Wielka tragedia na Podhalu. „Forst” – recenzja serialu

-

Forst to kolejny po Chyłce, Behawioryście i Wotum Nieufności serial na podstawie prozy Remigiusza Mrozy, ale pierwszy, którego nie reżyseruje Łukasz Palkowski. Czy ekranizacja jednej z najpopularniejszych sag polskiego kryminału jest godna uwagi?

Zbrodnia na Giewoncie

Akcja serialu oparta jest na dwóch pierwszych tomach książek z tak zwanej sagi o Forście: Ekspozycji i Przewieszeniu. Wszystko rozpoczyna się w polskich Tatrach, gdzie na szczycie Giewontu zostaje odnalezione nagie ciało mężczyzny, przybite do najsłynniejszego krzyża w Polsce. Śledztwo rozpoczyna komisarz Wiktor Forst, policjant z bujną przeszłością, zesłany do Zakopanego. Sprawa może sięgać czasów II Wojny Światowej. Sytuacją interesuje się wścibska dziennikarka, z którą Forst już niedługo będzie musiał połączyć siły.

Poplątanie w Zakopanem

Fabularnie, serial rozpoczyna się nieźle. Zbrodnia z dużą nutą tajemnicy, ciało zostawione w ważnym dla Polaków miejscu. Potencjał wydaje się ogromny, ale niestety bardzo szybko orientujemy się, że został całkowicie zmarnowany. Po kolei…

forst
Kadr z serialu Forst / Netflix

Największy zarzut, jaki czynię Forstowi, to poprowadzenie fabuły. Tajemnicza moneta, ukryta w ustach trupa z Giewontu, historia sięgająca czasów II Wojny Światowej i Goralenvolk dają ogromne możliwości i wydają się bardzo ciekawe, jednak tak naprawdę o zamierzchłych czasach otrzymujemy tylko szczątkowe informacje, a jakże interesujący wątek Podhala w czasie wojny zostaje prawie ominięty. Jest co prawda krótka informacja o tym, że w tym rejonie nie wszyscy walczyli z okupantem, ale tak naprawdę widz, który niewiele wie o tamtych czasach, nie dostaje żadnego pogłębienia tego tematu, nad czym ubolewam. Sam wątek łączący historię z bieżącymi wydarzeniami zostaje zresztą dość brutalnie urwany i zależności musimy się domyślać sami. Można powiedzieć, że to dobrze, że zachęca się odbiorcę do myślenia, ale niestety odniosłem wrażenie, że w tym przypadku było to zupełnie niezamierzone i zabrakło po prostu logicznego ciągu przyczynowo-skutkowego. Idealnym podsumowaniem jest scena, wydarzeniami której powinni zająć się śledczy, ale twórcy nie widzieli takiej potrzeby i po prostu już do niej nie wracają.

Sama fabuła to nie jedyne, co w serialu wypadło kiepsko. Często w polskich produkcjach narzeka się na cichy dźwięk dialogów. Niestety, oddałbym wiele, żeby Forst też na to cierpiał. To, co słychać z ust bohaterów, jest bardzo często po prostu kiepskie. Dialogi wypadają  drętwo i momentami wywołują dreszcze zażenowania.

forst
Kadr z serialu Forst / Netflix
Nie wszystko wypadło źle

Z ręką na sercu muszę przyznać, że Forst ma też swoje dobre strony. Niewątpliwie są to zdjęcia Tatr. Góry wyglądają obłędnie, wręcz dostojnie, czyli dokładnie tak, jak w rzeczywistości. Sekwencje z górami przez chwilę pozwalają odetchnąć od słabego scenariusza. W kwestii serialowych lokalizacji, to potencjał nie został wykorzystany w pełni. Sam serial jest dość mroczny i brutalny. Myślę, że z tego względu reżyser nie chciał pokazywać za dużo samego Zakopanego, który kojarzy się raczej z wesołymi straganami i tętniącymi życiem Krupówkami. O ile to jestem w stanie zrozumieć, to uważam, że bardziej można było wykorzystać lokalizacje górskie. Mamy co prawda Giewont czy Kalatówki, ale aż prosi się, aby zobaczyć tytułowego komisarza w jakimś górskim schronisku lub na szlaku.

To, czego najbardziej obawiałem się w tym serialu, to główna rola, grana przez Borysa Szyca. Okazało się, że niezasadnie, bowiem to główny atut tego serialu. Szyc stara się wyciągnąć ze scenariusza wszystko, co się da i naprawdę sprawdza się bardzo dobrze. Komisarz Wiktor Forst, ze swoją mroczną przeszłością i problemami psychicznymi, przed seansem, nie pasował mi do tego aktora, ale okazało się, że moje wątpliwości zostały szybko rozwiane.

forst
Kadr z serialu Forst / Netflix

Z reszty obsady nie wyróżniłbym specjalnie nikogo, ale też nie uważam, żeby ktoś zagrał źle – niestety, ze scenariusza i dialogów nie dało się zbyt wiele ugrać. Może warto jeszcze odnotować rolę Remigiusza Mroza, ale akurat tej postaci dialogi nie dotyczyły, więc może dlatego wypadł całkiem wiarygodnie.

Podsumowanie

Podsumowując, Forst to niestety kiepski serial ze zmarnowanym potencjałem. Dotychczasowe ekranizacje książek Remigiusza Mroza, które reżyserował Łukasz Palkowski, były naprawdę niezłe i wydaje się, że ten reżyser lepiej rozumiał prozę najbardziej płodnego polskiego pisarza. Od premiery, serial zbiera dobre oceny wśród zagranicznej publiczności. Trudno ocenić, co jest przyczyną takiego stanu rzeczy. Odczucia polskiej widowni są zgoła odmienne, sądzę, że widzowie z rodzimego rynku rozumieją, że potencjał Forsta był dużo większy.

podsumowanie

Ocena
3

Komentarz

„Forst” to niewątpliwie zmarnowany potencjał. W kraju, gdzie powstaje bardzo dużo dobrych kryminałów, aż prosiło się, aby taki tekst źródłowy został dobrze zekranizowany. Remigiusz Mróz może czuć się zawiedziony, że jego najbardziej znany komisarz musiał męczyć się na ekranie.
Artur Karpeta
Artur Karpeta
Ma zdecydowanie dużo więcej książek niż powinien. Literatura, film czy serial - wszystko, co związane z kryminałem, pochłania w ogromnych ilościach. Wielki fan Harry’ego Pottera i Star Wars. Ceni też Stephena Kinga i Sherlocka Holmesa. Piłka nożna to jego drugie życie, dlatego wszelkie piłkarskie biografie nie są mu obce. Na jego półce, obok książek, stoi kolekcja figurek Funko Pop.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

„Forst” to niewątpliwie zmarnowany potencjał. W kraju, gdzie powstaje bardzo dużo dobrych kryminałów, aż prosiło się, aby taki tekst źródłowy został dobrze zekranizowany. Remigiusz Mróz może czuć się zawiedziony, że jego najbardziej znany komisarz musiał męczyć się na ekranie.Wielka tragedia na Podhalu. „Forst” – recenzja serialu