Kto sieje, ten zbiera. „Wdowy” – recenzja filmu

-

Nie od dziś wiadomo, że człowiek przyparty do muru jest w stanie zrobić wiele, by poradzić sobie z przeciwnościami losu i zwyczajnie przeżyć. To w takich chwilach odnajdujemy w sobie pokłady siły, których istnienia nie podejrzewaliśmy wcześniej. Tak jak bohaterki najnowszego filmu Steve’a McQueena.
Ta żałoba nie potrwa długo

Bycie kobietą gangstera zwykle nie jest usłane różami – albo już w trakcie związku okazuje się, że nasz wybranek ma nie tylko ciężkie życie, a bywa że i też rękę, albo po jego śmierci zostajemy na lodzie. Na dodatek z masą długów u ludzi, u których lepiej nie zalegać ze spłatą. Na własnej skórze przekonują się o tym świeżo upieczone wdowy, których partnerzy zginęli podczas nieudanego napadu – chociaż nie każda z nich doświadczała w relacji przemocy i nie wszystkie były poklepywane, to ostatecznie lądują na tym samym wózku. Stają przed koniecznością poradzenia sobie bez mężczyzn, wzięcia życia za rogi i wyjścia na prostą po ich śmierci.

A sprawa nie jest wcale taka łatwa, ponieważ nie chodzi o hipotekę na dom czy kredyt na zakup nowego samochodu, który teraz będą musiały spłacać same, po swoją należność zgłasza się człowiek, dla którego pracowali ich partnerzy. Mało tego, to wcale nie taka mała należność – rozchodzi się o dwa miliony dolarów, zaś termin na zwrot to tylko miesiąc. Kobiety nie mogą sobie pozwolić na żałobę po swoich zmarłych mężczyznach, bo goni je czas. Do tej pory nieinteresujące się zbytnio działalnością mężów  bohaterki decydują, że potrzebne pieniądze zdobędą w ten sam sposób, co oni – ukradną je. Będą w tym jednak dużo lepsze niż ich nieżyjący partnerzy.

Kto sieje, ten zbiera. „Wdowy” – recenzja filmu
Kadr z filmu „Wdowy”
Mają jaja?

Na pierwszy rzut oka fabuła Wdów niebezpiecznie przypomina Ocean’s 8 – tam również kobiety brały się za gangsterkę, planując napad życia oraz wzbogacenie się kosztem innych. Na szczęście produkcja McQueena ma niewiele wspólnego z filmem Gary’ego Rossa. Motywacja bohaterek okazuje się zupełnie odmienna – we Wdowach najważniejsze jest przeżycie i możliwość decydowania o sobie. Linda (Michelle Rodriguez), w jednej ze scen mówi: „Jeśli sprawy potoczą się źle, chcę, żeby moje dzieci wiedziały, że nie siedziałam z założonym rękami. Postawiłam się”.

To jednak nie jedyny wątek, pojawiający się w produkcji McQueena, ponieważ nie tylko tytułowe protagonistki walczą w nim o to, by przetrwać. Jedynie znacznie przetrwania zmienia się, w zależności od tego, o kogo chodzi. Lokalny, biały polityk (Colin Farrell) będzie starał się pokonać swojego oponenta, którym jest czarnoskóry „chłopak z sąsiedztwa”, znający kłopoty społeczeństwa niemal od podszewki, wielu wyborcom wydaje się za tym lepszym kandydatem. Ścieranie się różnych światów jest tutaj nieuniknione – biali z czarnymi, biedni z bogatymi. Pojawią się stereotypy – głównie te dotyczące kobiet – które główne bohaterki wykorzystają na swoją korzyść: w końcu są wdowami i nikt nie spodziewa się, że będą miały jaja, by dokonać planowanego napadu.

Kto sieje, ten zbiera. „Wdowy” – recenzja filmu
Kadr z filmu „Wdowy”
Nieźle to wyszło

Za scenariusz odpowiada nie tylko McQueen, ale też Gillian Flynn – mająca na swoim koncie trzy powieści kryminalne: Ostre przedmioty (na ich podstawie powstał serial HBO o tym samym tytule), Mroczny zakątek oraz Zaginiona dziewczyna (doczekała się kinowej adaptacji w reżyserii Davida Finchera). Z połączonej pracy tych dwojga udało się uzyskać całkiem niezłą historię, z dobrze wykreowanym światem i intrygą, która nas wciąga. Niektóre zwroty akcji są przewidywalne, nie odbiera to jednak przyjemności z tego ponad dwugodzinnego seansu. Praktycznie nie czułam, że spędziłam w kinie aż tyle czasu.

Nieobojętne są nam też losy bohaterek, głównie za sprawą wiarygodnie zarysowanej psychiki postaci oraz naprawdę dobrej obsady – Viola Davis, Michelle Rodriguez, Elizabeth Debicki, Cynthia Erivo, Colin Farrell, Daniel Kaluuya – to w większości osoby znane, mające na swoim koncie całkiem sporo ról (chociaż niekoniecznie pierwszoplanowych) w popularnych produkcjach. We Wdowach dają popis swoich umiejętności aktorskich, nie zawodząc pokładanych w nich oczekiwań i świetnie radząc sobie z tą wielowarstwową produkcją. Trzeba przyznać, że reżyser postawił w swojej produkcji na najlepszych.

Najnowszy film McQueena to nie tylko kino gangsterskie, w którym pierwsze skrzypce gra płeć piękna, postawiona przez okoliczności pod ścianą, ale też niezłe kino, pokazujące problemy społeczne Ameryki. Konfrontuje się z najważniejszymi z nich – rasizmem i sytuacją kobiet – bez wchodzenia w moralizatorski tom. Ostatecznie ten wątek może się jednak okazać mało atrakcyjny dla niektórych widzów.

https://www.youtube.com/watch?v=YMHgKDwFp8M

Kto sieje, ten zbiera. „Wdowy” – recenzja filmu

 

Tytuł oryginalny:  Widows

Reżyseria: Steve McQueen

Rok powstania: 2018

Czas trwania: 128 minut

Martyna Halbiniak
Martyna Halbiniak
Lubi twierdzić, że nie wpisuje się w schematy, łamie konwencje i jest jedyna w swoim rodzaju, chociaż doskonale zdaje sobie sprawę, że tak naprawdę otacza się ludźmi o podobnych zainteresowaniach. Wyznaje zasadę, że czekolada nie pyta, ona rozumie, a sen jest świetnym substytutem kawy dla ludzi, którzy mają nadmiar wolnego czasu. Kocha książki (chociaż zagina im rogi), kinomaniaczka i serialoholiczka, wciąż znajdująca czas na kolejne inicjatywy.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu