Granice rzeczywistości. „Nevermore. Cienie” – recenzja książki

-

Za przekazanie egzemplarza recenzenckiego książki Nevermore. Cienie, do współpracy recenzenckiej, dziękujemy wydawnictwu Jaguar.

Trylogia Nevermore kierowana jest głównie do nastoletnich wielbicieli serialu Wednesday i twórczości Edgara Allana Poego. W końcu, seria powstała jako hołd dla mrocznego geniuszu XVII-wiecznego romantyka. Po lekturze Kruka można odczuć pewnego rodzaju niedosyt – za mało gotyku, za dużo licealnej dramy. Czy w Cieniach złożone obietnice nareszcie zostały spełnione?

Pomiędzy światami

W Cieniach główna oś fabularna kręci się wokół Isobel i jej śledztwa w sprawie zniknięcia Varena. Chociaż dziewczyna wie, gdzie szukać ukochanego, to kraina snów wciąż pozostaje poza jej zasięgiem. Całą nadzieję pokłada w tajemniczym Reynoldsie – wędrowcu między światami. Każdego roku, w dniu urodzin Poego, przybywa on do Baltimore na cmentarz, gdzie składa poecie hołd. Podążenie za Reynoldsem to dla Isobel szansa jedna na milion, aby sprowadzić Varena do domu. Jej przedsięwzięcie równie dobrze może okazać się misją samobójczą. W końcu, już raz tajemniczy wędrowiec wbił dziewczynie nóż w plecy i to w najmniej oczekiwanym momencie.

Tymczasem Lenore wciąż próbuje wzbudzić w Varenie nienawiść względem ukochanej, aby odciąć ostatnią nić łączącą go z rzeczywistością. Jednak chłopak również nie poddaje się bez walki. Isobel widuje go w snach, marzeniach na jawie, a także w odbiciach w lustrze. Czy przeklęci kochankowie oszukają przeznaczenie i pokonają mściwego demona?

Na własnym pogrzebie

W drugim tomie Nevermore to Isobel gra pierwsze skrzypce. Jeśli w poprzedniej części nie polubiliście tej infantylnej, próżnej cheerleaderki, nic nie szkodzi – i tak nie odkładajcie książki! Nasza różowa landrynka dorasta i – niejako – „grzebie samą siebie”. W Cieniach staje się postacią niemalże tragiczną. Poszukując Varena, przypomina tytułowy cień lub pustą skorupę, której dusza zaginęła wraz z chłopakiem. W tym przypadku jednak trudno pisać o cechach indywidualnych, dotyczących osobowości. Isobel się boi, a czytelnicy razem z nią „stopniowo nabierają lęku przed nocą, przed tym, czym sen może nasączyć nieświadomy umysł” (str. 250).

Choć w Cieniach Varen jest postacią epizodyczną, to i tak możemy dowiedzieć się o nim znacznie więcej niż w Kruku – głównie za pośrednictwem Isobel. Szukając przejścia między światami, dziewczyna zgłębia przeszłość ukochanego i próbuje dowiedzieć się, dlaczego jego umysł stworzył tak mroczną rzeczywistość poza czasem i przestrzenią. Mamy więc dostęp do backstory, kontekst relacji z matką i genezę antypatii do ojca. Wchodzimy również głębiej w początki jego fascynacji Isobel. I tu znów moje dwudziestotrzyletnie „ja” przewraca oczami na wspomnienie „crushowania” tego mrocznego jegomościa. Po raz kolejny uświadamiam sobie, że to, co w roku 2012 mogło uchodzić za romantyczne, dziś uznawane jest za niepokojące i stalkerskie. Teraz raczej nie pochlebiałby mi fakt, że jakiś bliżej nieznajomy chłopak dobrał się do mojego zdjęcia i ukrył je w tajnej kryjówce a’la smocze leżę, opatrzone mrocznym wierszem własnego autorstwa…

Dramy na bok

Po raz kolejny wracam do „licealnej cringe’ówy”, która tak odrzuciła mnie w Kruku. To właśnie jej brak sprawia, że Cienie czyta się z dużo większą przyjemnością. Przez pierwszych sto stron wątek szkoły praktycznie nie występuje. W drugim tomie od pierwszego rozdziału robi się niepokojąco i onirycznie. I choć nie brakuje „dram”, to mają one zupełnie inny charakter. Sny na jawie, projekcje astralne, żydowska mitologia – w Cieniach nie można narzekać na brak nudy.

Większość opisów poświęconych jest sennej rzeczywistości, co stwarza autorce niemałe pole do popisu. Już po pierwszych akapitach można stwierdzić, że narracyjnie Creagh znacznie sprawniej porusza się w świecie gotyckich koszmarów.

„Skąd wiesz, że akurat twój świat jest tym prawdziwym?” (str. 132) – takie pytanie zadaje Isobel Pinfeathers i okazuje się ono całkiem trafne. W powieści mrok wyłania się z każdego kąta – nawet w pozornie realistycznym Trenton „demony pukają do drzwi” (str. 116).

Nie znaczy to, że bohaterowie Creagh przestali być przerysowani. Wręcz przeciwne, im gęstsza atmosfera, tym więcej zachowań teatralnych i absolutnie przerysowanych, także ze strony postaci, które w poprzednim tomie „trzymały poziom” (jednak, zważywszy na dramatyczne wydarzenia z Kruka, chyba można wybaczyć im tę zwiększoną dawkę ekscentryzmu…).

Być kochanym to zostać zniszczonym1

W Cieniach problematyczny pozostaje wątek romantyczny między bohaterami. Mimo starań, wciąż nie potrafię uchwycić głębi relacji Isobel i Varena, a także uprawomocnić uczuć, które oddalają dziewczynę od rzeczywistości i wiodą na zatracenie. Może właśnie taka jest specyfika młodzieńczego zakochania?

Isobel – zachłyśnięta innością Varena, a także wyróżniona możliwością wglądu w jego życie – ryzykuje wszystko, aby go ocalić. Być może z miłością myli poczucie winy w związku z jego zniknięciem, a także współczucie wynikające ze świadomości wyobcowania, z którym chłopak borykał się od dzieciństwa? Ale w końcu troska, czułość i przywiązanie to uczucia, jakie żywi się względem bliskich i ukochanych. Może, aby kupić mroczny romantyzm Nevermore, należy bezwzględnie zawiesić krytycyzm i nadmiernie nie psychologizować?

W świetle tych przemyśleń dużo ciekawsza i bardziej kompleksowa wydaje mi się relacja Isobel z Pinfeathersem. To postacie antagonistyczne, ale tylko z pozoru. Ich interakcje są znacznie mniej jednoznaczne, angażują odbiorców, ponieważ aż trzaska od nich elektrycznością. Każdemu spotkaniu tych dwojga towarzyszą napięcie, niewypowiedziana groza, ale również szorstka troska ukryta w drobnych gestach i słowach, które nieopatrznemu odbiorcy mogą umknąć.

Dotrzymane obietnice

O ile do czytania Kruka chwilami musiałam się zmuszać (i co jakiś czas przełykać spore dawki cringe’u), o tyle lektura Cieni stanowiła niekłamaną przyjemność. Nawet w środku upalnego lata z łatwością mogłam przenieść się do zasnutego senną mgłą Trenton i dalej – w głąb krainy koszmarów. Choć bohaterowie pozostali uroczo przerysowani, a zrozumienie wątku romantycznego wymagało całkowitego zawieszenia krytycyzmu, w Cieniach znalazłam to, czego tak brakowało mi w Kruku – gotycki sznyt pozbawiony pluszowego wykończenia.

Ekranizacja drugiego tomu Nevermore mogłaby powstać przy współpracy Guillerma del Torro z Timem Burtonem. Cienie łączą w sobie klimat Crimson Peak z estetyką Sweeney Todda, a to wszystko okraszone jest twórczością Edgara Allana Poego. Z przyjemnością oznajmiam, że mam za sobą bardzo udany re-reading po latach.

nevermoreTytuł: Nevermore. Cienie

Autor: Kelly Creagh

Tłumaczenie: Aleksandra Krakowska

Wydawnictwo: Jaguar

Liczba stron: 432

ISBN: 9788382662450

 

 


1C. Clare, Dary anioła. Miasto kości, str. 230, Wydawnictwo MAG, Warszawa 2013 r.

podsumowanie

Ocena
7.5

Komentarz

W porównaniu z „Krukiem” – pozytywne zaskoczenie. Z przyjemnością oznajmiam, że „Cienie” przeszły próbę czasu. Dopiszcie do spooktoberowej to read list!
Kaja Folga
Kaja Folga
Czarownica od strony matki. Potterhead od 10. roku życia, wciąż rozdarta między Ravenclawem a Slytherinem. Jak przystało na wiedźmę, ma domek w lesie, cztery koty, półki pełne książek i szafki pełne herbaty. Wraz z kolejnymi perełkami popkultury odkrywa nowe tożsamości. Wielbicielka RPG, LARP-ów i sesji opisowych, którym poświęca czas między artykułami. W tekstach przemyca podprogowy przekaz feministyczny, chociaż chętnie zaprasza na obiad.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

W porównaniu z „Krukiem” – pozytywne zaskoczenie. Z przyjemnością oznajmiam, że „Cienie” przeszły próbę czasu. Dopiszcie do spooktoberowej to read list!Granice rzeczywistości. „Nevermore. Cienie” – recenzja książki