Kij zawsze ma dwa końce. „Czarnobyl” – recenzja serialu

-

Naprawdę rzadko zdarza mi się oglądać produkcje dokumentalne. Ostatnim takim filmem był Brexit z Benedictem Cumberbatchem w roli głównej. I to nie ma nic wspólnego z tym, że przedstawiają historię, która już się wydarzyła, tylko przeważnie dlatego, iż takie obrazy są zazwyczaj nudne i nie przykuwają mojej uwagi. Chociaż w większości traktują o sprawach ważnych i ciekawych, to jednak pokazanie ich na ekranie odbywa się bez większego polotu. Inaczej ma się sprawa z katastrofą w Czarnobylu. Konsekwencje tego zdarzenia z przeszłości ciągną się po dziś dzień i nadal wpływają na życie wielu ludzi. Ale do rzeczy.

Dokładnie trzydzieści trzy lata temu doszło do jednego z największych wypadków spowodowanych przez człowieka. Miniserial HBO zatytułowany Czarnobyl zabiera nas w sam środek piekła, mającego miejsce po wybuchu reaktora w elektrowni jądrowej w Czarnobylu. Nie jest to jednak produkcja dokumentalna, a wyłącznie oparta na faktach, opowiadająca o wydarzeniach z 1986 roku. To także ostrzeżenie przed tym, że ignorowanie faktów może doprowadzić do tragedii. Przedstawieniem dramatu setek tysięcy ludzi, mających jako pierwsi styczność ze skutkami katastrofy, zajął się  Johan Renck, współodpowiedzialny za takie produkcje, jak Wikingowie, The Walking Dead czy Breaking Bad. Z jakim skutkiem? Przekonacie się z tej recenzji.

Kij zawsze ma dwa końce. „Czarnobyl” – recenzja serialu
Kadr z serialu „Czarnobyl”

Ludzkie cierpienie

Czarnobyl koncentruje się na prawdziwych postaciach, pokazując dramatyczne wydarzenie z kilku punktów widzenia. Widzimy kontrast bezdusznej i głupiej biurokracji z odwagą ludzi, którzy dzięki uporowi i determinacji zapobiegli jeszcze większej katastrofie. Głównymi bohaterami tego miniserialu są Valery Legasov (Jared Harris), szef komitetu badającego przyczyny awarii, Boris Shcherbina (Stellan Skarsgård), zastępca przewodniczącego Rady Ministrów ZSRR, oraz Ulana Khomyuk (Emily Watson), fizyczka jądrowa. Ta trójka stara się przekazać światu całą prawdę o wypadku w elektrowni jądrowej.

Ale w Czarnobylu mamy więcej prawdziwych bohaterów: są śmiałkowie, którzy schodzą do podziemi, aby zapobiec wybuchom pozostałych reaktorów; górnicy walczący o to, by paliwo jądrowe nie dostało się do wód gruntowych, skażając je na zawsze; czy wreszcie ludzie oczyszczający pobliskie tereny ze wszelkiej zwierzyny dotkniętej promieniowaniem. Wielu z wyżej wymienionych wiedziało, że idzie na pewną śmierć, poprzedzoną męczarniami spowodowanymi ostrą chorobą popromienną. Ale większość z nich, w tym strażacy i niżsi szczeblem pracownicy, znajdujący się na terenie zaraz po wybuchu, nie zdawała sobie sprawy z tego, z czym ma do czynienia. Twórcy serialu nie szczędzą nam widoku ich poparzonych ciał i odgłosów agonii, a to szczególnie mocno uderza w widza, gdyż zdążył związać się emocjonalnie z niektórymi postaciami.

Kij zawsze ma dwa końce. „Czarnobyl” – recenzja serialu
Kadr z serialu „Czarnobyl”
Ważna lekcja człowieczeństwa

Stacja HBO wyprodukowała wspaniały miniserial o Czarnobylu, składający się z pięciu odcinków, każdy trwający po godzinie. Ukazują one przebieg wydarzeń począwszy od wybuchu w kwietniu 1986 roku reaktora jądrowego zakładu w Prypeci. Chociaż posiada on również wiele przekłamań, gdyż taka produkcja rządzi się przecież swoimi prawami. Wiadomo, że niektóre rzeczy trzeba podkręcić, udramatyzować czy zwyczajnie zmienić. Jednak ten miniserial dotyka niezwykle ważnej kwestii, zwłaszcza dziś, a mianowicie energetyki jądrowej. Boimy się kolejnej katastrofy, ale bez elektrowni nie mamy w zasadzie żadnych szans walczyć ze zmianami klimatycznymi. Twórcy jednak starają się w nas stłamsić irracjonalny lęk. Dlatego warto obejrzeć ten serial, ale po seansie poczytać nieco więcej zarówno o Czarnobylu, jak i energetyce jądrowej.

Ludzkie dramaty. Tymi dwoma słowami można opisać to, co obserwujemy już od pierwszego odcinka. Na pewno co wrażliwsi widzowie nie powinni go oglądać, gdyż niektóre sceny naprawdę potrafią złapać człowieka za serce. Jak ta, w której widzimy cierpienie wymalowane na twarzach pracowników elektrowni albo dzielnych strażaków. W jednym z epizodów jesteśmy świadkami tego, jak Legasov wraz z Shcherbiną muszą wysłać na niemal pewną śmierć kolejnych ludzi. Jest to naprawdę autentycznie przerażająca wizja. Zwłaszcza że potem przestało być to aż tak wielkim problemem. W końcu Czarnobyl jest opowieścią przede wszystkim o niebywałym poświęceniu człowieka, do pewnego stopnia zdającego sobie sprawę z zagrożenia, a i tak przekraczającego barierę własnego strachu w imię większego dobra. Doskonale wyreżyserowany dokument, trzymający w napięciu i wywołujący bardzo wiele różnych emocji. Oby więcej takich produkcji!

Kij zawsze ma dwa końce. „Czarnobyl” – recenzja serialu
Kadr z serialu „Czarnobyl”

Od strony realizacji Czarnobyl to istny majstersztyk. Wszystkie kwestie techniczne – scenografia, charakterystyka, rekwizyty, zdjęcia, ścieżka dźwiękowa – stoją tu na najwyższym możliwym poziomie. Twórcy zadbali o każdy najdrobniejszy szczegół. Sceny są odpowiednio posępne, utrzymane w szaroburych barwach, a muzyka jeszcze bardziej podkręca emocje, często wzbudzając w nas niepokój. Ta produkcja posiada naprawdę niesamowity klimat i nic dziwnego, że zostaje wysoko oceniana przez krytyków na całym świecie.

Hołd dla bohaterów

Czarnobyl to historia o odpowiedzialności, walce o życie, zdrowie oraz przetrwanie. Produkcja zmusza nas do tego, by przez chwilę zastanowić się, co my byśmy zrobili w takich okolicznościach. Czy postanowilibyśmy uciec, ratując swoją skórę, a może zostalibyśmy, aby pomóc chronić innych ludzi przed zagładą – promieniowaniem, zanieczyszczeniami powietrza, skażeniem? Co zrobić, gdy wszystko wokół się wali? Jakie wybory podejmować w obliczu nuklearnej zagłady? Czarnobyl jest swoistym hołdem dla tych wszystkich, którzy poświęcili tam swoje życie, oraz bojowników o prawdę dążących do ujawnienia prawdziwych przyczyn wydarzeń z 1986 roku.

podsumowanie

Ocena
9

Komentarz

Wyborne aktorstwo, genialna scenografia z kostiumami i charakteryzacją przenosząca nas w radzieckie lata 80. minionego wieku. I szczera, bolesna prawda. Miniserial „Czarnobyl” trzeba po prostu obejrzeć.
Agnieszka Michalska
Agnieszka Michalska
Pasjonatka czarnej kawy i białej czekolady. Wielbicielka amerykańskich seriali i nienasycona czytelniczka książek, ale nie znosi romansów. Podróżuje rowerem i pisze fantastyczne powieści - innymi słowy architekt własnego życia.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Wyborne aktorstwo, genialna scenografia z kostiumami i charakteryzacją przenosząca nas w radzieckie lata 80. minionego wieku. I szczera, bolesna prawda. Miniserial „Czarnobyl” trzeba po prostu obejrzeć.Kij zawsze ma dwa końce. „Czarnobyl” – recenzja serialu