Najnudniejsza katastrofa w historii Ziemi. „65” – recenzja filmu

-

Mniej więcej 65 milionów lat temu miało miejsce jedno z najważniejszych wydarzeń w historii naszej planety: w półwysep Jukatan uderzyła planetoida, doprowadzając do globalnej katastrofy, będącej jednocześnie zagładą dla większości ówcześnie żyjących na niej gatunków. Znaleźć się przypadkiem tego dnia na Ziemi byłoby wyjątkowym pechem. 

Takiego właśnie pecha ma Milles, pilot kosmiczny. Podczas jednej z dłuższych tras pasażerskich, w jego statek uderza asteroida, doprowadzając do awaryjnego lądowania. A raczej jego rozbicia się na niezamieszkałej przez istoty rozumne planecie. Wszyscy pasażerowie giną, a sam Mills również nie ma zbyt dużych perspektyw na przeżycie. Sytuacja komplikuje się w chwili, gdy okazuje się, że w jednej z uszkodzonych kapsuł komputer jednak wykrywa życie. Transportowana w niej dziewczynka nadaje życiu mężczyzny nowy cel. Bohater musi ją uratować i ewakuować. Jednak czasu na to ma niewiele…

Mogło być tak dobrze…

W ogromnej galaktyce filmów science fiction 65 miało szansę stać się oszałamiającą wizualnie podróżą w przeszłość do jednego z najważniejszych momentów w historii naszej planety. Z Adamem Driverem w roli głównej, katastrofą kosmiczną, dinozaurami i sprawdzonym motywem eskorty dziecka i rodzącej się relacji między nim i jego opiekunem, produkcja ta  posiadała ogromny potencjał. Co mogłoby się w takiej sytuacji nie udać?

65
Kadr z filmu 65 / Sony Entertainment / Netflix

Może na początku skupmy się na pozytywach. Jedną z mocnych stron 65 są atrakcyjne wizualnie efekty specjalne. Twórcy zadbali o to, aby widz, śledząc zmagania z czasem kapitana Millsa, odniósł wrażenie, że ekipa filmowa faktycznie przeniosła się na koniec ery mezozoiku, przedstawiając Terrę taką, jaka faktycznie mogła być te sześćdziesiąt pięć milionów lat temu. Bez zbędnej przesady, nierzeczywistych, gigantycznych owadów i fantazyjnej flory. Od robiących wrażenie krajobrazów, po zaawansowaną technologię, wizualnie 65 udowadnia, że tego typu kino może budzić pozytywne reakcje, nie kłując w oczy CGI i jednocześnie zachowując realizm. 

Plusem niewątpliwie jest również gra aktorska. Duet Adam Driver i Ariana Greenblatt na ekranie wypada rewelacyjnie, co niewątpliwie wymagało od tej dwójki nie lada wysiłku, biorąc pod uwagę scenariusz, jednak o tym za chwilę. Driver zapewnia filmowi dopracowaną i wciągającą kreację, dodając głębi granemu przez niego Millsowi. Jego wrażliwość i zdolność do przekazania emocji zasługuje na uznanie, tak samo jak pełna charyzmy rola młodziutkiej, a przy tym tak utalentowanej Greenblatt, która miała wyjątkowo trudne zadanie, odgrywając postać posługującą się językiem nieznanym ani widzom, ani też towarzyszowi jej podróży przez pełną niebezpieczeństw obcą planetę. 

65
Kadr z filmu 65 / Sony Entertainment / Netflix
Sukces filmu to jego fabuła

Jednak piętą Achillesa produkcji są olbrzymie braki w narracji. Pomimo obiecujących założeń i potencjału, niewątpliwie posiadanych przez 65, nie jest on w stanie dostarczyć odbiorcy emocji, jakie powinien budzić dobry film. A wszystko przez brak jakkolwiek wciągającej fabuły. Rozumiem zamysł prostej, nieskomplikowanej historii, w której bohaterowie, postawieni w założeniu przed nieskomplikowanym zadaniem, muszą zmierzyć się z wyzwaniami stojącymi na drodze do jego wykonania. Ot, film akcji sci-fi, mający służyć jedynie rozrywce, bez zbędnych rozważań na temat natury istnienia. Każdy ma czasem ochotę obejrzeć coś w tym stylu. Jednak w tym przypadku brak jakiejkolwiek najpłytszej głębi i ogromna liniowość fabuły pozbawionej zwrotów akcji, uniemożliwiają odbiorcom w pełni czuć się zaspokojonym nawet tych najbardziej podstawowych filmowych wrażeń. Zamiast tego, widząc napisy końcowe, można jedynie odczuwać ukłucie zawodu i smutek, że zmarnowano zasoby i zdolności aktorów występujących w tym nudnym, pozbawionym dobrego scenariusza obrazie z gatunku, który z założenia ma przesuwać granice i rzucać wyzwania percepcji, pozostawiając widza z pytaniami o to, jaki los czeka nas w przyszłości, lub choćby jak zachowałby się sam odbiorca w takiej sytuacji. Niestety, 65 zostawia po sobie jedynie pustkę, uniemożliwiającą mu stanie się zapadającym w pamięć przedstawicielem science-fiction.

65
Kadr z filmu 65 / Sony Entertainment / Netflix
Katastrofa sprzed 65 lat

Podsumowując, 65 to stracona szansa na stworzenie naprawdę dobrego filmu science-fiction. Choć znakomite kreacje Adama Drivera i Adriany Greenblatt oraz zadowalające efekty specjalne, ukazujące świat rządzony przez dinozaury, dawały nadzieję na ciekawy seans, brak wciągającej fabuły udowadnia, że bez porządnie napisanego  scenariusza niełatwo jest uchronić produkcję  przed klęską. 

65 pozostawia widza głodnego bardziej satysfakcjonujących momentów, mniej liniowej akcji i choć w najmniejszym stopniu rozbudowanego uniwersum, podając mu jedynie ładnie nakręcony i dobrze zagrany, jednak nijaki i nudny obraz o niczym, który szybko wywietrzeje z pamięci. 

65

 

Tytuł oryginalny: 65

Reżyseria: Scott Beck, Bryan Woods

Rok premiery: 2023

Czas trwania: 1 godzina 33 minuty

podsumowanie

Ocena
5

Komentarz

„65” to ładnie nakręcony film, łączący ze sobą futurystyczną technologię i wizje Ziemi z czasów, gdy chodziły po niej dinozaury, z wywołującym uśmiech aktorskim duetem Driver i Greenblatt. Jednak przy tym to fabularnie do bólu nijaki i nudny obraz o niczym, który szybko wywietrzeje z pamięci
Paulina Komorowska-Przybysz
Paulina Komorowska-Przybysz
Mól książkowy, marzący o wydaniu własnej książki, zapalony gracz konsolowy i planszówkowy o zapędach artystycznych i zamiłowaniu do rękodzieła. Wychowana na Gwiezdnych Wojnach, Obcym i książkach Stephena Kinga. Trochę roztrzepana, często zbyt szczera i nieustannie ciekawa świata.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

„65” to ładnie nakręcony film, łączący ze sobą futurystyczną technologię i wizje Ziemi z czasów, gdy chodziły po niej dinozaury, z wywołującym uśmiech aktorskim duetem Driver i Greenblatt. Jednak przy tym to fabularnie do bólu nijaki i nudny obraz o niczym, który szybko wywietrzeje z pamięciNajnudniejsza katastrofa w historii Ziemi. „65” – recenzja filmu