Za pierwszym razem (tak, było ich więcej) obejrzałam Legendę Aanga pod wpływem krytyki, jaki spadła na aktorską adaptację tej animacji Nickelodeona M. Night Shyamalana z 2010 roku. Tę, o której istnieniu wiele osób chciałoby zapomnieć. I mówiąc szczerze – nie dziwię im się.
Większość wątków, scen oraz elementów świata przedstawionego, które w oryginalnym serialu zjednywały sobie widzów, w adaptacji aktorskiej nie znalazły dla siebie miejsca. Kwestię castingu pominę. Z okazji ogłoszenia przez Netflix planów wyprodukowania aktorskiego serialu, postanowiłam Awatara obejrzeć po raz kolejny. Ponieważ każdy powód był dobry, aby wrócić do przygód nieco zwariowanego i niedojrzałego chłopca, któremu przeznaczenie zrzuciło na barki odpowiedzialność za cały świat. A co za tym idzie – was również chciałabym zachęcić do sięgnięcia po animację, którą możecie obejrzeć choćby na Netflixie.
Ostatni Władca Wiatru
Świat Awatara zamieszkuje kilka kluczowych dla fabuły narodów: Powietrzni Nomadzi, Północne i Południowe Plemię Wody, Królestwo Ziemi oraz Naród Ognia. Czasem rodzą się wśród nich ludzie obdarzeni zdolnością władania nad jednym żywiołem: powietrzem, wodą, ziemią czy ogniem. Raz na pokolenie na świat przychodzi również posiadający zdolność opanowania magii wszystkich czterech mocy Awatar – strażnik harmonii, łącznik między ludźmi a światem duchów. Jego kolejne inkarnacje rodzą się w określonym cyklu oraz narodzie i w takim samym cyklu poznają sztukę władania kolejnymi żywiołami. Zawsze wiadomo wśród przedstawicieli których narodów tym razem należy jej albo jego szukać. Sto lat temu, gdy groźba wojny zawisła nad wszystkimi krajami, wydarzyła się tragedia – Awatar zniknął. Wiadomo, że nie umarł – nie pojawiło się bowiem jego kolejne wcielenie. Po prostu… zapadł się pod ziemię.
Po stu latach, które minęły od tego czasu, zmieniło się wiele – wojna, na którą dopiero się zanosiło, gdy odkryto wśród Powietrznych Nomadów Awatara zebrała już swoje żniwo, dramatycznie zmieniając geopolityczne relacje. Naród Ognia przejął panowanie nad większą częścią świata, z wyjątkiem coraz bardziej kurczącego się, niezależnego terytorium Królestwa Ziemi. Powietrznych Nomadów z kolei już nie ma. Wojna odcisnęła swoje piętno nie tylko na poziomie politycznym, ale również osobistym. Matka Katary i Sokki, rodzeństwa z Południowych Plemion, została pojmana w ramach zaplanowanej akcji uwięzienia wszystkich władców wody, a ojciec wyruszył wraz z innymi mężczyznami na front, by walczyć o wolność. Pozostawieni pod opieką babci bohaterowie pewnego dnia wybierają się na połów, w poszukiwaniu jedzenia. Sokka, przekonany o swoich niesamowitych zdolnościach, jak zwykle radził sobie co najwyżej słabo. Katara z nudów ćwiczyła na łodzi jedyne znane sobie pozycje władania wodą. Wyprawa mija im dość standardowo – ryb brak, a nieporadne próby naginania żywiołu do woli człowieka kończą się zwykle chluśnięciami wymierzonymi prosto w brata. W pewnym momencie w wodzie dostrzegają nie pływające ryby, a powoli unoszące się ku powierzchni światło. Gdy w końcu się wyłania, okazuje się, iż w jego wnętrzu tkwił dziwnie ubrany chłopiec oraz powietrzny bizon.
Ani Katara, ani Sokka na tym etapie jeszcze nie wiedzą, że właśnie odnaleźli zaginionego Awatara, rozpoczynając tym samym długą i pełną wybojów przygodę ku uwolnieniu spod władzy Narodu Ognia.
Przyznanie się do winy i wzięcie odpowiedzialności za swoje błędy to dobre pomysły
Twórcy bajek mają tendencję do udzielania moralnych lekcji, zazwyczaj wyrażonych wprost i prezentowanych na złotym talerzu razem z fanfarami oraz nakierowanymi nań metaforycznymi reflektorami, wszystko bylebyśmy tylko tej lekcji nie przegapili. Autorzy Awatara są w tym względzie nieco bardziej subtelni. Najważniejszą chyba mądrością, którą widzom i widzkom próbuje przekazać Awatar jest to, że każdy, nawet potężny człowiek, popełnia błędy. Kwestią jest jednak to, aby się do nich przyznać przede wszystkim przed samym sobą, wziąć na siebie konsekwencje tych decyzji, a także – wyciągnąć wnioski. Najważniejszym bohaterem, który będzie musiał przestać uciekać przed poczuciem winy, jest Aang, tytułowy Awatar. Jego nagłe zniknięcie ze świata nie było bowiem skutkiem machinacji agentów Narodu Ognia, a najzwyklejszego strachu przed czekającym na niego życiem. Zupełnie innym niż sądził, że przyjdzie mu wieść. Na ekranie śledzimy kolejne etapy, które przechodzi chłopiec, w którym tak wielu upatruje nadziei na ratunek. Jednocześnie twórcy pokazują nam, że decyzja Aanga nie wynikała z jego nieodpowiedzialności – złożyło się na nią o wiele więcej czynników, niż początkowo się nam wydaje.
Aang nie jest jedynym bohaterem, któremu przyjdzie zastanowić się nad swoim dotychczasowym postępowaniem. Jego zaprzysięgły wróg (choć to, na ile jest to on wrogiem pozostaje dyskusyjne), wygnany przez ojca następca tronu Narodu Ognia, Zuko, również będzie zmuszony rozważyć swoje dotychczasowe działania. Jego wątek w omawianym tu aspekcie jest zresztą najbardziej interesujący. Żeby jednak nie spoilerować, na tym stwierdzeniu muszę skończyć.
A zatem dużym plusem Awatara jest wskazywanie, że ludzie popełniają błędy – chociaż są następcami tronu czy potężnymi istotami, nie są ani wolni od wad, ani nie mają monopolu na bycie wszechwiedzącymi czy nieomylnymi.
Zawsze jest czas i miejsce na zabawę (nawet jeśli zbliża się Armagedon)
Aby nie musieć mierzyć się z rzeczywistością, Aang początkowo ucieka w zabawę – a to na chwilę zatrzymają się na wyspie, gdzie są wielkie morskie potwory, a to do miasta, w którym kumpel kiedyś pokazał mu, jak fajnie można zjeżdżać na infrastrukturze przygotowanej do zupełnie innych celów. Nie ma w tym zresztą niczego dziwnego, obowiązek bycia Awatarem spadł na niego nieoczekiwanie, podobnie jak świadomość, iż całe swoje życie będzie musiał podporządkować zupełnie innym założeniom, a także – wyrzec się ewentualnego przyszłego związku z drugim człowiekiem. A poza tym wszyscy, których dotychczas znał, już dawno nie żyli, zamordowani przez przedstawicieli Narodu Ognia.
Jednak nawet gdy przejdzie przez ten cały proces, nie zapomni, jak ważna jest chwila na relaks oraz odpoczynek. Zresztą dwójka jego towarzyszy – Sokka oraz Toph – ma podobne zdanie. Jeśli za bardzo się zestresują, nie wypoczną, nie będą w stanie stawić czoła czekającym na nich wyzwaniom oraz niebezpieczeństwom. Armagedon i tak przyjdzie, trzeba odpowiednio przygotować się na niego – najlepiej nie poprzez zatrenowanie się na śmierć. To również pokazują nam twórcy Awatara w trzecim sezonie, ukazując Aanga w takim stresie że nie może zasnąć, czego konsekwencjami są omamy oraz fizyczne osłabienie.
Każdy człowiek posiada ważne umiejętności (które pomogą ocalić świat)
Przyznaję, że w Awatarze uwielbiam większość bohaterów – Sokkę, któremu pozornie nic nie wychodzi, czy to polowanie na ryby, czy sprawne posługiwanie się bumerangiem. Zawsze poważną, skoncentrowaną oraz głęboko zranioną utratą matki Katarę. Próbującą żyć poza parasolem niezależną Toph. Kochającego jaśminowe herbatki oraz grę Pai Sho Generała Iroh. Towarzyszącą siostrze Zuko, księżniczce Azuli, wiecznie wszystkim znudzoną Mei. A nawet postacie pojawiające się epizodycznie, jak pełnego stoickiego spokoju mistrza sztuk walki z Narodu Ognia, Piandao. W Awatarze jest tylko jeden wszechpotężny Awatar – Aang, jednak jest on aż nadto świadomy, że sam niczego w tej wojnie nie osiągnie. Z pomocą przychodzi mu więc Sokka, który odkrywa w sobie niewykorzystane dotychczas pokłady strategicznego geniuszu oraz niesamowitych pomysłów na tworzenie bojowych machin z niczego. Nie tylko on odkrywa swoje mocne i słabe strony, sęk bowiem w tym, że wszyscy bohaterowie Awatara mają różne umiejętności, niekoniecznie takie, które na pierwszy rzut oka mogą pomóc w uratowaniu świata. Kwestią pozostaje to, jak z nich będą korzystać.
Dominacja jednego kraju nad innymi to głupi pomysł (zawsze)
Fakt, że skierowana do tak młodych produkcja jest w zasadzie opowieścią o wojnie wciąż mnie zadziwia – głównie dlatego, że trudno stworzyć dobrą, wiarygodną, ale również rozrywkową bajkę o konfliktach zbrojnych. Oczywiście, można te bardziej nieciekawe aspekty bitew ułagodzić czy nawet wyeliminować, tworząc tym samym, no cóż, prawdziwą bajkę, ale wówczas taka produkcja byłaby mało wiarygodna. W przypadku Awatara aż tak różowo nie jest – między innymi dlatego, że zobaczymy w serialu konsekwencje nie tyle samej wojny, ile dążenia do dominacji w świecie oraz narzucania podbitym swojej kultury, wartości oraz rozwiązań systemowych (dla starszych widzów powinno to brzmieć znajomo). Ale to właśnie skutki tak prowadzonej polityki najdobitniej pokazują bezsens podobnych imperialistycznych marzeń. Prawie na każdym kroku nasi bohaterowie natrafią na zniszczenia, cierpienie oraz ludzką desperację. Przyjdzie im również udać się wraz z uchodźcami do ostatniego miasta-twierdzy Królestwa Ziemi, Ba Sing Se i poznać problemy, które te osoby dotykają. Naznaczeni wojną są zresztą nie tylko ludzie, ale również środowisko naturalne, co w szczególny sposób dotyka Aanga, wychowanego wśród miłujących naturę oraz harmonię Nomadów Powietrza.
Mechanizmy wojny oraz konsekwencje okupacji
Ten aspekt Awatara silnie wiąże się z poprzednim – przedstawiona w serialu wojna nie rozgrywa się gdzieś w tle, z naszymi bohaterami znajdującymi się jedynie na jej obrzeżach, w bezpiecznej dla dzieci odległości. Aang, Sokka, Katara i Toph nie raz i nie dwa znajdą się w samym środku działań wojennych, przyjdzie im nawet poprowadzić jeden z ataków. Wgląd w mechanizmy związane z podbojami oraz zarządzaniem podbitymi terenami dają nam jednak fragmenty prowadzone z punktu widzenia Zuko oraz Azuli, dwójki pretendentów do tronu Narodu Ognia. Zwłaszcza gdy uczestniczą w naradach wojennych u boku swojego ojca, Króla Ozaia. Zobaczymy również jak zdobywca swoją kulturę wprowadza – jak choćby w odcinku, w którym Aang trafia do prowadzonej na zaanektowanych terenach szkoły i wyczytuje ze zmanipulowanej książki do historii, iż w zasadzie Naród Ognia jedynie broni się przed żądnymi krwi Nomadami Powietrza. Tymi samymi ludźmi, którzy, jak młody Awatar wiedział z doświadczenia, nie skrzywdziliby nawet muchy. Chociaż prezentowane w serialu obrazy tak narad, jak i okupacji nie są dosadne, wciąż wyraźnie daje się w nich odczytać zagrożenie dla istnienia świata.
Równowaga przede wszystkim
W dzisiejszych czasach Awatar rezonuje również swoim wezwaniem do zachowania równowagi pomiędzy cywilizacją a naturą, do oddawania szacunku tej drugiej i życia w zgodzie z nią. Polityki oraz technologicznego zaawansowania Narodu Ognia trudno nie odczytać jako metafory współczesnego zaślepienia oraz wykorzystywania nieprzyjaznych dla środowiska metod produkcji oraz wydobycia. Towarzyszą temu obrazy zatrutych odpadami wód czy wypalonych do zera połaci ziemi. Zaburzenie naturalnej równowagi prowadzi do problemów nie tylko ekologicznych, ale także społecznych. Awatar unaocznia, że zaburzanie jednego z elementów ekosystemów może prowadzić do zatrważających skutków. Żeby świat mógł funkcjonować poprawnie, zdają się nam przekazywać twórcy, świat musi pozostawać w odpowiedniej harmonii.
Tak samo jest z ludźmi – co widać zwłaszcza na przykładzie Azuli, władającej ogniem, której obsesja władzy oraz doskonałości będzie miała nieoczekiwane skutki. Podobnie rzeczy ma się z kierującym wojennymi działaniami Ozaiem oraz wygnanym, pełnym złości i pragnienia bycia kochanym Zuko. Tylko temu ostatniemu uda się odnaleźć wewnętrzną równowagę.
Generał Iroh
Jak wspominałam, mocną stroną Avatara są bohaterowie – zwłaszcza ci drugoplanowi. Generał Iroh, stryj oraz opiekun księcia Zuko jest jednym z takich protagonistów. To niewysoki staruszek przy kości, zawsze uśmiechnięty i przypominający raczej oazę spokoju niż Smoka Zachodu, jednego z największych strategów Narodu Ognia. Dla swojego bratanka jest nie tylko doradcą, ale przede wszystkim jedyną bodaj na świecie osobą, która próbuje uratować go przed staniem się pełną złości kopią swojego ojca.
Iroh jest jednym z niewielu przedstawicieli Narodu Ognia, którzy pamiętają jeszcze, jaką rolę poza zniszczeniem oraz destrukcją pełni ogień w cyklu żywiołów. I choć próbuje wyjaśnić to Zuko – sprawa nie jest prosta, ponieważ ten bohater przez większość dwóch sezonów żyje napędzany ambicją „odzyskania honoru”. Iroh stara cieszyć się życiem, doceniać drobne przyjemności (herbatki jaśminowe), doskonalić się w sztuce (parzenia herbatek) oraz bycia częścią otaczającego go świata. Do ludzi odnosi się życzliwie, wyciąga pomocną dłoń oraz nie boi się jej chwycić, gdy tego potrzebuje.
Wojowniczki z Kyoshi
Stylizowane na aktorów kabuki wojowniczki z niewielkiej wyspy Kyoshi dostały w Awatarze zdecydowanie za mało czasu antenowego. Dlaczego? Ta grupa młodych dziewcząt poświęciła życie doskonaleniu sztuk walki, a poprzez ich znajomość – pomoc oraz ochronę innych. To chyba jedne z bardziej inspirujących bohaterek, które nie posiadają żadnych nadnaturalnych mocy i nie są częścią Drużyny Awatara ale pomagają pokonać nie tyle Naród Ognia, ile marzenia o imperium snute przez Ozaia.
Stanowią zgrany zespół, a i odwagi im nie brakuje. Gdy w jednym z odcinków przyjdzie im przechwycić atakującą Azulę wraz z przeważającymi siłami, nie zawahają się nawet na moment zaryzykować życia w obronie tego, co uważają za słuszne.
A poza tym Suki, dowódczyni wojowniczek z Kyoshi, doskonale pokazała Socce, do czego może doprowadzić przeświadczenie, że skoro jest dziewczyną, to nie umie walczyć. A to, swoją drogą, było bardzo dobrą lekcją dla pochodzącego z Południowych Plemion bohatera.
Toph
Toph jest niewysoką dziewczynką, która urodziła się niewidoma. Ma najbardziej cięty język w Drużynie Awatara, nikt nie dorównuje jej zdolnościom władania ziemią. Jeśli kogokolwiek miałabym wybierać do drużyny mającej zapobiec końcu świata – to Toph zdecydowanie znalazłaby się na pierwszym miejscu. To, że nie widzi, nie przeszkadza jej funkcjonować, swoje braki kompensuje umiejętnościami korzystania z magii ziemi, „słuchając” wibracji poprzez stopy. Zanim przyłączyła się w drugim sezonie do Drużyny Awatara, brała potajemnie udział w nielegalnych walkach władających ziemią, przypominających swoją formułą trochę magicznie urozmaicony wrestling. I jest ich, co warto dodać, mistrzynią. Jej władanie ziemią jest tak wyczulone, że w sytuacji kryzysowej udało jej się opanować sztukę dotychczas uznawaną za niemożliwą – nauczyła się kontrolować metal.
Toph jest również jedną z nauczycielek Aanga, nieprzejednaną, brutalną, a przede wszystkim pomysłową w kolejnych ćwiczeniach i lekcjach, ku wielkiemu przerażeniu Katary, która uczy młodego Awatara sztuki władania wodą.
Appa i Momo
Latający bizon i lemur, dwójka zwierzaków należących do Drużyny Awatara, która jest po prostu wspaniała. Gdybym mogła, sama przygarnęłabym takiego Appę! (choć zbankrutowałabym na jego wyżywieniu).
Awatar. Legenda Aanga jest w całości dostępny na Netflixie!