Żar w sercach kontra surowy osąd. „We. The Revolution” – recenzja gry

-

Rewolucja – hasło, które jedni boją się usłyszeć, zaś drudzy uwielbiają ogłaszać. Przecież siłą najlepiej walczy się o swoje racje. A co, gdyby tak postawić się w roli sędziego i oceniać, kto postępuje zbyt brutalnie, by żyć?

XIII wiek. Rewolucja Francuska sieje spustoszenie. Ulice spływają krwią, Maximilien de Robespierre zdobywa władzę i wprowadza rządy terroru. W tej sytuacji poznajemy Alexisa Fidele, głównego bohatera gry, który pełni funkcję sędziego Trybunału Rewolucyjnego. Uznany za pijaka i hazardzistę – po prostu człowieka, którego trudno lubić – musi udowodnić, że jego osąd jest trzeźwy i sprawiedliwy. To on decyduje o losie oskarżonych – może ich oszczędzić albo wysłać na szafot. Przede wszystkim jednak na podstawie otrzymanych zeznań musi wpierw odtworzyć prawdziwy tok wydarzeń i na jego podstawie wydać wyrok. Chociaż nie, w sumie to nie jest jego obowiązkiem – może od razu wysłać skazanego pod ostrze gilotyny i udać się do rodziny lub na wieczorne rozrywki. Niemniej każdy wybór – w sądzie, w domu czy na ulicy – niesie ze sobą konsekwencje. Czasem jednym niefortunnym zdaniem możemy skazać kogoś na śmierć, zaś niesprawiedliwym wyrokiem – zrazić do siebie ważną grupę społeczną. Czy wcielając się więc w rolę Alexisa Fidele, pomożemy stłumić rewolucję, czy też będziemy ją podżegać?

Żar w sercach kontra surowy osąd. „We. The Revolution” – recenzja gry
Screen z gry
Kompas moralny wariuje

We. The Revolution to jedna z najcięższych gier pod względem wyborów moralnych, w jakie kiedykolwiek grałam. Jako sędzia Trybunału przesiadujemy głównie na sali sądowej, jednak poza nią jest równie wiele miejsc, w których powzięte decyzje mogą wpłynąć na stosunek szarych obywateli, arystokracji czy nawet rodziny do naszego bohatera i tym samym na dalszy przebieg rewolucji. Podejmując kolejne wybory, trzeba mieć na uwadze, jaki efekt wywołają na poszczególne grupy społeczne. Nie warto ignorować francuskiego motłochu na rzecz ludzi o wyższym statusie albo przedkładać pracy ponad rodzinę. Istotne jest, by utrzymać jak najlepsze relacje ze wszystkimi, co okazuje się niewiarygodnie trudne. A złe decyzje mogą doprowadzić do fatalnych rezultatów.

Żar w sercach kontra surowy osąd. „We. The Revolution” – recenzja gry
Screen z gry
Rozpoczynamy proces!

Krótkie wprowadzenie… i trafiamy na salę sądową. Zaczyna się przesłuchanie oskarżonego. Przeglądamy akt oskarżenia – każde słowo może być istotne, po czym „bawimy się” w skojarzenia, by połączyć różne elementy śledztwa i odblokować nowe ścieżki przesłuchania. Pytania, które zadajemy, nie pozostają bez reakcji ze strony ławy przysięgłych i obywateli, podobnie jak długość prowadzonych procesów. My zaś musimy wyciągać z usłyszanych zeznań właściwe wnioski i wydać wyrok. Gra nie podpowie nam, czy nasza decyzja jest właściwa i czy dobrze rozgryźliśmy całe oskarżenie. Możliwe że wyślemy na szafot osobę kompletnie niewinną, a wypuścimy recydywistę. Co więcej, wola ludu, rewolucjonistów, naszej rodziny i ławy przysięgłych nieraz mocno się różnią, więc wybierając jedno rozwiązanie, zrazimy do siebie część z nich.

Żar w sercach kontra surowy osąd. „We. The Revolution” – recenzja gry
Screen z gry

 Nie samą gilotyną człowiek żyje

Po pracy w sądzie wracamy do domu. Możemy postawić na hazard z ojcem, spacer z całą rodziną, koncert muzyki jednego z synów, wspólne czytanie lub po prostu na przygotowanie do kolejnego dnia. Od naszych wyborów zależą relacje z czterema domownikami, a z kolei od nich – wpływ, jaki mają możliwość wywrzeć na poszczególne grupy społeczne. Czasem zdarzają nam się również różne przygody na mieście. Tłum gapiów, ataki zwierząt, bijatyka na pogrążonych w mroku ulicach – to tylko niektóre z pojawiających się cutscenek, w których nieraz możemy kontrolować przebieg wydarzeń, co z kolei przekłada się potem na popularność Alexisa w kraju.

Zresztą gra nie pozwala zapomnieć o istocie tych elementów – relacji i popularności – co chwila wpychając na salę sądową rodzinę, próbującą wpłynąć na wyrok, lub też informując, że ława przysięgłych nie jest zadowolona z tego, iż postąpiliśmy wbrew ich decyzji i uważa sędziego za wroga.

Żar w sercach kontra surowy osąd. „We. The Revolution” – recenzja gry
Screen z gry

Jeśli za bardzo narazimy się którejś grupie, czekają nas tragiczne konsekwencje, w tym nawet śmierć.

To my jesteśmy rewolucją!

We. The Revolution jest produkcją niezmiernie wciągającą i zaskakującą nowymi rozwiązaniami, dodawanymi wraz z kolejnymi etapami rozgrywki. Krakowskie studio stworzyło perełkę w postaci symulatora sędziego i to w niezmiernie trudnych czasach rewolucji francuskiej. Ta jedna gra sprawiła, że z niecierpliwością będę wypatrywać ich kolejnych tytułów na rynku, a do samego We. The Revolution na pewno jeszcze nieraz wrócę. Dziś zaś dopuszczam do komputera siostrę – tak się wciągnęła, oglądając, jak grałam, że już w pierwszych minutach poprosiła, by mogła też spróbować swoich szans. Jak myślicie, która z nas przeżyła w tej grze dłużej?

Żar w sercach kontra surowy osąd. „We. The Revolution” – recenzja gry

  • Konsekwencje wyborów,
  • Moralne dylematy, które zostają z graczem po odejściu od komputera,
  • Grafika świetnie odzwierciedlająca klimat rewolucji.

 

Żar w sercach kontra surowy osąd. „We. The Revolution” – recenzja gry

  • Brak większych animacji postaci.

 

 

podsumowanie

Ocena
9

Komentarz

Nietuzinkowa i niesamowicie realistyczna gra, w której wybory gracza mogą zmienić historię.
Natalia Pych
Natalia Pych
Z wykształcenia fizjoterapeutka, z zawodu - social media manager, zaś na co dzień pasjonuje się tańcem i kinem indyjskim. Zbiera figurki Funko POP, sprawdza kolejne gry komputerowe... i tonie w książkach. Dosłownie. Wolne chwile spędza z Netflixem, na zabawie z psem o imieniu Henio oraz na nauce fotografii i obróbki graficznej.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Nietuzinkowa i niesamowicie realistyczna gra, w której wybory gracza mogą zmienić historię.Żar w sercach kontra surowy osąd. „We. The Revolution” – recenzja gry