Ale to już było, i nie wróci… A nie, czekaj. Niestety wróciło oraz jest tak samo przewidywalne i sztampowe jak zawsze. Mam wrażenie, że istnieje pewna grupa filmów wydawana z kaprysu, a nie po to, by stworzyć coś wartościowego lub przynieść zysk. Odgrzewanym kotletem nie zawojujesz ludzkich serc ani żołądków. Części posmakuje, reszta wyrzuci po jednym kęsie, ale wszyscy zapomną o całym daniu po pięciu minutach.
Kopiuj
Pora na małe streszczenie: otóż był sobie złodziej, który okradał banki z ogromnych pieniędzy. Choć zuchwały w swoich działaniach, nigdy nie został złapany. W momencie rozpoczęcia akcji od ostatniego napadu mija rok, a główny bohater (Tom Carter) jest nikim innym jak tylko w miarę bystrym bandytą. Zrezygnował z łamania prawa po tym, gdy poznał kobietę swojego życia – aby jednak móc żyć z ukochaną oraz cieszyć się spokojem ducha, postanawia oddać się w ręce sprawiedliwości. Oczywiście pod jednym warunkiem: zwróci skradzione fanty w zamian za lżejszą karę. Dwaj agenci FBI, wysłani do przesłuchania Cartera, postanawiają zabrać pieniądze dla siebie, ukrywając przed przełożonymi, że rzeczywiście Tom był tym, za kogo się podaje. Gdyby to wszystko przebiegło gładko, ten film skończyłby się dość szybko, więc na dokładkę dostajemy śmierć agenta FBI, dużo uciekania i głównego bohatera, który musi udowodnić swoją niewinność.
Zaczynam robić się podejrzanie śpiący na samą myśl o takiej fabule. Jest to koronny przykład żenująco-leniwego podejścia do tworzenia filmów. Wtórnie, nudno i smutno. Naprawdę można obejrzeć sam zwiastun i już wiesz, jak to się wszystko potoczy.
Wklej
Sami aktorzy zdają się nie wierzyć w ten film: ich gra jest zaledwie poprawna, ledwo poziom wyżej niż Trudne sprawy. Historia to sztampa a bohaterowie (jeszcze bardziej niż zazwyczaj w Hollywood) prześcigają się w naiwności. Jak z jednej strony można tworzyć super inteligentnego złodzieja napadającego na banki, a później kazać podejmować mu decyzje uwłaczające rozumowi i godności człowieka? Większość postaci swoim stanem wiedzy o rzeczywistości oscyluje na poziomie tego przedszkolaków, którzy nie zawsze rozumieją, iż istnieją konsekwencje czynów. Nie można w żaden sposób się z nimi utożsamić, bo nie da się zrozumieć ich postępowania. Jedyną osobą, która wybija się ponad dość niski poziom filmu, jest Jeffrey Donovan jako Sean Meyers – jeden z agentów FBI. Nie tylko potrafi „sprzedać” widzom własną postać, ale także zabłysnąć wiedzą odpowiednią dla zajmowanego w filmie stanowiska. Poza tym piesek, który mu towarzyszy, oraz ich budująca się relacja tworzą najlepsze sceny w całej produkcji. Powtórzę: największym plusem filmu akcji jest mały piesek. No po prostu komedia.
Wyślij
Naprawdę nie wiem, jakim cudem ktoś wierzył w to, że ten film zasługuje na trzydzieści milionów budżetu. Myślę, że gdyby nie nazwisko głównego aktora – Liam Neeson – to nie zarobiłby na siebie tych zawrotnych trzydziestu jeden milionów, co jak łatwo policzyć, nie jest oszałamiającą kwotą, jeśli odjąć koszty produkcji. Pomijając już wtórną fabułę, to nie było na czym zawiesić oka. Brakuje tu spektakularnych scen walki, nie ma widowiskowych pościgów czy pięknych wybuchów. A przepraszam, w zasadzie bomby są i nawet zostały odpalone, ale wygląda to bardzo źle. Wręcz tanio. Mam wrażenie, że lepsze efekty specjalne można znaleźć w amatorskich produkcjach na You Tubie. Kto i dlaczego wyłożył tyle pieniędzy na ten film? Nie wiem. Czy zadziałały jakieś znajomości, naiwność czy ślepa wiara w to, że widzowie przyjmą wszystko ze znanym nazwiskiem na plakacie? Szkoda tylko, że kino akcji cierpi na takich właśnie produkcjach, kiedy jest to gatunek filmu, który mógłby się rozwijać w bardzo dobrą stronę przy wsparciu najnowszych technologii. Naprawdę nie polecam, szkoda marnować czasu na taką nijakość. Ani to dobre, ani w żaden sposób szkodliwe: po prostu nijakie. Przede wszystkim film ten jest nudny i jedyne, co ma do zaoferowania, to zmarnowanie tej ponad godziny twojego życia.
Reżyseria: Mark Williams
Rok światowej premiery: 2020
Czas trwania: 1 godzina 39 minut