Ja i moi Wilsonowie. „The Survivalist” – recenzja gry

-

Znacie motyw przetrwania na bezludnej wyspie, rodem z filmu Cast Away: Poza światem? No to przeróbcie tę wizję na bardziej pikselową, dopiszcie do scenariusza kilka słodkich i pracowitych małp i odejmijcie historię.
Przetrwałem jako jedyny, ale czy jestem sam?

Rozgrywka rozpoczyna się na losowo wygenerowanej wyspie, na którą trafiliśmy tuż po katastrofie lotniczej. Grafika łudząco podobna do The Escapists, a to dlatego, że za obie te gry odpowiada zespół Team17.

Gra nie posiada żadnej konkretnej fabuły, daje nam dużą dowolność tego, co mamy robić i w jakiej kolejności. Możemy od razu zabrać się za eksplorację lub budowanie bazy.

Nie ma co ukrywać, że główną cechą gry jest właśnie crafting; podstawowe rzeczy wytwarzamy w rękach, przy bardziej skomplikowanych będziemy potrzebowali stołu rzemieślniczego lub pieca. Do naszych codziennych czynności na pewno będzie należeć zbieranie surowców oraz jedzenia. Nasza postać musi coś jeść i mieć energię, więc to bardzo ważny element gry.

Ja i moi Wilsonowie. „The Survivalist” – recenzja gry
Screen z gry

Podczas wędrówek po dziczy napotkamy różne stworzenia, między innymi małpy, które po oswojeniu chętnie zostaną naszymi pomocnikami. Nauczymy je, jak posługiwać się narzędziami, tworzyć, a także gotować. Tutaj zaczyna się strategiczna część gry, ponieważ dobre rozplanowanie obowiązków może nam bardzo przyśpieszyć chociażby rozbudowę bazy. Jest możliwość nadać imiona zwierzętom, a także ustalić kolory sierści, dzięki czemu łatwiej rozróżnić, która małpa jest przypisana do konkretnej czynności. Z czasem staną się one coraz lepsze w swoim fachu, a co za tym idzie – tworzenie bardziej skomplikowanych projektów będzie szybsze. Takich pomocników można znaleźć całkiem sporo, więc spróbuj złapać je wszystkie! W niektórych częściach wyspy pozostawione są butelki ze wskazówkami jak przeżyć, miejcie oczy szeroko otwarte, czasami się przydadzą.

Nie da się tu nudzić!

 Oprócz zbierania przydatnych przedmiotów i darmowych robotników, natkniemy się również na różne zagadki, znajdźki, krypty ze skarbami oraz groźnych tubylców je chroniących. Warto się do tego wcześniej przygotować. Z moją żądzą eksploracji i zdobywania, nacięłam się na takiej wyprawie i…straciłam wszystko, co posiadałam przy sobie. Nie dziękujcie.

Do przyjemniejszych i lżejszych czynności na pewno należy budowanie naszego małego schronienia. Możemy je udekorować tak, aby było jak najbardziej przytulnie. Zbieranie najpotrzebniejszych rzeczy do przeżycia również nie jest zbyt męczące, zwłaszcza kiedy robi to za nas ktoś inny.

Ja i moi Wilsonowie. „The Survivalist” – recenzja gry
Screen z gry
Wszystko fajnie, ale…

Interfejs to chyba największa bolączka tej gry, zwłaszcza, gdy gramy na konsoli, tak jak w moim przypadku. Składa się na niego mapa, kompas, energia, życie, ekwipunek oraz sterowanie małpami. Widać, że tworzony był z myślą o klawiaturze i myszce i już tłumaczę dlaczego. Wydawanie rozkazów swoim towarzyszom czy przenoszenie przedmiotów ze skrzynki i z powrotem jest dość męczące i trwa niemiłosiernie długo – wszystko przez to, że pojawia się wtedy kursor. Przekopywanie się przez wcześniej znalezione notatki również nie należy do najprzyjemniejszych, a podczas tworzenia lepiej się nie śpieszyć, by nie kliknąć w coś, czego nie potrzebujemy.

Kolejnym problemem są nasi pupile, którzy rozpraszają się po całej wyspie, kiedy są zwolnieni z obowiązków. Musimy się do nich pofatygować osobiście, jeśli czegoś potrzebujemy.

To by było na tyle, jeśli chodzi o minusy tej gry. Graficznie jest bardzo miła dla oka, a pikselowa oprawa, w połączeniu ze ścieżką dźwiękową, nadają klimatu. Prostota w wyglądzie i w większości rozgrywki może przyciągnąć niejednego gracza. Sama nie jestem fanką motywu przetrwania, ale miałam satysfakcję za każdym razem, kiedy zbudowałam coś i od razu pojawiały się nowe możliwości.

Ja i moi Wilsonowie. „The Survivalist” – recenzja gry
Screen z gry

Ciekawym zabiegiem jest generowanie się losowo wysp, więc nawet jeśli zapragniemy stworzyć nową rozgrywkę lub dołączyć do naszych znajomych, to zawsze zobaczymy coś innego. Właśnie, mamy możliwość gry w kooperacji, ale niestety tylko online.

Podsumowując mój wywód, The Survivalists to dobry tytuł, by sprawdzić, czy potrafimy się zorganizować i przetrwać. Nie narzuca żadnego tempa, więc idzie się całkowicie zrelaksować. Jeśli czujemy się samotni, to zawsze mamy możliwość zaproszenia innych graczy i wspólnie eksplorować dzicz. Kto wie, może nawet zbudujecie małpie imperium?

Ja i moi Wilsonowie. „The Survivalist” – recenzja gry

  • prostota i klimat gry,
  • -polska wersja językowa,
  • losowo generowany teren,
  • duża ilość przedmiotów do wytworzenia.

Ja i moi Wilsonowie. „The Survivalist” – recenzja gry

  • interfejs,
  • bieganie za małpami w razie potrzeby.

Za klucz do recenzji dziękujemy Team17

podsumowanie

Ocena
8

Komentarz

To było kilka godzin biegania, wydobywania, zbierania i budowania, przy których świetnie się bawiłam. Przyjemna gierka za niewielkie pieniądze.
Joanna Janik
Joanna Janik
Do bólu zakochana w grach wideo, kolekcjonerka gier, konsol i wszelkich gadżetów z nimi związanych. Fanka marvelowego uniwersum, rysownik z przypadku i niedoszły fotograf spełniający się na Instagramie.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

To było kilka godzin biegania, wydobywania, zbierania i budowania, przy których świetnie się bawiłam. Przyjemna gierka za niewielkie pieniądze. Ja i moi Wilsonowie. „The Survivalist” – recenzja gry