Żądze i pieniądze. „Seans spirytystyczny” – recenzja książki

-

Za przekazanie egzemplarza recenzenckiego książki Seans spirytystyczny, do współpracy recenzenckiej, dziękujemy wydawnictwu HarperCollins Polska.

Więcej jest rzeczy na ziemi i w niebie, niż się ich śniło waszym filozofom” – tak rzecze szekspirowski Hamlet. Słowa te dobrze korespondują z wiktoriańską fascynacją okultyzmem i zjawiskami nadprzyrodzonymi. W XIX-wiecznym Londynie przywoływanie zmarłych było na porządku dziennym, a o kobiecej roli w tym procederze przypomina Sarah Penner w powieści Seans spirytystyczny.

Lenna Wickes to kobieta oświecona. W Europie szaleje mediumiczna gorączka, pogrążeni w żałobie mieszczanie nie szczędzą grosza na seanse spirytystyczne, jednak ona odrzuca zabobony i skupia się na tym, co realne. Do czasu, aż Evie – jej ukochana siostra – nie zostanie zamordowana. Zdesperowana dziewczyna zrobi wszystko, aby dowiedzieć się, kto stoi za tym czynem. Nawet, jeśli przyjdzie jej zwrócić się o pomoc w zaświaty.

Vaudeline D’Allaire należy do elity europejskich okultystek. Podczas seansów spirytystycznych potrafi przywołać duchy ofiar morderstw i – dzięki przeniknięciu w ich podświadomość – zidentyfikować sprawcę. Kobieta zostaje poproszona o pomoc w rozwiązaniu sprawy głośnego zabójstwa przewodniczącego Londyńskiego Towarzystwa Spirytystycznego. Lenna podąża za nią w roli prawej ręki i pilnej adeptki sztuki mediumicznej.

Wkrótce okaże się, że ktoś z najbliższego otoczenia zrobi wszystko, aby kobiety nie opuściły miasta żywe…

Tam, gdzie wzrok nie sięga

Sarah Penner zadebiutowała powieścią Zaginiona apteka. Również pisząc Seans spirytystyczny pozostała w klimatach historycznych, lecz tym razem postanowiła przyjrzeć się wiktoriańskiemu ruchowi spirytystycznemu. Choć w powszechnej świadomości czasy te zapisały się jako epoka rozumu i powściągliwości seksualnej, Penner zwraca uwagę na jej zgoła inne oblicze. W wielu dystyngowanych salonach przesądność i fiksacje seksualne miały się świetnie. Co więcej, koszty organizacji seansów spirytystycznych bywały nieprawdopodobne.

Dziewiętnastowieczny Londyn to również skupisko tak zwanych „klubów dla dżentelmenów”. Ich członkowie płacili niemałe pieniądze, aby spotykać się w dekadenckim otoczeniu i dywagować o polityce, sporcie, podróżach… a także życiu pozagrobowym. W nocie Od Autorki dowiadujemy się, że podobnym rozważaniom oddawali się między innymi Karol Dickens i sir Arthur Conan Doyle.

Na tle tak barwnego i bogatego tła historycznego Sarah Penner snuje opowieść o młodej kobiecie, która desperacko pragnie poznać tajemnicę śmierci siostry. Lenna gotowa jest zakwestionować wszystko, w co wierzy i zwrócić się o pomoc w zaświaty. To temat z niewątpliwym potencjałem. Czy autorka stanęła na wysokości zadania?

Epoka sprzeczności

W Seansie spirytystycznym Sarah Penner stawia pytanie, które mimo upływu czasu nie traci na aktualności: Co się dzieje w męskich klubach? Jakie rozgrywki toczą panowie za plecami pozornie niczego nieświadomych kobiet? Mowa tu nie tylko o „klubach dżentelmenów” w konwencjonalnym tego słowa znaczeniu. Dziś definicję tę można rozszerzyć także o każde miejsce, w których kobiety nie są mile widziane lub wpuszczane tylko za specjalnymi obostrzeniami.

Ważnym tematem powieści jest także opozycja między wiktoriańską pruderią i kobiecym pożądaniem. Pragnienie to nie musi dotyczyć jedynie erotycznych uniesień, ale także głodu wiedzy i dostępu do jej źródeł. W tę narrację idealnie wpisuje się postać Evie Wickes. Bohaterka niemal dosłownie staje na rzęsach, aby przekroczyć wrota Londyńskiego Towarzystwa Spirytystycznego. W zamian za ochłapy informacji, posuwa się do czynów, które niektórym mogłyby się wydać szokująco radykalne. Jak można wywnioskować z przytaczanych źródeł, kobiety w epoce wiktoriańskiej również miały głos. Vaudeline D’Allaire i panny Wickes śmiało mogłyby stanąć obok Sary Howard z serialu Netflixa Alienista.

Sarah Penner zwraca uwagę czytelników na jeszcze jeden wątek społeczny, a mianowicie proces przeżywania żałoby. Jak czytamy, „żałoba nie składa się z samego tylko smutku; zawiera w sobie znacznie więcej” (str. 175). Niektórzy gotowi są poświęcić zdrowy rozsądek i zaprzedać duszę diabłu, aby po raz ostatni skontaktować się ze swoimi bliskimi w zaświatach. Z żerowania na cudzym nieszczęściu – jak z niemal wszystkiego – można uczynić świetnie prosperujący biznes. Czy Towarzystwo Okultystyczne naprawdę sięga wzrokiem w zaświaty, a może za tą organizacją stoi banda oszustów? To pytanie, na które czytelnik szuka odpowiedzi wraz z bohaterkami powieści.

Siła kobiet

W Seansie spirytystycznym czytelnicy znajdą mnóstwo ciekawostek o ruchu okultystycznym w Europie. Najwięcej informacji zawartych jest w końcowej nocie Od Autorki (między innymi spis potraw podawanych podczas tradycyjnego poczęstunku pogrzebowego). Penner niejednokrotnie podkreśla rolę i znaczenie kobiet jako najsłynniejszych mediumistek czasów. Jeśli wasz apetyt wzrośnie w miarę jedzenia, na ostatnich stronach czeka także polecajka z dalszymi lekturami dla dociekliwych.

Okultyzm okultyzmem, jednak w powieści chyba najbardziej zaskakuje wątek romantyczny. Lennę i Vaudeline dzieli nie więcej niż dziesięć lat. Choć obie darzą się sympatią, ich relację można opisać jako uczniowsko-mistrzowską. Penner jednak szybko przechodzi do rzeczy i nie pozostawia czytelnikom złudzeń – Lenna pragnie swojej mentorki i to ze wzajemnością…

Co prawda, ciekawość to pierwszy stopień do piekła, ale czasem może warto zaryzykować? Najbarwniejszą postacią ilustrującą to przysłowie jest Evie – siostra Lenny – która zaskoczy czytelnika podczas niejednego zwrotu akcji. Kim jest ta butna niewiasta? Entuzjastyczną adeptką mediumizmu czy cwaną intrygantką? Czytelnik nie zorientuje się do ostatniej chwili. Evie jest świadoma swoich wdzięków, a także ich znaczenia jako przewagi w tej nierównej walce płci. Uwodzenie opisuje się jako kobiecą broń ostateczną, służącą „osłabieniu oporu mężczyzny i pozbawieniu go możliwości racjonalnego myślenia” (str. 236).

Coś tu odstrasza…

W Seansie spirytystycznym czytelnik ma do czynienia z prostą (wręcz prostacką) ekspozycją. Ze szczególnie łopatologiczną narracją można się spotkać w rozdziałach pisanych z perspektywy pana Morleya – wiceprezesa Towarzystwa i szefa Wydziału Spirytyzmu. Opiera się ona głównie na retrospektywnych monologach i opowiadaniu o tych samych wydarzeniach z subiektywnymi wtrętami.

Jedną z ważniejszych zasad konstruowania postaci jest maksyma: „Pokazuj, ale nie opisuj”. Niestety, autorka mniej lub bardziej świadomie postanowiła z niej nie skorzystać. Kreacja postaci to niezaprzeczalnie jeden ze słabszych wątków Seansu spirytystycznego. Lenna wychwala spryt, inteligencję i przenikliwy umysł nauczycielki pod niebiosa, jednak – niestety – o cechach mentorki dowiadujemy się jedynie z ust lub myśli protagonistki. Sama Lenna – choć opisywana zarówno przez narratora, jak i Vaudeline – jako stąpająca twardo po ziemi pragmatyczka, od razu wykazuje wrodzone zdolności mediumiczne. Ba, najtrudniejsze inkantacje idą jej jak z płatka!

Intryga jest wciągająca, jednak niektóre momenty wybijają z rytmu. Dlaczego na wskroś racjonalna Lenna, aby rozwiązać zagadkę zabójstwa siostry, w pierwszej kolejności kieruje się do najsłynniejszej okultystki w Europie? Z jakiego powodu zostaje jej uczennicą i zaczyna zgłębiać sztukę mediumizmu?

Pytania mnożą się podczas lektury… Dotyczą one także bezmyślnych decyzji postaci, szczególnie podczas scen akcji. Nadzwyczaj nierozsądnie postępują głównie mężczyźni, z których widok kobiecych podwiązek czyni absolutnych idiotów. Jest to jednak przewinienie jak najbardziej do wybaczenia. W końcu, kto powiedział, że dżentelmeni z towarzystwa spirytystycznego muszą odznaczać się szczególną bystrością? W tej powieści spryt niezaprzeczalnie jest cnotą kobiecą.

Spooktober w maju?

W Seansie spirytystycznym Sarah Penner poruszyła absolutnie fascynujący temat, jednak gorzej poszło z jego równie interesującą realizacją. Główny zarzut stanowią kreacje bohaterów, o których więcej słyszy się z ust innych niż dowiaduje poprzez ich czyny.

Niemniej, lektura stanowi znakomitą odskocznię od codzienności. Autorka przynosi czytelników do świata umiejscowionego gdzieś między netflixowym Alienistą a Niewiarygodnymi od HBO Max. Rzecz jasna, należą się jej wyrazy uznania za przedstawienie kolejnego rozdziału „historii w spódnicy”, czyli przybliżenie roli kobiet w świecie spirytystów.

Nie poleciłabym Seansu spirytystycznego jako letniego beach read, jednak idealnie sprawdzi się na spooktoberowej liście „do przeczytania”. Ponadto, książka zachęca zarówno frontem, jak i grzbietem, więc z pewnością zwróci uwagę każdej sroki okładkowej!

seans spirytystycznyTytuł: Seans spirytystyczny

Autorka: Sarah Penner

Wydawnictwo: HarperCollins Polska

Liczba stron: 400

Przekład: Piotr Cieślak

ISBN: 9788327676580

podsumowanie

Ocena
6.5

Komentarz

„Seans spirytystyczny” łączy w sobie klimat „Alienisty” z rodem z „Niewiarygodnych”. Przednia zabawa, jednak nie sądzę, że jeszcze do niej wrócę...
Kaja Folga
Kaja Folga
Czarownica od strony matki. Potterhead od 10. roku życia, wciąż rozdarta między Ravenclawem a Slytherinem. Jak przystało na wiedźmę, ma domek w lesie, cztery koty, półki pełne książek i szafki pełne herbaty. Wraz z kolejnymi perełkami popkultury odkrywa nowe tożsamości. Wielbicielka RPG, LARP-ów i sesji opisowych, którym poświęca czas między artykułami. W tekstach przemyca podprogowy przekaz feministyczny, chociaż chętnie zaprasza na obiad.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

„Seans spirytystyczny” łączy w sobie klimat „Alienisty” z rodem z „Niewiarygodnych”. Przednia zabawa, jednak nie sądzę, że jeszcze do niej wrócę...Żądze i pieniądze. „Seans spirytystyczny” – recenzja książki