Za przekazanie egzemplarza książki Lark i Kasim. Czas na rewolucję, do współpracy recenzenckiej, dziękujemy wydawnictwu We Need YA!.
Lark i Kasim. Czas na rewolucję Kacena Callendera to kolejna powieść w portfolio We Need YA! wychodząca poza binarne i heternormatywne ramy, przedstawiająca polskim osobom czytającym następną niebinarną postać – tym razem również nieneurotypową. Przyklasnąć trzeba redaktorom wydawnictwa podobnego wyboru, a jednocześnie zastrzec, że historia Lark i Kasima nie wszystkim przypadnie do gustu.
Wszystko przez tweeta
Lark mieszka z mamą w Filadelfii, gdzie przeprowadziło się z Nowego Jorku – nie tęskni jednak ani za tamtym miastem, ani za dawną szkołą, głównie dlatego, że było prześladowane przez swoją inność: kolor skóry, tożsamość płciową oraz to, w jaki sposób działa jeno mózg. Tu znalazło dom oraz najlepszego przyjaciela, Kasima, wychowywanego przez starszego brata pod nieobecność osadzonego w więzieniu za posiadanie niewielkiej porcji marihuany ojca. Wiele ich łączyło, spędzali ze sobą sporo czasu, rozmawiali o wszystkim, aż pewnego dnia coś się zmieniło, Kasim się odsunął, znalazł innych znajomych i zaczął zdecydowanie oraz bezkompromisowo wypowiadać się o braku równości w egzekwowaniu prawa oraz systemowej przemocy doświadczanej przez osoby czarnoskóre. Lark, chociaż się z nim zgadza, jest dużo bardziej ugodowe i wierzące, że system można jeszcze uzdrowić. Ponieważ Kasim wciąż przychodzi do jeno domu, gdy brat wyjeżdża na dłużej, wciąż się spotykają. I kłócą. Pewnego dnia, gdy Lark próbuje wymyślić, co napisać swoim followersom na Twitterze, czego nie zrobiło od tygodnia, a powinno, jeśli chce mieć jakąkolwiek szansę wydać się literackim agentom dość obiecujące, by wypromowali jeno książkę, Kasim wpada z wizytą. Nie byłoby w tym zapewne niczego nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że to właśnie tego wieczora na Twitterze Lark pojawia się wzruszający i viralowy wpis o nieodwzajemnionej miłości, który wywróci dotychczas w miarę poukładane życie głównego bohaterze do góry nogami.
Całe spektrum barw
Dużą zaletą prozy Callendera (posługującego się również zaimkami męskimi) jest to, że świetnie oddał sposób myślenia oraz postrzegania świata swojej neuroróżnorodnej postaci. Prowadzona pierwszoosobowo narracja pozwala osobie autorskiej oddać pewną galopadę myśli Lark – ich chaos, brak wyraźnej struktury, czasem wręcz zakrawający o napędzany lękiem bądź paranoją monolog, jakiego samo główne bohaterze nie jest w stanie przerwać. Dzięki temu możemy wczuć się w sytuację tej postaci, zbudować wyobrażenie, jak wygląda jeno świat wewnętrzny, odgrywający zresztą istotną rolę w całej powieści. Niestety skupienie na oddaniu sposobu myślenia Lark ma również swoją cenę – takie odejście od ustrukturyzowanej opowieści, nawet stylizowanej, może sprawić, że czytelnicy neurotypowi poczują się zmęczeni, a nawet zniechęceni tą narracją. Wymaga ona bowiem większego skupienia, pewnego poznawczego przestawienia odbioru i przyjęcia zupełnie innej perspektywy. Taka opowieść niekoniecznie wciągnie nas w swój wir, co udało się na przykład Johnowi Greenowi w Żółwiach aż do końca, aczkolwiek jego bohaterka, choć miała silne, paranoiczne lęki, wpływające na jej percepcję, była neurotypowa.
Zresztą, Callender wyłamuje się z normatywności nie tylko na kanwie prowadzenia narracji – dlatego na kartach powieści spotkamy osoby, jakie w głównym nurcie kultury amerykańskiej pojawiają się rzadko: nie-białych, niecispłciowych, nieheteronormatywnych oraz nienonkonformistycznych. Żeby było nam, czytelnikom, nieco łatwiej poruszać się wśród osób, które Lark zna o wiele dłużej od nas, w książce znajdziemy swego rodzaju wizytówki/karty postaci, zawierające między innymi imię, nazwisko, wiek czy zaimki. Na początku naprawdę się nam to przydaje – zarówno dlatego, że na zajęcia z pisarstwa w centrum kultury poznajemy dość pokaźną grupę nowych postaci, jak również właśnie przez ich genderową różnorodność: łatwiej nam zorientować się w feerii zmieniających się zaimków oraz końcówek fleksyjnych. Tłumaczka, Zofia Sawicka, oraz grupa redaktorsko-korektorska miała przed sobą niełatwe zadanie, z którego wywiązały się naprawdę dobrze, do czego We need YA! nas już przyzwyczaiło. Przy takim dbaniu o reprezentację oraz dostępność powieści dla różnych grup, trochę dziwi brak przypisu bądź przekładu pojawiających się w powieści fragmentów piosenek – zwłaszcza że są one znaczące, a naprawdę nie każda osoba posługuje się językiem angielskim.
Czas na rewolucję
Lark i Kasim. Czas na rewolucję nie jest powieścią, która zachwyci absolutnie wszystkich – niektórzy nie będą w stanie przez nią przebrnąć, inni odłożą z mieszanymi uczuciami, każda jednakże osoba będzie miała szansę, aby spojrzeć na nieco inny świat. Zmarginalizowaną w mainstreamie grupę osób, jakiej nie udziela się głosu, a pokazuje często przez pryzmat jednej zaledwie cechy. Taką, która popełnia błędy, próbuje je naprawić, kocha i rani innych.
Autor: Kacen Callender
Tłumaczenie: Zofia Sawicka
Liczba stron: 352
Wydawnictwo: We Need YA!