Z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu. „Snow Blind” – recenzja komiksu

-

Wyalienowany nastolatek, ciężki okres dorastania i nieciekawa relacja z ojcem – motywy wykorzystywane tak często, że trzeba umiejętnie się nimi posługiwać, jeśli chcemy stworzyć coś nowego. Snow Blind jest wciągającym kryminałem na jeden wieczór, którego wielki potencjał nie został do końca wykorzystany.
Sekrety przeszłości

Głównym bohaterem komiksu Olliego Mastersa oraz Tylera Jenkinsa jest młody chłopak – Teddy Ruffins, który wraz z rodziną mieszka w niewielkim alaskańskim miasteczku. Nastolatek to raczej typ „nerda samotnika”, najbardziej ceni swoje własne towarzystwo, nie potrafi odnaleźć się wśród rówieśników, a budowanie dobrej relacji z rodzicami nie przychodzi mu najłatwiej. O ile matka stara być wyrozumiała, to ojciec nie kryje się z tym, że uważa syna za dziwaka. Ma w tym może trochę racji, bo Teddy’ego poznajemy, gdy policja odwozi go do domu po tym, jak włamał się, uwaga, uwaga, do biblioteki. Zachowanie rzeczywiście nieco nietypowe.

Pewnego razu, konkretniej podczas sąsiedzkiego grilla, chłopak postanawia, dla śmiechu, zrobić pijanemu ojcu kompromitujące zdjęcie i wrzucić je na portal społecznościowy. Działanie to, mające być zwykłym żartem, sprowadza na całą rodzinę wielkie zagrożenie. „Nie masz pojęcia, kto mógł to zobaczyć!” krzyczy ojciec, a w głowie naszego bohatera rodzi się coraz więcej pytań, zwłaszcza po nieudanej próbie włamania do jego domu, który przestaje postrzegać jako bezpieczną przystań.

Nigdzie nie można się już czuć do końca pewnie, rodzice nie chcą nic zdradzać, mają swoje sekrety z przeszłości i pilnie strzegą ich przed synem. Poczucie wykluczenia i zagrożenia, a także czysta ciekawość, popychają młodzieńca do podjęcia własnego śledztwa, w którym będziemy mu towarzyszyć.

Nie jest źle, ale mogło być lepiej

Ten komiks to opowieść na spokojny wieczór, gdy możemy zaszyć się w swoich pokojach lub innych samotniach i dać się pochłonąć fabule bez reszty, bo jest ona naprawdę dobra. Czy uznałabym ją za idealną? Na pewno nie, gdyż są pewne aspekty, które dałoby się lepiej rozwinąć i bardziej zainteresować czytelnika, lecz mimo wszystko jest to kawał porządnej opowieści. Teddy to stereotypowy, zagubiony, amerykański nastolatek, który dodatkowo mieszka na totalnym wygwizdowie i zostaje uwikłany w niesamowitą intrygę, więc zbudowany klimat może stanowić zarówno plus, jak i minus – niektórzy uwielbiają tego typu przewidywalność, inni znowu będą narzekać na powielanie stukrotnie przemaglowanych schematów.

Bohater mierzy się nie tylko z widmami przeszłości rodziców, ale również burzliwym okresem dojrzewania – połączenie tych dwóch problemów daje nam mieszankę wybuchową i postać, która pomimo względnie dobrych warunków bytowych, cały czas żyje w totalnej niepewności. Relacja Teddy’ego z jego ojcem, Billem Ruffinsem, jest jednym z czynników, jakie wyszły absolutnie fenomenalnie. Nie mamy tutaj sytuacji typu „okropny, bezwzględny rodzic i biedne, wystraszone dziecko”, o nie! Oboje mają złożone charaktery, bo pomimo wielu różnic, kłótni oraz nieporozumień, widać wyraźnie, że oboje darzą się nie tyle wielką miłością, co po prostu szacunkiem. W pewien sposób łapie to za serce i nadaje ich stosunkom autentyczności. Zabrakło mi troszkę większego udziału matki w tej historii, wydaje się wręcz, że całość obyłaby się bez niej.

Młodszy brat Grass Kings

Pod względem graficznym Snow Blind jest cudowne! Tyler Jenkins, ostatnio kojarzony głównie z serią Grass Kings, ma styl, który ciężko pomylić z czymkolwiek innym – delikatność nonszalancko nakładanej akwareli, połączona ze zdecydowanymi, wyraźnymi konturami, idealnie pasuje do ilustrowania takich opowieści. Właśnie dla kreski Jenkinsa na pewno wrócę do tego komiksu, bo jej oryginalność sprawia, że aż chce się przeglądać strony raz za razem. Choć na pierwszy rzut oka całość wydaje się wręcz niechlujna, to jednak po chwili widać, że wszystko w tym pozornym braku uporządkowania jest przemyślane, a prosty styl, którym narysowano większość kadrów, wcale nie sprawia, że czytelnik ma problem z ich odbiorem.

Potencjał, z którym warto się zapoznać

„Wyrafinowany kryminał, idealny kandydat na niezależny film roku” – głosi wypowiedź Warrena Ellisa na okładce Snow Blind. Z pierwszą częścią nie do końca się zgadzam, bo „wyrafinowany” to zbyt wielkie słowo, ale rzeczywiście fabuła nadałaby się na film i z wielką chęcią bym go zobaczyła. Nie zrozumcie mnie źle – komiks Mastersa i Jenkinsa jest naprawdę dobry, ale niestety nie świetny. Mamy tutaj masę niewykorzystanego potencjału, nad czym ubolewam, bo można było wyciągnąć z tej historii dużo więcej. Niemniej szczerze polecam tę pozycję – fabuła wciąga, kreska Jenkinsa niesamowicie przypadła mi do gustu, a całość da się „połknąć” w jeden wieczór.

Z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu. „Snow Blind” – recenzja komiksu

 

Tytuł: Snow Blind

Autorzy: Tyler Jenkins, Ollie Masters

Liczba stron: 112

Wydawnictwo: Non Stop Comics

podsumowanie

Ocena
8

Komentarz

Kryminał z głównym bohaterem w postaci zagubionego nastolatka, nieco przewidywalny, ale mimo wszystko bardzo udany.
Jagoda Lechowicz
Jagoda Lechowicz
Zapalony gracz, rysowniczka, czytelniczka, fanka dobrego horroru i seriali animowanych. Wiecznie roztrzepana, uparcie utrzymuje, że jest jeszcze dzieckiem i ma do tego prawo. Właścicielka czarnego smoka o aparycji psa i kota o aparycji kota.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Kryminał z głównym bohaterem w postaci zagubionego nastolatka, nieco przewidywalny, ale mimo wszystko bardzo udany. Z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu. „Snow Blind” – recenzja komiksu