O sile pozorów i społecznych oczekiwań. „Widzialna ciemność” – recenzja książki

-

Za przekazanie egzemplarza książki Widzialna ciemność do współpracy recenzenckiej dziękujemy wydawnictwu Zysk i S-ka.

Williama Goldinga dotychczas kojarzyłam jako „autora jednego hitu”. Jego Władca much zapisał się w historii światowej literatury jako wstrząsający obraz upadku moralności i cywilizacji. Gdy w wiosennych zapowiedziach wydawnictwa Zysk i S-ka pojawiła się inna książka tego pisarza, ciekawość nie pozwoliła mi po nią nie sięgnąć.

Spośród płomieni bombardowanego Londynu wychodzi mocno poparzony chłopiec. Nikt nie wie, kim jest, skąd się wziął, czy przeżyje mimo ran. Matty – bo takie imię otrzymał w szpitalu – przetrwał, choć jego twarz uległa okrutnemu oszpeceniu, które uczyniło z niego społecznego wyrzutka. Szukając swojego miejsca, trafi w niejeden zakątek świata, ale jednocześnie coraz bardziej zatraci się w sobie. W międzyczasie czytelnik pozna dwie piękne dziewczyny, na pozór identyczne, choć tak naprawdę odmienne, wykorzystujące swoje wdzięki do niespodziewanych rzeczy.

Nieco dłużej o fabule

Widzialna ciemność podzielona została przez autora na trzy części. W pierwszej poznajemy Matty’ego, jego naznaczone piętnem szpetoty dzieciństwo spędzone w szkole z internatem oraz pierwsze kroki stawiane w dorosłość. Obserwujemy, jak społeczeństwo reaguje na te fizyczne ułomności oraz jak odpowiada na to protagonista. Druga część wprowadza pozostałe istotne dla fabuły bohaterki, Sophy i Toni, na pozór identyczne, a jednak odmienne. Tutaj również Golding poświęca nieco miejsca na prezentację kontrastowego sposobu postrzegania dziewczynek przez otoczenie względem tego, jak one same siebie widzą. Ostatnia, trzecia część łączy losy tria protagonistów w nieoczekiwany sposób.

Szczerze mówiąc, pisanie niniejszej opinii stanowi dla mnie niespodziewanie trudne wyzwanie. W dużej mierze jest to spowodowane faktem, iż ta historia mnie ani trochę nie porwała. Część pierwsza początkowo wydawała mi się intrygująca, trochę smutna, a jednocześnie życiowa, jednak z czasem, gdy zaczęły pojawiać się wręcz mesjanistyczne elementy, mój entuzjazm opadł. Nie wiedziałam, do czego zmierza ta opowieść, ale zakwitła we mnie obawa, że narracja odpłynie wraz ze zdrowym rozsądkiem Matty’ego i wpadnę w jakieś metafizyczne bagienko, z którego nie będę potrafiła się wygrzebać.

Na moje szczęście, nim ten wątek za bardzo „odleciał”, pojawiły się Sophy i Toni. Opisywane z perspektywy tej pierwszej wydarzenia okazały się znacznie mniej angażujące niż historia Matty’ego. Pozbawione obecności matki dziewczynki miały pomysły czy dylematy bardziej pasujące do postaci nieco starszych i dojrzalszych. Odniosłam wrażenie, że Golding wręcz ekstremalnie przerysował zepsucie, które stało się udziałem tego duetu, pozbawiając bohaterki choćby odrobiny empatii, w zamian kreując je na wyrachowane femme fatale.

W trzeciej części Widzialnej ciemności, gdy losy całej trójki się splatają, akcja nabiera tempa. Autor mniej miejsca poświęca na epatowanie dziwnością i kontrowersją (choć nie pozbywa się ich zupełnie), a więcej na konkretną intrygę. To właśnie końcówka podobała mi się najbardziej, mimo że przeszkadzały mi niedopowiedzenia i brak szczegółów niektórych wydarzeń. Ten zarzut mogłabym postawić w sumie większej części powieści, jednak to właśnie na finiszu najmocniej rzucał mi się on w oczy.

Może więc powieść stoi przesłaniem?

Najważniejszym elementem Widzialnej ciemności wydaje się chęć przedstawienia, jak łatwo i szybko osądza się kogoś w oparciu o wygląd czy przeszłość, nie dając jednostce szansy na ujawnienie swojej prawdziwej twarzy. Choć Golding nigdzie wprost o tym nie pisze, poświęca na tyle dużo miejsca na opisy pewnych sytuacji czy zachowań, że czytelnik wręcz nie może mieć wątpliwości względem tego, „co autor miał na myśli”. Powieść nie stroni przy tym od niezbyt subtelnej krytyki tych, którzy najchętniej szafują wyrokami, a sami skrywają pewne wstydliwe upodobania czy większe lub mniejsze grzeszki.

Właściwie przez całą powieść – czego absolutnie się po tym tekście nie spodziewałam – przewija się wątek pociągu seksualnego względem osób nieletnich. Mimo że nie jestem wielką fanką tego motywu, pisarz w bardzo ciekawy sposób przedstawił różne oblicza tego zaburzenia oraz reakcje społeczeństwa. Przyznaję, mocno poruszyła mnie reakcja pewnego bohatera, który chciał zapanować nad ową perwersją, a jednocześnie… nie potrafił.

Kilka słów na koniec

Widzialna ciemność niestety nie przypadła mi do gustu. Wydaje mi się, że dostrzegam, do czego zmierzał autor i jaką – swoją drogą, cały czas aktualną i istotną społecznie – myśl chciał tą powieścią przekazać, jednak wykonanie okazało się dla mnie bardzo trudne do przyswojenia.

Widzialna ciemnośćTytuł: Widzialna ciemność

Autor: William Golding

Wydawnictwo: Zysk i S-ka

Liczba stron: 448

Przekład z angielskiego: Leszek Stafiej, Małgorzata Golewska-Stafiej

ISBN: 9788382029031

Więcej informacji TUTAJ


podsumowanie

Ocena
5

Komentarz

Powieść oparta na ciekawym pomyśle, poruszająca istotne kwestie, ale niestety przekombinowana i przerysowana.
Klaudia Ciurka
Klaudia Ciurkahttps://moje-czytadla.blogspot.com/
Książkoholiczka stawiająca pierwsze kroki w świecie gier wideo i planszówek. Seriale ogląda rzadko, ale od anime nie stroni. Kociara i herbatoholiczka z wyboru, okularnica z konieczności.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Powieść oparta na ciekawym pomyśle, poruszająca istotne kwestie, ale niestety przekombinowana i przerysowana.O sile pozorów i społecznych oczekiwań. „Widzialna ciemność” – recenzja książki