Wszystko dzięki ilustracji, czyli o tym, jak rysunki stworzyły komiks

-

Zastanawialiście się kiedyś, co było pierwsze – kura czy jajko? W wypadku animacji odpowiedź jest prosta. Filmy animowane nigdy nie powstałyby, gdyby nie komiks – o czym bardzo często zapominamy. Właśnie dlatego użyję dosyć śmiałego stwierdzenia, że rysunku oraz animacji nie dzieli aż tak wiele. Ba, mają zdecydowanie więcej wspólnych cech, niż może się wydawać.
 Zacznijmy od początku

W poszukiwaniu nowych środków wyrazu, które sprawniej niż dotychczasowe trafią do żyjącego w coraz większym pośpiechu odbiorcy, XIX-wieczni twórcy – rysownicy i pisarze – rozpoczęli pracę nad syntetyzacją tekstu. Dzięki połączeniu tego, co ciekawe wizualnie z różnymi formami narracji, powstały komiksy.

Według definicji (znajdziecie ją w Małym słowniku języka polskiego), komiks to: „Historyjka obrazkowa opatrzona napisami, zwykle o charakterze sensacyjnym, humorystycznym i o niskim poziomie artystycznym”.1 Oczywiście absolutnie nie zgadzam się z ostatnią częścią tego wywodu. Wystarczy spojrzeć, jak różnorodne są komiksy, jak wyjątkowym językiem operują: charakterystyczne użycie onomatopei, wprowadzenie dymków dialogowych czy ogromna wielorakość formy. Ale nim do tego doszło, musiało upłynąć prawie sto lat!

Trzy kadry i puenta

Pierwszym określeniem związanym ze spolszczoną nazwą słowa „komiks” jest pochodzący z angielskiego zwrot comics strip (zastosowany przez amerykańskiego pisarza Gilberta Seldesa w swoim dziele poświęconym kulturze masowej The Seven Liveely Arts w 1924 roku). Zwrot ten w wolnym tłumaczeniu, oznacza wąski pasek łączący w linii serię obrazków. Była to jedna z najpopularniejszych metod publikowania komiksów używana w większości amerykańskich gazet, z czasem spotykana na całym świecie. To właśnie dzięki rozwojowi czasopiśmiennictwa oraz nowoczesnego druku ilustrowane historyjki upowszechniły się. Stały się innowacyjną formą wyrazu, a narodziny tego artystyczno-społecznego zjawiska przypadają na XIX i XX wiek.

Metoda przeplatania ilustracji ze słowem odmieniła dotychczasowe zasady nadrzędności tekstu nad grafiką. Osobami, które jako pierwsze pozwoliły sobie na eksperymentowanie z formą, były Wilhelm Busch oraz Gustave Doré. Jednak jednym z najbardziej znanych twórców ilustracji inspirowanych satyrą polityczną okazał się grafik John Leech, publikujący na łamach magazynu „Punch”. Popularność rysunkowej formy krytyki, która od roku 1845 systematycznie wzrastała, dała komiksowi oraz jego autorom zielone światło, by dalej się rozwijać, i poszukiwać nowych form wyrazu. Jednak dopiero pod koniec XIX wieku (w 1895-1898), doczekaliśmy się – oficjalnie – pierwszego komiksu. Serii The Yellow Kid Richarda F. Outcaulta publikowanej w „New York World”.

Było śmiesznie, jest poważnie         

Pod koniec lat dwudziestych XX wieku na dobre zauważono potencjał komiksu – również ten artystyczny. Rysunkowe historyjki zaczęły cieszyć się zdecydowanie większym uznaniem, a odkrywanie ogromnego potencjału okazało się przełomowe dla całego gatunku. Z krótkiej formy bazującej na kilku lub kilkunastu grafikach, przedstawiających nieskomplikowane sytuacje o żartobliwym, prześmiewczym wydźwięku, komiks zamienił się w coś głębszego. Prosty humor ustąpił miejsca przygodzie, akcji, a nawet dramatowi czy filozoficznym rozterkom (nawet, gdy fabułę ubierano w pozornie niepoważne ilustracje). Zaczęto również czerpać z dobrze znanych już odbiorcy utworów –  świetnym przykładem jest Tarzan Hala Fostera (1931).

Okres eksperymentów i innowacji w latach trzydziestych ugruntował znaczenie komiksu w popkulturze. Podobnie jak z filmami animowanymi, tak i w grafikach opatrzonych tekstem, zaczęto zauważać potencjał jako nośnika propagandowego lub dydaktycznego. Taki format komiksów spotykany był nie tylko w czasach II wojny światowej, ale nawet współcześnie wiele dzieł opiera swoją strukturę na dokumentowaniu sytuacji wojennej niektórych krajów. W tym miejscu polecam wam seans filmu dokumentalnego, który porusza tę specyficzną tendencję – dzieło w reżyserii Marka Danielsa Komiksy idą na wojnę (2009).

Nie dla dzieci!

Warto podkreślić, że w przeciwieństwie do kreskówek, komiks od początku swojego rozwoju skierowany był do dorosłych. Tylko osoby dojrzałe mogły zrozumieć krótką, satyryczną puentę polityczną lub społeczną, gdyż właśnie na takim podtekście opierała się większa część grafik. Dopiero dzięki narodzinom najpopularniejszego studia animacji The Walt Disney Company w 1923 roku rysunkową formę historii graficznej i bajki zaczęto integrować, zamieniając rolę komiksu w nośnik skierowany także do młodszego odbiorcy – tego, który lubił oglądać filmy animowane. Pojawienie się serii The Dandy (1924), The Beano (1938) czy absolutnie wspaniałych Przygód Tintina (1930) Georges’a Remiego również miały swój udział w zachęcaniu dzieci oraz młodzieży do sięgania po ilustrowane historyjki.

Z czasem było coraz lepiej! Kultowe postaci jak Garfield z komiksów Garfield Jima Davisa (1978), Kaczor Donald stworzony przez Carla Barksa i Dona Rosę lub Charlie Brown oraz Snoopy z czterokadrowych Fistaszków Charliego Browna (1950) to jedynie kilka przykładów, znanych nawet w XXI wieku. I spójrzmy prawdzie w oczy, pod płaszczykiem rozrywki odpowiedniej dla dzieci, w tych tytułach dorośli potrafią znaleźć często zdecydowanie więcej tego, co zostało narysowane między kadrami – nawet współcześnie.

Większy-mniejszy format

Lata trzydzieste XX wieku, oprócz niezwykłego dla komiksów rozkwitu, którego konsekwencjami było eksperymentowanie z gatunkiem, przyniosły ze sobą jeszcze jedną, istotną zmianę. To właśnie w tym okresie czasowym wyspecjalizowała się najsłynniejsza dzisiaj forma historii graficznych – serial publikowany w wydaniach zeszytowych. Właśnie dzięki takiemu sposobowi dystrybucji na popularności zyskały tak kultowe serie jak, Superman (1938) i Batman (1939) wydawane przez DC Comics. Na potrzeby  uniwersum superbohaterów zaczęto tworzyć całe wyimaginowane światy z własną mitologią odnoszącą się do kultowych archetypów. Tak rozpoczęła się era bohaterów, która mimo mięśni, super siły oraz drogich gadżetów nie uchroniła się od kryzysu w latach 50tych. Na szczęście jak na herosów przystało, kilka lat później komiks amerykański wrócił do łask czytelników i stoi na straży moralności do dziś. Bo „Z wielką mocą wiąże się wielka odpowiedzialność”.2

Posłowie

Jak pewnie większość z was zauważyła, nic nie napisałam o komiksie azjatyckim. Nie stało się tak bez przyczyny. Moim zdaniem ten temat zasługuje na zupełnie oddzielny tekst.

No dobrze… A jak wygląda rynek komiksu współcześnie? Po co warto sięgnąć, które nazwiska trzeba znać? Czy istnieje coś poza historiami o superbohaterach? Na te – oraz wiele więcej pytań – postaram się odpowiedzieć w kolejnym artykule, poświęconym już wyłącznie komiksom współczesnym. O ile jesteście zainteresowani.

Bibliografia: Pulp Empire: The Secret History of Comic Book Imperialism, Paul S. Hirsch, wyd. University of Chicago Press 2021. Niezwykła historia Marvel Comics, Sean Howe, wyd. SQN 2013, Komiks kontra sztuka, Bart Beaty, wyd. Timof i cisi wspólnicy 2013, Walt Disney. Potęga marzeń, Bob Thomas, wyd. Dream Music 2014


1Mały słownik języka polskiego, pod redakcją E. Sobol, Warszawa 1996

2SPIDERMAN! Amazing Fantsy #15, Stan Lee i Steve Ditko, wyd. Marvel Comics 1962

GrafikaCanva
Martyna Macyszyn
Martyna Macyszyn
Blogerka, graficzka, krypto czarownica odrzucająca miotłę na rzecz książek oraz Netflixa. Walcząca o prawa współczesnej animacji oraz równouprawnienie powieści graficznych (szczególnie tych rysowanych przez Jamesa H. Williamsa III). Popkultura jest dla niej tym, czym tornado dla rekina. Żona Wolverina, kochanka Gambita, wielbicielka Batmana.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu