Pragnąłem wolności, nie samotności. „Assassin’s Creed Valhalla. Ukryta Księga” – recenzja komiksu

-

Za przekazanie egzemplarza recenzenckiego Assassin’s Creed Valhalla. Ukryta Księga do współpracy recenzenckiej, dziękujemy Wydawnictwu Egmont.

W chwili, gdy piszę tę recenzję, to nie Eivor a Basim jest aktualnie najbardziej popularnym assasynem: zaledwie przed tygodniem światło dzienne ujrzała gra AC: Mirage. Tytuł ten już znajduje się w moim liście do świętego Mikołaja, póki co jednak po raz kolejny wracam do Valhalli i średniowiecznej Anglii. Tym razem dzięki w wersji papierowej.

Luksus

Jeszcze zanim zacząłem lekturę, mogłem stwierdzić jedno: to bardzo ładny tom. Porządne wykonanie połączone z symetrią (a nawet minimalizmem) grafiki na okładce sprawia wrażenie, iż trzyma się w ręku coś w co włożono dużo pracy. Co prawda logo Ubisoftu mogłoby być choć troszkę mniejsze, bo jego biel nieco wybija się pośród wszechobecnego, mrocznego tła… ale to detale. Jeszcze nie dotarłem do pierwszej strony, a już podziwiam twórców za dbałość o szczegóły. Twarda, błyszcząca okładka skrywa dokładnie osiemdziesiąt osiem stron, to stosunkowo niewiele. A biorąc pod uwagę duży format tomu (28 cm x 21,5 cm), ostatecznie nie grzeszy on zbytnią grubością. Ale za to jest bardzo poręczny! Całkiem nieźle leży w dłoni, a pomimo niewielkiej wagi, skutecznie można nim grzmotnąć jakiś znajomy zakuty łeb twierdzący, że asasyni oraz Bractwo Ukrytych są przereklamowani.

Niestety, dokładnie takie poglądy przedstawia główny bohater prezentowanej tu historii.

Eivor, wróc!

W pełni rozumiem fakt, iż protagonistą Ukrytej Księgi nie jest Eivor: wątki poboczne muszą zgadzać się z grą, swoistym materiałem źródłowym. Dobrze, że widzimy ją (przypominam, iż kanonicznie Eivor to kobieta, choć, ciekawostka, w zwiastunach Ubisoftu występował mężczyzna) chociaż na paru stronach. Ba, dostała nawet kilka dialogów do wypowiedzenia, i to na dodatek całkiem inteligentnie napisanych. Nie pojmuję jednak, czemu całkowicie nową opowieść ze świata walecznych wikingów obcujących nie tylko z wrogo nastawionymi (co w pełni zrozumiałe) Anglikami, ale też Przedwiecznymi i całym tym starożytnym zamieszaniem zaczynamy od poznania… nastoletniego mnicha. Przekonanego o własnej nieomylności i wartości, ukrywającego się w klasztorze, ponieważ kolejny raz nadepnął na odcisk komuś ważniejszemu od siebie. Bardzo przyjemny młody człowiek, którego zarówno mimika, jak i gestykulacja oraz wypowiadane słowa jasno określają jego charakter: przepraszam, ale to zwykły dupek. Odynie, ratuj. Co to za odwrócona psychologia ze strony scenarzysty tego tomu? Czyżby ktoś tu obejrzał tylko godzinkę gameplayu i krótki opis świata przygotowany przez Ubisoft?

No dobrze, jestem zbyt surowy, przyznaję. Kolejne strony zabierają nas na wycieczkę, z której wszyscy fani AC Valhalla będą nad wyraz ukontentowani. Wraz z bohaterami odwiedzamy między innymi Kruczą Przystań, archiwum Ukrytych w Lundenie, mur Hadriana, Piktów, pojawia się nawet cudownie przemądrzały książę Alfred. Tylko co z tego, jeśli fabuła zdaje się być wyłącznie pretekstem, by to wszystko pokazać?

To już chyba Ragnarok

Nie chcę wchodzić w spoilery, ale, drodzy twórcy, poważnie – chcecie wmówić mnie, osobie, która spędziła setki godzin przy Valhalli, najeżdżając i rabując dziesiątki klasztorów, że Eivor pojawiając się w takim duchowym przybytku, za największy skarb uważa rozkapryszonego, nastoletniego mnicha? I porywa go dla okupu? A niby kto miałby go za niego zapłacić? Dlaczego ktokolwiek w ogóle zastanawia się nad jego karierą w Zakonie Ukrytych? Dręczy mnie nieodparte wrażenie, że to inna postać, myśliwy Niels miał początkowo być głównym bohaterem tej historii, postawiono jednak na swoiste zderzenie charakterów – okrutny wiking kontra rozważny uczony, siła kontra wiedza. Tylko ktoś zapomniał, że zarówno asasyni, jak i templariusze (oraz ich średniowieczne odpowiedniki) już łączą w sobie te dwie cechy. Moralizowanie czytelnika rzadko kiedy kończy się dobrze, zwłaszcza gdy nie zwraca się uwagi na pozostałe dzieła danej serii czy kanonu. Jak jeszcze raz usłyszę, że Ukryci niczym się nie różnią od Starożytnych, rozpocznę własny Ragnarok.

A wracając do wykonania samego tomu, podtrzymuję zdanie z pierwszego akapitu. To bardzo ładna rzecz, a do tego porządnie wykonana, także wewnątrz. Co prawda twarze poszczególnych postaci mogłyby się nieco bardziej od siebie różnić (i nie gubić nagle ust czy brwi), ale poza tym naprawdę nie mam się do czego przyczepić. Surowa kreska pasuje do okrutnego świata przedstawionego, kolorystyka nie męczy oczu, kadry ustawione są czytelnie, zaledwie w kilku przypadkach musiałem zastanowić się nad kolejnością wydarzeń. Całość mogłaby być zdecydowanie mniej „akwarelowa”, ale jak na komiks w zachodnim stylu, jakość scen i tak prezentuje się zdecydowanie ponad znaną mi normę. Ale czy ładne opakowanie i znane uniwersum równoważą leniwą historię i irytującego bohatera… musicie zdecydować sami.

Assassin's Creed Valhalla. Ukryta księga Tytuł: Assassin’s Creed Valhalla. Ukryta Księga

Scenarzysta: Mathieu Gabella

Ilustrator: Paolo Traisci

Tłumacz: Nika Sztorc

Wydawnictwo: Egmont

Liczba stron: 88

EAN: 9788328164376

Więcej informacji TUTAJ


podsumowanie

Ocena
6

Komentarz

Z zewnątrz śliczna okładka, wewnątrz piękne kadry. Jednakże rdzeń Valhalli został tu niezmiernie rozmieniony na drobne przy pomocy nieangażującej fabuły. Szkoda.
Przemysław Ekiert
Przemysław Ekiert
W wysokim stopniu uzależniony od popkultury - by zniwelować głód korzysta z książek, filmów, seriali i komiksów w coraz większych dawkach. Popijając nowe leki różnymi gatunkami herbat, snuje głębokie przemyślenia o podboju planety i swoim miejscu we wszechświecie. Jest jednak świadomy, że wszyscy jesteśmy tylko podróbką idealnych postaci z telewizyjnych reklam.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Z zewnątrz śliczna okładka, wewnątrz piękne kadry. Jednakże rdzeń Valhalli został tu niezmiernie rozmieniony na drobne przy pomocy nieangażującej fabuły. Szkoda.Pragnąłem wolności, nie samotności. „Assassin's Creed Valhalla. Ukryta Księga” – recenzja komiksu