Witaj, Walhallo! „9 z dziewięciu światów” – recenzja książki

-

W końcu muszę zabrać się za te wszystkie książki Ricka Riordana, a nie podczytywać sobie dodatki do jego serii. Tym razem sięgnęłam po 9 z dziewięciu światów, w której po raz kolejny spotykamy bohaterów trylogii Magnus Chase i bogowie Asgardu. Jakie wrażenia towarzyszyły mi podczas lektury?

W ramach wstępu podzielę się z wami podstawową znajomością nordyckich mitów (będącej efektem nie tylko wnikliwego oglądania wszystkich przygód marvelowskiego Thora, ale też wrodzonej ciekawości i szukania informacji po bibliotekach!). Zgodnie z tymi wierzeniami Yggdrasil – drzewo, na którym powiesił się Odyn, by zdobyć wiedzę o magii i runach – to oś kosmosu, łącząca ze sobą dziewięć światów. Każdy z nich był zamieszkiwany przez inne istoty – asów, wanów, olbrzymów, ludzi, zmarłych, elfów.

Przewodnik po światach?

Po lekturze cyklu Magnus Chase i bogowie Asgardu wciąż mylą się wam „heimy” oraz rasy, które je zamieszkują, to istnieje pewna szansa, że 9 z dziewięciu światów ułatwi rozróżnienie ich wszystkich. A jeśli nie? To nie ma się czym przejmować, spędzicie bowiem kilka przyjemnych chwil na lekturze dalszych przygód znanych i lubianych bohaterów. Ostatecznie nie wydaje się to wcale taką złą alternatywą, prawda? Zwłaszcza, że zapoznanie się z tą pozycją nie zajmie wam dłużej niż jeden wieczór – książka liczy sobie niespełna sto osiemdziesiąt stron, a część z nich to dodatkowe informacje, pozwalające lepiej zrozumieć jej treść (jak słowniczek).

Pierwszym, co rzuca się w oczy, jest szata graficzna 9 z dziewięciu światów – Galeria Książki świetnie sobie radzi z zaspokajaniem gustów estetycznych nawet najbardziej wybrednych czytelników i czytelniczek. Książka została wydana w twardej oprawie, zaś na jej froncie znajduje się śliczny obrazek drzewa Yggdrasil z umieszczonymi na jego gałęziach światami. Również wewnątrz niej zobaczymy kilka ładnych ilustracji, urozmaicających powieść oraz przedstawiających postacie, których przygody poznajemy oraz miejsca, gdzie rozgrywają się opisywane wydarzenia. Ten dodatek do uniwersum Riordana świetnie prezentuje się na półce.

Do dziewięciu razy sztuka?

Jeśli jesteście fanami Magnusa, to zasmucę was, tym razem to nie jego przygody będziemy mieli okazję śledzić, protagonista ustępuje bowiem miejsca innym – znanym nam z serii – postaciom. Na pierwszy plan wysuwają się: Amir, Blitzen, Hearthstone, Samira, T.J., Mallory, Halfborn i Alex, nie zabraknie też Odyna i Thora, chociaż drugi z nich okaże się raczej humorystycznym elementem, spajającym tych dziewięć opowiadań i zupełnie przypadkowo mieszającym się w wydarzenia z poszczególnych historii. Dowiemy się zatem, w jaki sposób Wszechojciec poradził sobie z wyborem nowej dowódczyni walkirii; jak Alex uratował Amira od konieczności noszenia spodni ze skóry trupa; jakich obelg nauczyła smoka Mallory, a to jedynie wierzchołek góry lodowej.

Na 9 z dziewięciu światów składa się dziewięć opowiadań, a akcja każdego z nich osadzona jest w jednym z dziewięciu uniwersów. Poza lokacją, zmienia się również narrator – wszystkie historie opowiedziane zostały z perspektywy innej postaci, znajdującej się w centrum wydarzeń. W książce znajdziecie nie tylko zabawne opowieści, ale też te nieco bardziej poważne. Trzymają one podobny poziom i pozwalają jeszcze raz śledzić losy ulubionych bohaterów.  Zdarzało się, że raziła mnie infantylność niektórych scenek (wiecie, chyba jestem już nieco za stara, żeby reagować śmiechem na żarty o pierdzeniu, a wątek ten pojawiał się kilkukrotnie).

Raz, dwa, trzy… wygrywasz ty!

Czasami trudno pozbyć się wrażenia, że dodatki wydawane do niektórych serii dla młodzieży to perfidna próba odcinana kuponów od sukcesów najpopularniejszych cykli. Kolejne podręczniki oraz kompendia wiedzy uderzają w uczucia, jakimi czytelnicy darzą dany tytuł, zaś wydawcy sięgają do ich kieszeni w imię sentymentu (chyba już wiecie, o jaką franczyzę mi chodzi, prawda?). W przypadku 9 z dziewięciu światów nie czuć tego aż tak, jak w niektórych przypadkach – nie są odgrzewanymi kotletami, niewnoszącymi nic do świata, w którym osadzono ich fabułę, nie zmieniają też perfidnie zasad rządzących danym uniwersum.

Co więcej – poza drobnymi infantylizmami (mam na myśli wspominane już żarty z pierdzenia) – napisane zostały w bardzo przyjemny i przystępny sposób. Swobodny styl Riordana skutkuje tym, że 9 z dziewięciu światów trudno czytać bez pojawiającego się na ustach uśmiechu, zaś wciągająca fabuła sprawia, że trudno oderwać się od tej pozycji. To jednak jeszcze nie wszystko, bowiem książka ta całkiem nieźle sprawdza się jako osobny utwór, który nawet laikowi, wciąż niemającemu do czynienia z przygodami Magnusa (jak ja!) przypadnie do gustu. Tym bardziej jestem pewna, że spodoba się fanom serii, znającym bohaterów i ich wcześniejsze perypetie.

Witaj, Walhallo! „9 z dziewięciu światów” – recenzja książki

 

 

Tytuł: 9 z dziewięciu światów
Autor: Rick Riordan
Wydawnictwo: 
Galeria Książki
Liczba stron: 176
ISBN: 978-83-65534-98-9

Martyna Halbiniak
Martyna Halbiniak
Lubi twierdzić, że nie wpisuje się w schematy, łamie konwencje i jest jedyna w swoim rodzaju, chociaż doskonale zdaje sobie sprawę, że tak naprawdę otacza się ludźmi o podobnych zainteresowaniach. Wyznaje zasadę, że czekolada nie pyta, ona rozumie, a sen jest świetnym substytutem kawy dla ludzi, którzy mają nadmiar wolnego czasu. Kocha książki (chociaż zagina im rogi), kinomaniaczka i serialoholiczka, wciąż znajdująca czas na kolejne inicjatywy.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu