Wiedźma i demon. „Bayonetta Origin. Cereza and the Lost Demon” – recenzja gry

-

Fani Bayonetty zostali ostatnio rozpieszczeni przez PlatinumGames: trzecia odsłona gry została wydana na Nintendo Switch w październiku 2022 roku, a w pierwszym kwartale 2023 otrzymaliśmy całkiem nową produkcję, w odświeżonym formacie – genezę wiedźmy Cerezy. Cieszy fakt, że od jakiegoś czasu studia deweloperskie przywracają stare marki do życia. Każda nowość, która nie jest remakiem, zasługuje na uwagę. Dostajemy zatem grę przygodową wypełnioną akcją i w sumie nie byle jaką, bo twórcy chcieli uwidocznić aspekty przyszłej damy, którą znamy z dość mocnej i brutalnej rozwałki. 

Geneza wiedźmy

Bayonetta Origin to dosłownie podróż w przeszłość protagonistki. Cofamy się do jej młodzieńczych lat, gdy po wymuszonej ucieczce trafiła pod skrzydła Morgany – potężnej wiedźmy, która ma na celu wychować i wyszkolić aspirującą młodą dziewczynę. Motywacją do nauki Bayonetty jest chęć uwolnienia uwięzionej matki. 

Cereza nie należy do spokojnych istot, które ściśle trzymają się zasad, dlatego też po ujrzeniu wizji, postanowiła udać się do zakazanego lasu i podążać za białym wilkiem. W krytycznej sytuacji przywołuje Cheshire’a – demona, który zostaje jej towarzyszem i razem z nią poszukuje wyjścia z tego strasznego miejsca. Ich zadaniem będzie zebranie mocy żywiołów, które mają im w tym celu pomóc. 

Bayonetta Origin. Cereza and the Lost Demon
Bayonetta Origin. Cereza and the Lost Demon
Baśniowa przygoda

Szata graficzna wzorowana jest na ręcznie malowanych obrazach, które w całości mają prezentować się jak baśniowa książka z pięknymi ilustracjami. Efekt naprawdę cieszy oczy! Już sam wstęp przedstawia księgę z inskrypcją tytułu, a dodatkowo przerywniki w grze symulują przewracanie kartek papieru, które przypominają nam, że mamy do czynienia z baśniową przygodą. W tle głos narratora przyjemnie komentuje kolejne wydarzenia. Połączenie tych drobnych detali tworzy piękny obraz. Magiczność i tajemniczość gry wręcz wylewa się z ekranu, czy to w wersji przenośnej, czy po podłączeniu do telewizora. 

Podczas rozgrywki możemy napotkać na swojej drodze wiele magicznych istot. Niektóre z nich wydają się znajome z innych opowieści: zaczarowany las, wiedźmy, wróżki, dobre duszki, demony i fantastyczne postaci. Dziennik w grze pozwala katalogować napotkane zjawiska oraz stworzenia, każdy taki wpis opatrzony jest notatką i rysunkiem. Dla podkreślenia wspaniałej grafiki – mało która gra tak prezentuje się na Nintendo Switch – w rozgrywce znajdziemy miejsca obserwacyjne, odsłaniające większy obszar lokacji, w której się znajdujemy. Warto się rozejrzeć i robić zdjęcia. 

Bayonetta Origin. Cereza and the Lost Demon
Bayonetta Origin. Cereza and the Lost Demon
Mechaniczny demon

Należy podkreślić, że tytuł sprawuje się wyśmienicie na hybrydowej konsoli. Wszystko działa płynnie, jest przyjemnie, a samo urządzenie nie poci się i nie wyje nawet podczas dłuższych sesji. Co do czasu potrzebnego na przejście gry, to powinniśmy spokojnie ukończyć ją w czasie od dwunastu do piętnastu godzin. A jeśli będzie nam mało, to możemy po zakończeniu wrócić i dalej eksplorować pozostawione lokacje, gdyż pewne elementy dostępne są dopiero po odblokowaniu innych, późniejszych zdolności.

Mechanika została skonstruowana w typowy dla tego gatunku sposób. Przemieszczamy się zgodnie z wyznaczonym kierunkiem, rozwiązujemy zagadki środowiskowe, aby dostać się do następnych miejsc, a z czasem, po odblokowaniu nowych umiejętności, możemy wrócić i odkryć pozostałe tajemnice czy nawet skróty. W tym wszystkim przeszkadzają nam rozsiani po planszach przeciwnicy, którzy powoli stają się coraz bardziej zróżnicowani. Za punkty bezpieczeństwa i zapisu odpowiadają Sanktuaria, gdzie możemy zregenerować siły i polepszyć zdolności. 

Wisienką na torcie okazuje się sterowanie. Jak tytuł wskazuje, mamy do czynienia z dwoma postaciami, Cerezą i Demonem – Cheshire’em. Dlatego też lewym joyconem kontrolujemy wiedźmę, a prawym jej pupila. Wiele zagadek logicznych wymaga koordynacji i ruchu obiema postaciami na raz. To ciekawe podejście, ponieważ mało pozycji może pochwalić się takim systemem. Sprawia to jednak pewne trudności, gdy na ekranie dzieje się za dużo. A momentami jest wręcz mało widocznie przez upiększające efekty wizualne dostosowane do aktualnie wybranych umiejętności, a tych mamy kilka w zależności, jakim żywiołem się posługujemy.

Bayonetta Origin. Cereza and the Lost Demon
Bayonetta Origin. Cereza and the Lost Demon
Rozróba w lesie

Grając dosyć często, mogłem odnieść wrażenie, że tracę kontakt z przygodówką, a wchodzę w rejony mocnego hack and slasha. Opowiadana historia jest nierówna, pierwsze godziny potrafią zmęczyć ilością rzeczy do znalezienia i wysypem informacji. Jesteśmy zalewani odkrywaniem talentów, miejsc i zagadek, do tego dochodzą sporadyczne potyczki z czyhającymi na nasze życie wróżkami – feary. Z czasem jednak tych potyczek robi się coraz więcej, co momentami przytłacza, a nawet denerwuje, ponieważ blokuje szybsze poruszanie się po leśnym labiryncie. 

Podobnie jest z progresem fabularnym. Pierwsze rozdziały są długie, a lokacje rozległe. Dopiero w połowie tempo zaczyna przyspieszać i lecimy jak burza, zdobywamy więcej umiejętności i szybciej odkrywamy pozostałe obszary. Niestety, wtedy też zaczyna brakować platformowych elementów gry, zastępowanych walkami z coraz większymi i groźniejszymi przeciwnikami. Na szczęście finałowe potyczki z bossami dają wielką frajdę i satysfakcję.

Bayonetta Origin. Cereza and the Lost Demon
Bayonetta Origin. Cereza and the Lost Demon
Podsumowanie 

Bayonetta Origin. Cereza and the Lost Demon to piękna opowieść o zdobywaniu pewności siebie oraz wielkiej mocy przez młodą wiedźmę Cerezę. Historia jest ujmująca i pełna zaskakujących momentów. Gra działa na Nintendo Switch bezbłędnie i od razu widać, że to produkcja dedykowana na tę konsolę. Zagadki logiczne, walki, rozwój umiejętności i niecodzienne sterowanie tylko podkreślają, z jak świetnym tytułem mamy styczność. Mimo kilku niedociągnięć (nierówność w prowadzeniu fabuły czy przeciągane starcia) całość wydaje się dobrze przemyślana i zamyka się w solidnej oprawie. Dostałem miłą i ciekawą rozgrywkę na te kilkanaście godzin.

Samuraje, ninja i demoniczna sekta. „Mahokenshi” – recenzja gry wideo

  • piękna, rysowana grafika
  • ciekawa opowieść
  • interesująca mechanika sterowania
  • narracja

Samuraje, ninja i demoniczna sekta. „Mahokenshi” – recenzja gry wideo

  • zbyt wolne początkowe tempo rozgrywki
  • za dużo walk
  • spłycanie zagadek logicznych

podsumowanie

Ocena
8

Komentarz

Z wielką radością mogłem zanurzyć się w baśniowym świecie „Bayonetty” i poznać genezę ikonicznej bohaterki franczyzy. Wielkim fanem pierwowzoru nie jestem, jednak tytuł ten na pewno zapadnie mi w pamięć na długo. Polecam rozkoszować się rozgrywką, bo jest czym.
Sebastian Kaczmarek
Sebastian Kaczmarek
Jak to mówią starsi ludzie „kiedyś to było lepiej”, tak też twierdzi ten nostalgiczny geek. Często wraca do starych ulubionych marek jak Diablo czy Pokemony. Miłośnik gier RPG, fantastyki, komiksów, mang, kina i dobrego jedzenia. Od ponad dwudziestu lat czyta mangowe tasiemce. Miłośnik Nintendo i ich ostatniego dziecka, Nintendo Switch. W wolnych chwilach uczestniczy w sesjach D&D lub gra w Pokemon TCG. Mieli popkulturową kaszkę.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Z wielką radością mogłem zanurzyć się w baśniowym świecie „Bayonetty” i poznać genezę ikonicznej bohaterki franczyzy. Wielkim fanem pierwowzoru nie jestem, jednak tytuł ten na pewno zapadnie mi w pamięć na długo. Polecam rozkoszować się rozgrywką, bo jest czym.Wiedźma i demon. „Bayonetta Origin. Cereza and the Lost Demon” – recenzja gry