury D, prosto z Tokio, ma przyjechać komisarz generalny, żeby oddać szacunek zamordowanej przed laty Shoko – dziewczynce, której mordercy nie udało się ująć do dzisiaj. Sprawa ta znana jest śledczym jako tytułowe „Sześć cztery”, oznaczające zarówno ostatni rok ery Shōwa (64., według kalendarza, trwał zaledwie kilka pierwszych dni 1989 roku), jak i ten, w którym policji nie udało się zamknąć sprawy jej porwania. Czternaście lat później morderca wciąż pozostaje na wolności, dlatego do prefektury przyjeżdża sam komisarz – niedługo dochodzenie ulegnie przedawnieniu i „góra” uznała, że należy zadbać o PR. Mikami dostaje rozkaz zajęcia się przygotowaniami do tej wizyty, a przede wszystkim do przekonania ojca dziewczynki, aby zezwolił na wizytę w swoim domu i pokłonienie się przed ołtarzykiem córki. Wszystko zmienia się, gdy mężczyzna odmawia, tym samym zmuszając szefa Biura Prasowego do odnalezienia odpowiedzi na pytanie dlaczego.

Biurokratyczne przepychanki i tajemnice

Sześć cztery rozwija się stosunkowo powoli – jako czytelnicy towarzyszymy głównemu bohaterowi najpierw w identyfikacji ciała nastolatki, która mogła okazać się Ayumi, a później w jego próbie wzięcia udziału w grze z dziennikarzami i w politycznej przepychance pomiędzy Wydziałem Administracyjnym a Dochodzeniowym. Śledztwo, które Mikami zaczyna prowadzić nieco wbrew sobie, nie jest jednak takim, jakiego zazwyczaj oczekujemy po kryminałach policyjnych – dużo więcej w nim polityki, machinacji, a ofiara już dawno temu została pochowana i opłakana. Nie brzmi to zbyt porywająco, jednak Yokoyamie udało się stworzyć ciekawą powieść, a my, czytając, nawet nie zauważamy, kiedy znaleźliśmy się na setnej stronie. Sęk bowiem w tym, że narosłe pomiędzy oboma Wydziałami animozje są ogromne, a główny bohater nagle znalazł się pomiędzy nimi, starając się nie tylko rozwiązać problem niewspółpracującego ojca oraz coraz bardziej eskalującego konfliktu z dziennikarzami, ale również zapewnić wsparcie załamanej żonie. A także samemu nie stoczyć się na dno rozpaczy. Informacje dotyczące przeszłości oraz wydarzeń doprowadzających do ucieczki Ayumi są nam podawane powoli, wciągając nas coraz bardziej w świat stróżów prawa z prefektury D.

Kryminał po japońsku

Powieść Yokoyamy wyróżnia się na pewno tym, że w dobie wysokiej amerykanizacji zachowała swoją japońskość – autor bardzo dużo uwagi poświęcił przedstawieniu panującej w policji hierarchii, tym samym zarysowując dla czytelników tło kulturowe. Nie znajdziemy tutaj wielu dramatycznych deklamacji czy grożących wypadnięciem drzwi  gabinetu efektownych wyjść. Ponadto dość szybko dostrzeżemy również specyficzny podział ról w opisywanej społeczności – zwłaszcza w kwestii tego, jak przedstawiane są w niej kobiety oraz jakie pełnią funkcje. Jedyna pracująca w Biurze Prasowym funkcjonariuszka nie jest traktowana przez głównego bohatera jak pełnoprawna członkini zespołu, ponadto Mikami dość często komentuje, jak normalną i oczywistą praktyką jest odchodzenie policjantek ze służby po wyjściu za mąż. Pomijając wciąż wyraźnie rozrysowane w japońskim społeczeństwie role dla każdej z płci, musimy pamiętać, że ta historia osadzona jest w 2002 roku (14 rok ery Heisei), co również nie pozostaje bez znaczenia dla samej fabuły.

Japoński kryminał w polskim wydaniu

Sześć cztery to pierwsza powieść Hideo Yokoyamy wydana w Polsce, ale czwarta część pięciotomowej serii o policji z prefektury D. A także, z powodów nie do końca zrozumiałych, jest przekładem z języka angielskiego, a nie japońskiego. Stylistycznie bardzo dobrym, tego odmówić edycji Wydawnictwa Literackiego nie można, ale wciąż to tłumaczenie tłumaczenia, a to każe zastanowić się, jak wiele niuansów nie znalazło się w naszej edycji. Niektóre kulturowe konteksty zostały dodatkowo opatrzone przypisami redakcji, jak na przykład te dotyczące kalendarza japońskiego czy tradycyjnych gier, jednak nie pojawiają się one wszędzie, gdzie by się przydały. Pomimo dość starannego przygotowania powieści, znajdziemy w niej potknięcia, jak gdy żona Mikamiego, Minako, nagle nazwana jest imieniem Mikumo, funkcjonariuszki z Biura Prasowego, albo gdy nazwa jednej z gazet – Mainichi – konsekwentnie w jednym z rozdziałów pojawia się jako Manichi. Są to drobne błędy, ale jednak dość irytujące. Na pewno dużym plusem wydania jest umieszczenie na wewnętrznej stronie okładki małej ściągi przedstawiającej pojawiających się w powieści postaci oraz pełnione przez nich funkcje. Wprawdzie nie musimy do niej zaglądać zbyt często, Yokoyama bardzo sprawnie przypomina nam o kim właśnie czytamy, ale jeśli ktoś nie jest obeznany z japońskimi imionami i mu się mieszają (Mikami, Minako, Mikumo – dużo „m”), to przynajmniej ma się do czego odwołać.

To wciąż dobry kryminał

Jednak pomimo potknięć i nie do końca zrozumiałej decyzji o wyborze anglojęzycznego przekładu jako podstawy wydania, mogę śmiało powiedzieć, że Sześć cztery to po prostu dobra, solidna powieść. Może mniej ekscytująca czy dramatyczna niż jesteśmy przyzwyczajeni, ale nie oznacza to, że nie jest wciągająca czy wręcz fascynująca. Daje nam również okazję wyjść poza dominujący amerykańskocentryczny krąg fabularny i poznać od wewnątrz działanie policji z drugiej strony globu. Pozostaje mieć nadzieję, że wydawca zdecyduje się na włączenie do swojej oferty również pozostałych części o prefekturze D albo innych książek tego autora. Po Sześć cztery wydaje się, że warto.

 

Nie każdy kryminał potrzebuje świeżego trupa. „Sześć cztery” – recenzja książki

 

 

Tytuł: Sześć cztery

Autor: Hideo Yokoyama

Wydawnictwo: Literackie

Liczba stron: 752

ISBN: 978-83-08-06517-4

Agata Włodarczyk
Agata Włodarczykhttp://palacwiedzmy.wordpress.com
Nie ma bio, bo szydełkuje cthulusienki.

Inne artykuły tego redaktora

2 komentarzy

Popularne w tym tygodniu