Przeklęte skarby. „Maleficjum” – recenzja książki

-

Sięganie po utwory osób autorskich, z których twórczością nie miałam do tej pory styczności, to niezwykle ciekawe doświadczenie. Zazwyczaj dzięki temu odkrywam nowe literackie perełki i dodaję kolejne osoby pisarskie do listy ulubieńców. A kiedy już ktoś się na niej znajdzie, wtedy sięgam po każdą książkę jego autorstwa.

Za przekazanie egzemplarza recenzenckiego książki Maleficjum do współpracy recenzenckiej dziękujemy wydawnictwu SQN.

Kilka dni temu miałam okazję zaznajomić się z najnowszą pozycją od Marcina Mortki, z którego historiami nie miałam do tej pory styczności. Wiem, jakie tytuły tworzy, wiem, że ma spore grono oddanych miłośników, wiem też, że większość jego utworów wciąga i podoba się odbiorcom. Ale czy i ja dałam się oczarować jego literackiej świeżynce?

Tylko spokój go uratuje

Bruno Calazzo większość swojego życia spędził w Zakonie Szpitalników Świętego Jana Jerozolimskiego. Od jakiegoś czasu przebywa na Malcie, gdzie szkoli się pod czujnym okiem innych walecznych duchownych i broni mieszkańców wyspy przed tureckimi piratami, którzy co i rusz napadają na kraj. Podczas jednej z potyczek nic nie idzie po myśli bohatera. Najpierw widzi, jak życie traci jego przyjaciel, później sam zostaje ogłuszony i pojmany. Trafia na galery, do niewoli u korsarza Turguta Reisa. Kiedy myśli, że jego dni są już policzone, jeden z towarzyszy niedoli, z którym został przykuty do wiosła, w jakiś sposób sprawia, że statek korsarza zostaje uszkodzony.

Młody rycerz nie namyślając się długo, postanawia wykorzystać okazję i uciec z pływającego więzienia. Udaje mu się dotrzeć na Maltę. Kiedy wydaje mu się, że to koniec jego niebezpiecznych przygód, oskarżenia o zdradę i konszachty z nieczystymi siłami zakłócają byt protagonisty. Teraz Bruno musi dowiedzieć się kto stoi za tymi pomówieniami i dlaczego został nagle celem dla swoich braci w wierze.

Morskie i lądowe przygody

Marcin Mortka w Maleficjum zabiera czytelnika w niebezpieczną i pełną zwrotów akcji podróż po pięknej i malowniczej Malcie. Wydarzenia nabierają tempa z każdym przeczytanym rozdziałem, a atmosfera gęstnieje, by w finale odbiorca został zaskoczony pomysłowością autora. W tej pozycji nic nie dzieje się z przypadku, wszystko ma swój określony rytm i znaczenie. Tajemnice, spiski, czarna magia, ucieczki i pościgi – to jedynie kilka elementów, które można znaleźć w historii Mortki.

Historii wciągającej i urzekającej, poprowadzonej w konkretny i spójny sposób, pełnej plot twistów i zagadek do rozwiązania. Bohater krok po kroku dowiaduje się więcej o sobie samym i przeszłości rodziców, którzy zginęli, gdy ten był jeszcze dzieckiem. Okazuje się, że nie wszystko, co mówi się o jego familii, jest prawdą. Protagonista musi połączyć ze sobą fakty, zrewidować realne informacje od tych spreparowanych i dowiedzieć się, kim naprawdę byli zmarli członkowie jego rodziny.

Co wcale nie okaże się łatwe, biorąc pod uwagę, że tropią go zakonni bracia, ktoś czyha na jego życie, a nieumarli zostają wskrzeszeni.

Marcin Mortka łączy w Maleficjum fikcję z historycznymi faktami. Wprawdzie te drugie nie stanowią siły napędowej opowieści, ale mają wpływ na poczynania ludzkiego bohatera. Ludzkiego, bo przecież poza postaciami z krwi i kości mamy w tej powieści jeszcze jednego protagonistę (a dokładniej protagonistkę) – Maltę.

Autor sporo miejsca poświęca przybliżeniu czytelnikom tej malowniczej krainy. Rysuje przed odbiorcami obraz kraju z jednej strony idealnego do życia, w którym czas płynie powoli i leniwie, z drugiej narażonego na ciągłe ataki tureckich piratów. Gdzieś pomiędzy pagórkami Malty na Bruno czeka niebezpieczeństwo…

Podsumowanie

Maleficjum to zdecydowanie jedna z tych książek, po jakie powinno się sięgnąć. Z jednej strony mamy wartką akcję, tajemnice, magię i zaginiony skarb, z drugiej konkretne i odpowiednio wykreowane postaci, które nie nikną w tle wydarzeń, spójne wątki oraz dopracowane deskrypcje. Humor miesza się z patosem (ale nie przesadnym i niepasującym do wydźwięku książki), a styl Mortki urzeka i hipnotyzuje.

I jeszcze te wątki rodem z horrorów! Walczący zmarli, piekielne ogary, bestie z najgorszych koszmarów, zaklęcia, tajemnicze artefakty… Czego w tej opowieści nie ma. Do tego należy dołożyć jeszcze wątek związany z niecodziennymi zdolnościami Calazzo, które nieraz wybawią go z tarapatów.

Nic tylko przeczytać i z niecierpliwością wyczekiwać kontynuacji przygód Bruno i jego towarzyszy.

maleficjumAutor: Marcin Mortka

Tytuł: Maleficjum

ISBN: 9788383300085

Wydawnictwo: SQN

Liczba stron: 400

Więcej informacji TUTAJ


podsumowanie

Ocena
7

Komentarz

„Maleficjum” to powieść, o której nie da się zapomnieć.
Monika Doerre
Monika Doerre
Dawno, dawno temu odkryła magię książek. Teraz jest dumnym książkoholikiem i nie wyobraża sobie dnia bez przeczytania przynajmniej kilku stron jakiejś historii. Później odkryła seriale (filmy już znała i kochała). I wpadła po uszy. Bo przecież wielką nieskończoną miłością można obdarzyć wiele światów, nieskończoną liczbę bohaterów i bohaterek.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

„Maleficjum” to powieść, o której nie da się zapomnieć. Przeklęte skarby. „Maleficjum” – recenzja książki