To koniec. „Nasz ostatni dzień” – recenzja książki

-

Czy zastanawialiście się, co by się stało w momencie, w którym dostalibyście informację, że zostało wam 24 godzin życia? A potem puf i już was nie ma. Jak spędzilibyście ten dzień? Zrobilibyście coś dobrego dla innych czy może pożegnalibyście najbliższych? Wypilibyście ostatnie piwo, pocałowalibyście kogoś, kogo skrycie kochaliście, obejrzelibyście ulubiony film? A może obrabowalibyście bank, wytknęlibyście szefowi jego niekompetencję i obrazilibyście policjanta?

Witajcie w świecie, gdzie jest to możliwe. W świecie, gdzie działa Prognoza Śmierci, instytucja stworzona, aby informować nieszczęśników o ostatnich godzinach ich życia. Zapisanie się do niej jest równoznaczne z oczekiwaniem na telefon. A ten zawsze dzwoni między 12 a 3 w nocy. Jednak poza kondolencjami nie dostaniecie najważniejszej wiadomości. Nikt nie powie wam, w jakich okolicznościach i kiedy dokładnie odejdziecie z tego świata. Nikt też nie wie skąd Prognoza Śmierci czerpie informacje. Ale każdy jest świadomy, że przed jej wyrokiem nie można uciec. Jak to jest dostać telefon z wyrokiem śmierci? Mateo i Rufus mają okazję się przekonać. To oni, jako jedni z setek ludzi, dostali krótko po północy wiadomość, że pozostały im zaledwie 24 godziny. Zdesperowani rejestrują się w aplikacji Ostatni Przyjaciel i właśnie dzięki niej się poznają. Postanawiają razem spędzić ten dzień. Każdy z nich ma plany, marzenia do spełnienia. Mateo chce pożegnać się z ojcem, który leży w śpiączce w szpitalu. Do ostatnich minut ma nadzieję, że tata jednak się obudzi i z nim porozmawia. Rufus, którego Prognoza Śmierci już mocno doświadczyła, mieszka w rodzinie zastępczej. Do dziś nie może wybaczyć sobie, że nie zginął z rodzicami i siostrą. Razem postanawiają zrobić tyle ile tylko się da, załatwić masę spraw i podomykać niezakończone wątki w ich życiu. Czy uda im się spełnić marzenia? Czy może pokonają Prognozę Śmierci? W sumie They Both Die At The End*

Autor, który igra z światem

Adam Silvera to Amerykanin bardzo popularny wśród czytelników. Kilkukrotnie nagradzany, pojawiał się na listach bestsellerowych autorów „New York Timesa”. Znamy go między innymi z Zostawiłeś mi tylko przeszłość i More Happy than not – Raczej szczęśliwy niż nie. Jednak ma na swoim koncie jeszcze kilka tytułów nieprzetłumaczonych na język polski. Książki Silvery bazują na współczesnym świecie, zmodyfikowanym o pewnie atrakcje i smaczki. W innej jego powieści jest instytucja wymazująca pamięć, tu prognoza śmierci. Nie wiem jak wy, ale ja bardzo lubię takie ingerowanie w znany mi świat. Daje to duże pole do interpretacji i rozważań.

Czy chciałbyś wiedzieć, kiedy umrzesz?

Nasz ostatni dzień daje powody do długich przemyśleń. Czy warto znać datę swojej śmierci? Co zrobilibyśmy, gdybyśmy ją znali? Czy bardziej szanowalibyśmy życie i śmielej spełnialibyśmy marzenia? A może wiedząc, że i tak wkrótce umrzemy, popełnialibyśmy najgorsze zbrodnie, wiedząc, że nie dosięgną nas konsekwencje? To rozmyślania nad sensem, ale i też kruchością i ulotnością życia. Ale czy nie działałoby to na nas destrukcyjnie? Wiedząc, że naszemu przyjacielowi zostało kilkanaście dni, z pewnością chcielibyśmy spędzić z nim więcej czasu, ale co jeśli to byłby nasz kolejny umierający przyjaciel?. Jak wielu z nas umiałoby sobie z tym poradzić?

Czytając, miałam też ciekawe przemyślenie dotyczące odbierania sobie życia, odejścia z tego świata na własnych warunkach. Zresztą ten wątek również został w książce poruszony. Co jeśli Prognoza Śmierci wysyła nam powiadomienie o ostatnich godzinach, wiedząc, że gdy je dostaniemy, zdecydujemy się na samobójstwo, a w innym przypadku nigdy byśmy tego nie zrobili? Czy wówczas nie jest to pewnego rodzaju incepcja? Wyobraźmy sobie, że pan X dostał wiadomość o swojej dacie śmierci. Przerażony żegna się z rodziną i popełnia samobójstwo. Zrobił to jednak tylko, dlatego, że dostał wiadomość.. Czy Prognoza Śmierci w ten sposób doprowadza do samobójstw osób niewygodnych, które mogłyby zaszkodzić firmie lub światu? Czy przewiduje przyszłość? W pewien sposób tak, skoro wie, kto kiedy umrze, ale czy część tych śmierci nie jest ukartowana? Dobrym przykładem, bez większych spoilerów, jest los rodziny Rufusa. Gdy jego rodzice i siostra dowiadują się, że umrą w ciągu 24 godzin, wpadają w panikę. Wszyscy ulegają siostrze, która chce ostatni raz zobaczyć ukochane miejsce. Rodzina wsiada do auta i rusza.. Cała trójka, poza Rufusem, ginie w wypadku. Gdyby jednak nie dostali telefonu, nie pojechaliby na ostatnią przejażdżkę…. To właśnie telefon Prognozy Śmierci w pewien sposób wymusił na nich tę decyzję. Czy wówczas zmarliby w inny sposób, a może tak czy inaczej tamtego dnia zdecydowaliby się gdzieś pojechać?

They Both Die At The End. And this is the end

Z tym autorem spotkałam się po raz pierwszy i, szczerze powiedziawszy, nie wiem, czy zrobię to ponownie. Samą książkę czytało się naprawdę fajnie, styl był przyjemny, a sama fabuła ciekawie poprowadzona, jednak zakończenie mnie zawiodło.. Przez całą książkę podkreśla się kilka informacji – chłopcy deklarują niechęć do samobójstwa, jednak ostatecznie ich decyzje są tak głupie, że aż bolą. Nie zaspoileruję wiele, jeśli powiem, że na końcu obaj umierają. W końcu sam tytuł to sugeruje. Zresztą moment śmierci i to, jak do niego dochodzi, nie jest ważne. Istotne okazuje się wszystko to, co wydarzyło się wcześniej. A wydarzyło się wiele. Wiele pięknych emocji – przyjaźń, miłość, oddanie, braterstwo, zrozumienie i dobroć. Wszystko, czego moglibyśmy sobie życzyć w ostatnich momentach życia.

Nasz ostatni dzień stawia nas przed trudnym doświadczeniem, jakim jest śmierć bohaterów. Wiedząc, to czyta się ją po prostu inaczej. Kibicujemy ulubionym postaciom, ale w tym samym czasie zastanawiamy się, kiedy stanie się nieuniknione. To dziwny rodzaj lektury. Jednak ostatecznie mam dosyć pozytywne wrażenia, choćby dzięki główny bohaterom, ich podejściu do życia i śmierci. Nie starają się nikogo skrzywdzić, ale za wszelką cenę chcą zrobić coś dobrego dla innych. W końcu tylko tyle po nich pozostanie – całe dobro, jakie w życiu uczynili. A postarali się, aby było go całkiem wiele.

Odwiedzają ukochanych przyjaciół, dają napiwki, pomagają innym ułożyć sobie życie. Dzięki temu mamy okazję poznać nie tylko głównych bohaterów, ale i tych, którzy stanowią tło. Bardzo piękne, dobrze wykreowane. Przedstawieni są, jako prawdziwi ludzie, z wadami i zaletami, bez zbędnego słodzenia. Ich losy są autentyczne, a postawy wobec tragedii bardzo dojrzałe. Poznajemy chociażby Lindę, najlepszą przyjaciółkę Mateo. Kobieta sama wychowuje córeczkę, gdyż ojciec dziecka zginął w wypadku. A teraz czeka ją kolejny cios. Śmierć Mateo ponownie niszczy jej życie, a jednocześnie pozwala na nowy start, gdyż chłopak pozostawił jej pieniądze. Dzięki którym będzie mogła przez jakiś czas żyć w spokoju. Tragedia staje się, więc początkiem czegoś lepszego. Jednak Linda, jak za pewne każdy z nas, nie może poradzić sobie ze stratą. Spędza ostatnie chwile z przyjacielem, coraz bardziej uświadamiając sobie ile dla niej znaczył. Poznajemy też, choć nie wiem, czy to dobre słowo w tym przypadku, tatę Mateo. Mężczyzna jest w śpiączce i razem z głównymi bohaterami przez całą książkę mamy nadzieję, że jednak zdąży się obudzić, aby ostatni raz porozmawiać z synem. Piękny przykład rodzinnych relacji. Mateo nie został, bowiem nikt poza ojcem. Osobiście, jestem bardzo ciekawa, jak potoczy się jego życie po przebudzeniu i śmierci syna. Podobnie jak intrygują mnie Plutoni – najbliżsi Rufusa. Po, mimo, że nie są ze sobą spokrewnieni, prezentują godną podziwu rodzinę. Pełną miłości, akceptacji i zrozumienia. To, że pochodzą z różnych środowisk i są jedną wielką rodziną zastępczą nie ma znaczenia. Są rodziną z wyboru. Kochają się, bo tak zdecydowali. I to jest piękne!

Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś. Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj.

– Mark Twain

Moment przyjemności, godziny przemyśleń

Czy polecam? Jako coś niezbyt wymagającego, całkiem przyjemnego i wzruszającego – na pewno tak. Kilka razy uroniłam łzę, wyobrażając sobie, że jestem na miejscu bohaterów albo sama tracę ukochanych bliskich. Autor bardzo dobrze gra na emocjach, pozwala nam poczuć stratę najdroższej osoby, ale i świadomość nieuchronnej śmierci. Jednak czy była to wybitna książka? Wydaje mi się, że nie, jednak zdecydowanie była dobra i warto ją przeczytać. Postacie poboczne są niesamowicie wykreowane i bardzo chciałabym poznać ich dalsze losy. Ich po prostu nie da się nie lubić. Ja pokochałam Plutonów czy Lisę od pierwszego zdania. Ale i główni bohaterowie są świetni – ich motywacje, zamiary i plany są różne, kierują się w życiu innymi wartościami, jednak uzupełniają się i stają się przyjaciółmi. Ostatnimi przyjaciółmi. Nasz ostatni dzień otwiera na przemyślenia, refleksje, zachęca do działania. Może kogoś z was zainspiruje do odważniejszego korzystania z życia? Mam nadzieję, że tak! Jak spędzilibyście wasz ostatni dzień?

To koniec. „Nasz ostatni dzień” - recenzja książki

 

Tytuł: Nasz ostatni dzień

Autor: Adam Silvera

Wydawnictwo: WE NEED YA

Liczba stron: 408

ISBN: 978-83-797-6115-9

 

*Oryginalny tytuł powieści. W dosłownym tłumaczeniu – obaj umierają na końcu.

podsumowanie

Ocena
7

Komentarz

„Nasz ostatni dzień” daje ciekawy początek fascynującym przemyśleniom i refleksjom. Stawia przed nami pytanie – co zrobilibyśmy mając ostatnie dwadzieścia cztery godziny życia. Autor bardzo dobrze gra na naszych emocjach, pokazując, co ostatecznie jest w życiu najważniejsze. Nie pieniądze, sława, czy znajomości. Pokazuje nam, że w momencie śmierci wszyscy jesteśmy równi, a jedyne, co po nas pozostanie – całe dobro, jakie w życiu uczyniliśmy.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

„Nasz ostatni dzień” daje ciekawy początek fascynującym przemyśleniom i refleksjom. Stawia przed nami pytanie – co zrobilibyśmy mając ostatnie dwadzieścia cztery godziny życia. Autor bardzo dobrze gra na naszych emocjach, pokazując, co ostatecznie jest w życiu najważniejsze. Nie pieniądze, sława, czy znajomości. Pokazuje nam, że w momencie śmierci wszyscy jesteśmy równi, a jedyne, co po nas pozostanie – całe dobro, jakie w życiu uczyniliśmy.To koniec. „Nasz ostatni dzień” - recenzja książki