Dwa światy. „Supergirl” – recenzja 4. sezonu

-

Jest szybka, silna i odważna. Potrafi latać, zatrzymać pędzący pociąg, ma lasery w oczach i porusza się z prędkością Flasha. Na co dzień, podobnie jak jej kuzyn, pracuje jako dziennikarka w firmie CatCo, kiedy jednak ktoś potrzebuje pomocy, przywdziewa swoje wdzianko z wielkim „S” na piersi i spieszy mu na ratunek. Oto ona – kobieta ze stali, Supergirl.

Przy podsumowaniu trzeciego sezonu przygód Kary Danvers obawiałam się o losy czwartej odsłony serialu. Jeden z bohaterów odszedł na emeryturę, zrezygnował z dowodzenia D.E.O., Mon-El także miał już się nie pojawić, a co najgorsze, produkcję opuścił grający Winna Schotta Jeremy Jordan. Postać, w jaką się wcielał przez trzy lata, była najciekawszą i najbarwniejszą w całym obrazie. Kto zajął jego miejsce? Brainiac-5, czyli wysłannik z przyszłości, który nie jest tak zabawny i czarujący jak jego poprzednik. Nic więc dziwnego, że niektórzy widzowie, w tym właśnie ja, z obawą oczekiwali czwartego sezonu serialu.

Dwa światy. „Supergirl” – recenzja 4. sezonu
Kadr z serialu „Supergirl”

Na szczęście nowa odsłona Supergirl nie okazała się zła. Brakuje jej nieco do poziomu z drugiego sezonu, moim zdaniem najlepszego jeśli chodzi o przygody dziewczyny z „S” na piersi, jednak na pewno wywiera on na odbiorcy lepsze wrażenie niż piąta seria The Flash (jej recenzję znajdziecie TUTAJ). Wiele się działo w tej odsłonie Supergirl. Niektóre odcinki były dość nudne, zwłaszcza te początkowe, inne trzymały w napięciu. Z czym tym razem musiała się mierzyć Kara?

Uwaga: w recenzji mogą się pojawić nawiązania do wydarzeń z serialu.

Spokój jest przereklamowany

Od wydarzeń pokazanych pod koniec trzeciego sezonu mija kilka miesięcy. J’onn odszedł z D.E.O., zajął się branżą detektywistyczną, jego miejsce w rządowej agencji objęła Alex, natomiast Brainy odpowiada teraz za to, czym wcześniej opiekował się Winn. Kara jak zwykle prowadzi działania reporterskie i superbohaterskie (niekoniecznie w tej kolejności).

Cisza i spokój nie są jednak pisane bohaterom. Niektórzy ludzie zaczynają się buntować – nie podoba im się, że kosmici, których uważają za najeźdźców, mają takie same prawa co mieszkańcy Ziemi. Ben Lockwood nie popierał wcześniej wystąpień przeciwko UFO. Do czasu aż jego życie wywróciło się do góry nogami. Po przykrych dla niego wypadkach zaczyna przewodzić spotkaniom mającym na celu zniesienie praw kosmitów. Jako Agent Liberty zrobi wszystko, by na Ziemi zostali tylko prawowici mieszkańcy planety. Tworzy więc organizację, której nadaje nazwę Dzieci Wolności. On i jego podobni tropią przybyszów i robią to, co uważają, że jest słuszne – porządek z kosmitami.

Ludzie kontra kosmici

Głównym wątkiem fabularnym, jaki śledzimy w tym sezonie Supergirl, jest ten dotyczący nietolerancji wobec kosmitów. Ben i jego poplecznicy są gotowi na podjęcie nawet najbardziej ekstremalnych środków, byle tylko odebrać przybyszom ich prawa. Najlepiej, gdyby przesiedlić ich, Ziemia należy w końcu do ludzi. Lockwood robi wszystko, by do swoich racji przekonać opinię publiczną. Manipuluje informacjami, przeinacza fakty, tworzy precedensy oraz kłamie. Jako Agent Liberty łamie prawo – jego Dzieci Wolności polują na kosmitów, a w późniejszych odcinkach, gdy prezydent USA legalizuje to ugrupowanie, łapią przybyszów i zamykają.

Dwa światy. „Supergirl” – recenzja 4. sezonu
Kadr z serialu „Supergirl”

Na początku Lockwood prowadzi wojnę słowną – pokazuje, jak bardzo ucierpiała Ziemia, odkąd obcy na niej zamieszkali. Do tego dochodzi jeszcze kwestia mocy. Ludzie jej nie posiadają, natomiast kosmici mają specjalne zdolności, które mogą wykorzystać do niecnych celów. Supergirl stoi obecnie po stronie ludzkości. Ale co się stanie, kiedy się od niej odwróci?

Wcielający się w postać Lockwooda Sam Witwer znakomicie odegrał rolę inteligentnego, niebezpiecznego i owładniętego obsesją człowieka, jaki krok po kroku buduje antykosmicką siatkę. To jeden z tych antagonistów, którzy w jakiś sposób fascynują widza. Wiemy, że to, co robi, jest złe. Nie da mu się kibicować w jego dążeniach do eksterminacji przybyszów, nie popiera się piętnowania inności. Jednak widza interesuje sposób, w jaki rozumuje, w jaki doprowadza swoje cele do skutku i w jaki owija sobie ludzi wokół palca. Twórcy The Flash powinni się uczyć od osób stojących za Supergirl – te bowiem wiedzą, jak wykreować interesującego antagonistę.

Wróćmy do kwestii nietolerancji wobec kosmitów. Jak już wspominałam, jest to najważniejszy aspekt tej odsłony produkcji. Każdy odcinek pokazuje, jak daleko są w stanie posunąć się zaślepieni nienawiścią ludzie. Tak naprawdę przybysze z innych planet nie robią im nic złego, większość z nich uciekła ze swoich domów, by móc zaznać spokoju. Lockwood i jego poplecznicy nie widzą tego, że bycie kosmitą nie stanowi zagrożenia. Twórcy serialu pokazują nam, jak daleko może posunąć się grupa fanatyków w celu ochrony planety przed wyimaginowanym zagrożeniem.

W pewnym momencie dochodzi do powstania grupy, która chroni prawa przybyszów, mszcząc się na Dzieciach Wolności. Przewodzi jej Manchester – odebrano mu miłość jego życia, dziewczyna była kosmitką, i teraz wraz z innymi obdarzonymi mocami ma zamiar pomścić jej śmierć.

Dwa światy. „Supergirl” – recenzja 4. sezonu
Kadr z serialu „Supergirl”

Widzimy więc starcia dwóch grup. Jedni i drudzy nie zawahają się przed niczym, byle tylko osiągnąć swój cel. Gdzieś pomiędzy tym wszystkim znajduje się Supergirl, która walczy zarówno o prawa kosmitów, jak i ludzi, chroni jednych i drugich. W pewnym momencie sama zostaje uznana za zagrożenie dla Ziemi.

Zła Supergirl

Wszystko zaczyna się od zmiany prezydenta Stanów Zjednoczonych. Ówczesny okazał się… kosmitą, co nie spodobało się Lockwoodowi i jemu podobnym. Nowy jest prawdziwym człowiekiem, a nie przebranym za niego przybyszem z innej planety.

W pewnym momencie Supergirl zostaje zmuszona do dokonania wyboru – albo ujawni światu, kim jest, kiedy nie nosi niebieskiego wdzianka, albo nie będzie mogła działać w D.E.O. Wybór wcale nie okazuje się łatwy, bohaterka rozważa wszelkie za i przeciw, w końcu jednak górę bierze ochrona swojej prywatności, a co za tym idzie – bezpieczeństwa bliskich jej osób. Doczekaliśmy się momentu, kiedy to Supergirl nie działa z D.E.O.

Co więcej, dziewczyna nie może narażać na problemy tych, którzy znają jej sekret, w tym Alex, dlatego obie bohaterki decydują się na krok, jaki może zmienić wiele w ich wspólnych relacjach – J’onn wymazuje szefowej rządowej agencji pamięć o tym, kim jest superbohaterka. Prowadzi to do wielu przekształceń w życiu protagonistek, które widz śledzi z ciekawością.

Dwa światy. „Supergirl” – recenzja 4. sezonu
Kadr z serialu „Supergirl”

Sytuacja jeszcze bardziej się pogarsza, gdy Supergirl atakuje Biały Dom. Staje się wtedy wrogiem numer jeden. Nie będę się za długo rozwodziła nad tym, jak doszło do napadu. Wspomnę tylko, że twórcy wpletli do fabuły serialu nowy wątek – Czerwonej Córki, czyli rosyjskiego odpowiednika Supergirl.

Mistrz marionetek

Na ten moment czekało wielu widzów. Już od jakiegoś czasu w serialu pojawia się grana przez Katie McGrath Lena Luthor. W kilku epizodach, także i tej serii, możemy również zobaczyć jej matkę. O Lexie, głównym przeciwniku Supermana, zazwyczaj tylko się wspominało. Do czasu.

W tym sezonie Supergirl nie stawia jedynie czoła Agentowi Liberty i jego świcie, ale także mistrzowi wszelkich intryg, niebezpiecznemu i niezwykle inteligentnemu Luthorowi. Tak, dobrze widzicie, Lex nareszcie pojawia się w tym serialu. I robi spore zamieszanie – bardzo szybko okazuje się, że antagonista ma w swoim rękawie wiele asów.

Dwa światy. „Supergirl” – recenzja 4. sezonu
Kadr z serialu „Supergirl”

Grany przez Jona Cryera Lex okazał się lepszy niż jego filmowy odpowiednik, o co wcale nie było trudno. Twórcy bardzo dobrze dobrali aktora, który zagra jednego z najniebezpieczniejszych przeciwników superrodzinki. Jego wątek został dobrze poprowadzony, wszystko wyjaśniono, a sam bohater sporo namieszał w życiu Supergirl.

To jeszcze nie koniec

Czwarty sezon Supergirl obfitował w wiele ciekawych zwrotów akcji. Niektóre z nich były łatwe do przewidzenia, inne niekoniecznie. Sam finał nie należał do najbardziej interesujących, jednak zastanawia jedno – co się stanie z Leną. Bohaterka dowiedziała się bowiem prawdy o podwójnym życiu Kary, i to nie od samej zainteresowanej. To może wiele zmienić w ich relacjach, o czym przekonamy się zapewne w kolejnym sezonie. Mam również cichą nadzieję, że twórcy pozwolą, choć na kilka odcinków, powrócić Winnowi. Brainiac bywa zabawny, jednak nie da się go lubić tak bardzo jak Schotta.

https://youtu.be/XcsOph_nqm0

podsumowanie

Ocena
6.5

Komentarz

Supergirl wznosi się bardzo wysoko. Serial o jej przygodach zalicza jednak ciężkie upadki, na szczęście jest ich niewiele. Na pewno to lepsza produkcja niż najnowsza odsłona perypetii Flasha.
Monika Doerre
Monika Doerre
Dawno, dawno temu odkryła magię książek. Teraz jest dumnym książkoholikiem i nie wyobraża sobie dnia bez przeczytania przynajmniej kilku stron jakiejś historii. Później odkryła seriale (filmy już znała i kochała). I wpadła po uszy. Bo przecież wielką nieskończoną miłością można obdarzyć wiele światów, nieskończoną liczbę bohaterów i bohaterek.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Supergirl wznosi się bardzo wysoko. Serial o jej przygodach zalicza jednak ciężkie upadki, na szczęście jest ich niewiele. Na pewno to lepsza produkcja niż najnowsza odsłona perypetii Flasha. Dwa światy. „Supergirl” – recenzja 4. sezonu