Czy to książka, czy to gra? Cartaventura: Winlandia” – recenzja gry planszowej

-

Świetna okładka, niewielkie kwadratowe pudełeczko, a w środku talia kart. Dziwi brak instrukcji. Jako to? Mamy w coś grać i wydawnictwo nie dołożyło zasad? Cartaventura to dość nietypowy produkt. Trochę książka, trochę gra. Czy warto po nią sięgnąć? Sprawdźmy.

Cartaventura: Winlandia
Cartaventura: Winlandia

Co w pudełku?

Niewielkie pudełeczko kryje w sobie talię kwadratowych kart. Te ozdobione są pięknymi grafikami nawiązującymi do czasów wikingów. Przedstawiają zarówno postacie, jak i krajobrazy z dalekiej północy. Znajdziemy na nich sporo tekstu i różnych symboli. Całość wygląda bardzo estetycznie i zachęca do zanurzenia się w rozgrywkę.

Jak w to się gra?

By rozpocząć grę, nie potrzebujemy instrukcji. Wszystko wyjaśnione jest na kolejnych kartach, wystarczy się z nimi zapoznać i postępować zgodnie ze wskazówkami. Są one bardzo dobrze napisane i podczas partii nie powinny się pojawić żadne pytania, co i jak powinniśmy robić. Bardzo podoba mi się, że wszystko jest intuicyjne i łatwe do zapamiętania.

Gracze wcielają się w postać Leofa Erikssona, potomka słynnego Eryka Rudego, który został wygnany z Islandii za morderstwo, jakie rzekomo popełnił. Naszym celem jest oczyszczenie dobrego imienia naszej rodziny i odzyskanie poważania wśród członków innych klanów. Czy nam się to uda, zależy wyłącznie od wyborów, jakich dokonamy podczas naszej przygody. I to właśnie najważniejsza część gry. Stopniowo, odwracając kolejne karty, będziemy ujawniać nowe lokacje czy osoby. Często będziemy zmuszeni podjąć decyzje, które są nieodwracalne. Oczywiście teksty, ilustracje mogą pomóc nam w wyborze, ale czasami nie do końca będziemy wiedzieć, jak postąpić.

Czy to książka, czy to gra? Cartaventura: Winlandia” – recenzja gry planszowej
Cartaventura: Winlandia

Podczas rozgrywki na naszym stole będzie powstawać mapa, pozwalająca na zorientowaniu się gdzie jesteśmy, skąd przybyliśmy. Wizualnie prezentuje się ona genialnie, ale wymaga dość sporej powierzchni. Dlatego sugeruję, żebyście zapewnili sobie odpowiednią ilość miejsca.

Miłośnicy fabuły powinni czuć się ukontentowani. Liczba nawiązań do mitologii nordyckiej jest ogromna. Historyczne postacie, bogowie, których możemy prosić o pomoc, miejsca znane z atlasów geograficznych. Dodatkowo w pudełku znajdziemy krótką ulotkę nakreślającą setting gry. To wszystko powoduje, że faktycznie czujemy się, jakbyśmy wyruszyli do mroźnej północy.

Rozgrywka powinna zająć wam kilkadziesiąt minut, a to jak się skończy zależy wyłącznie od was. Co fajne, to, że gra ma aż pięć różnych zakończeń. Pozwala to powtórzyć zabawę, dokonać innych wyborów i zobaczyć, co tym razem udało nam się osiągnąć. Oczywiście część historii pokryje się z poprzednimi, ale nie zmienia faktu, że autorzy zadbali o to, byśmy mogli bawić się z Cartaventurą wielokrotnie.

Wrażenia

Cartaventura to połączenie gry karcianej z książką paragrafową. Zaletą jest kompaktowy rozmiar pudełka i wizualność planszówki. Dzięki temu, że karty są pięknie zdobione, w czasie partii tworzymy z nich mapę, to łatwiej nam sobie wyobrazić pewne rzeczy i dokonywać przyszłych wyborów. Gra ma bardzo proste zasady i praktycznie od początku wciąga w swój świat. Zaprezentowana historia jest niezwykle ciekawa i współgra z oprawą graficzną. Jeśli oglądaliście i polubiliście Wikingów, to tutaj możecie spodziewać się podobnego klimatu. W Cartaventurę możecie zagrać sami albo ze znajomymi. Ja bardzo polecam ją dla par. Druga para oczu, inne spojrzenie, pozwala na ciekawe dyskusje dotyczące naszych przygód, a także może zabezpieczyć przed popełnieniem błędu. Gra ze względu na treści skierowana jest do starszych graczy. Sugerowany wiek to dziesięć lat i tego bym się trzymał. Nie potrafię oprzeć się wrażeniu, że pomysł na tę planszówkę powstał na kanwie popularności, bijącej rekordy wsparć na Kickstarterze gry 7th Continent. Była ona jednak bardzo rozbudowana, z masą zasad i ikon oraz rozwleczoną w czasie rozgrywką. Cartaventura bazuje na tym samym pomyśle, ale upraszcza go przy zachowaniu najciekawszych rozwiązań z pierwowzoru.

Czy to książka, czy to gra? Cartaventura: Winlandia” – recenzja gry planszowej
Cartaventura: Winlandia

Podsumowanie

Cartaventura to świetne połączenie gry z książką paragrafową. Pięknie zilustrowana z ciekawą i wciągającą historią. Sprawdzi się wśród wyjadaczy, jak i niedzielnych graczy. Intuicyjne i proste zasady pozwolą wam zagrać w ten tytuł z marszu. To po prostu świetna forma rozrywki dla wszystkich. Wydawca już przebąkuje, że będzie kontynuował serię. Dzięki temu poznamy też inne historie, z odmiennych epok i stron świata. Jeśli nadal nie jesteście przekonani, to zachęcam popytać w waszych ulubionych sklepach z grami. W wielu można otrzymać pakiet promo z minigrą, która pozwoli wam zapoznać się z mechanikami wykorzystywanymi w Cartaventurze.

Cartaventura: WinlandiaTytuł: Cartaventura Winlandia

Liczba graczy: 1 – 6

Wiek: 10+

Czas rozgrywki: 60 minut

Wydawnictwo: Muduko

 

 

Za przekazanie gry do recenzji dziękujemy wydawnictwu Muduko, więcej o grze przeczytacie tutaj.

Czy to książka, czy to gra? Cartaventura: Winlandia” – recenzja gry planszowej

podsumowanie

Ocena
9

Komentarz

Świetny miks paragrafówki z grą planszową w nordyckim klimacie.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Świetny miks paragrafówki z grą planszową w nordyckim klimacie. Czy to książka, czy to gra? Cartaventura: Winlandia” – recenzja gry planszowej