W imię wyższego dobra. „Upadek wron” – recenzja ebooka

-

Ed McDonald w swojej trylogii Znak kruka stawia na deskrypcje świata przedstawionego i wydarzeń oraz skupia się na uczuciach wykreowanych przez siebie postaci. Wprawdzie nie mamy tutaj do czynienia z opisami rodem z dzieł J.R.R. Tolkiena, nie są one aż tak szczegółowe i rozbudowane, jednak pisarz poświęca im sporo uwagi, dbając o to, by czytelnik dokładnie wiedział, z czym przychodzi mierzyć się protagonistom opowieści.

Trzeba zaznaczyć, iż deskrypcje w serii Eda nie nużą, nie odnosi się wrażenia przerostu formy nad treścią ani przytłoczenia ilością informacji. Oczywiście nie każdy lubuje się w dłuższych zdaniach zawierających opisy, warto jednak czasami skupić się na wyglądzie świata czy postaci, bowiem ten aspekt również wnosi wiele do lektury powieści.

W przypadku trylogii McDonalda stanowi on najmocniejszą stronę historii. Jest mroczno, niekiedy niezwykle brutalnie (autor wykorzystuje w swoim utworze elementy turpistyczne), a opisy okazują się bardzo realistyczne. Problem jednak zaczyna się w warstwie fabularnej książki.

Trzeci tom

Minęło kilka lat od wydarzeń przedstawionych w Zewie kruka. Ryhalt Galharrow zrezygnował z życia wśród innych ludzi i zamieszkał w Nieszczęściu. Bohater ma bowiem plan, którego trzyma się odkąd Ezabeth poświęciła się w imię wyższego dobra. Dzień w dzień walczy o przetrwanie w niebezpiecznej krainie, powoli stając się jej częścią. Każda istota, jaka w niej żyje, zostaje wynaturzona. Czy protagonistę również spotka ten sam los?

Zwłaszcza że Ryhalt będzie potrzebny swojemu panu, Wroniej Stopie, w nadchodzącej walce z nowym zagrożeniem, jeszcze potężniejszym niż poprzednie, Acradiusem. Antagonista przyjął część mocy Śpiącego, przez co dysponuje wielką siłą. Pragnie podporządkować sobie każdą żyjącą istotę. Czy nadchodzące starcie okaże się tym ostatnim dla ludzkości? Czy Galharrow i jego bliscy uratują świat przed zagładą? Czy zło pokona bastiony dobra?

Bywało lepiej…

Z trylogią Znak kruka bywało różnie. Pierwsza część okazała się sporym rozczarowaniem, wszystko przez niefortunny i źle poprowadzony wątek miłosny, który z silnego i walecznego głównego bohatera zrobił miotające się we mgle dziecko. Wywodom i cierpieniom zakochanego nie było końca, a przecież nie sięga się po utwór z elementami high fantasy i dark fantasy, by czytać o nielogicznych decyzjach protagonisty.

Drugi tom okazał się lepszy – odbiorcom zaserwowano mniej miłostek, a więcej akcji. Działo się całkiem sporo, na szczęście nie w sercu Galharrowa, historia była jeszcze mroczniejsza niż początkowa część. A potem nastała trzecia odsłona serii.

Najmniej emocjonująca, mimo że przecież to zakończenie cyklu, starcie z wrogiem nad wrogami, za sielankowa i nie do końca przemyślana. Niby wiele elementów znalazło się na odpowiednich miejscach, ale sporo z nich zostało wciśniętych tam na siłę, poprowadzonych tak, by części fabuły pasowały do wizji autora. Wizji, trzeba podkreślić, niezgadzającej się z ogólnym, mrocznym wydźwiękiem opowieści.

… bywało gorzej

Autor ma prawo poprowadzić swoją powieść tak jak chce. W końcu to jego wizja, jego kreacja, jego twór. Problem w tym, że często zdarza się tak, iż finalna koncepcja kłóci się z tym, co wcześniej przedstawił pisarz. W przypadku Upadku wron zakończenie rozczarowuje, zapewne gdyby pozycja miała inny wydźwięk, mniej pesymistyczny, ten aspekt nie stwarzałby żadnego problemu. Jeśli jednak Ed przyzwyczaił czytelnika do pewnej formy swojego utworu, niekonsekwencja i nagła zmiana kierunku nie wpływają dobrze na odbiór całej serii.

Owszem, ciekawi nas, jaki plan ma Ryhalt i z czym przyjdzie mu się zmierzyć. Kiedy jednak dochodzi do samego starcia czytelnik czuje, że McDonald za bardzo wszystko pokomplikował i poplątał. Emocje znowu wezmą górę nad zachowaniem Galharrowa. Czasami będzie to irytowało odbiorcę.

Podsumowanie

Upadek wron jest ciekawszy niż pierwszy tom, ale nie tak dobry jak drugi. Zakończenie powinno trzymać w napięciu, wzbudzać emocje, a tutaj tego zabrakło. Finał nie do końca spełnia pokładane w nim oczekiwania, ale jeśli przeczytaliście poprzednie tomy, grzechem byłoby nie zaznajomić się z trzecim.

Powieści fantasy dobre na każdą okazję.

Recenzja powstała we współpracy z Virtualo.

W imię wyższego dobra. „Upadek wron” – recenzja ebookaTytuł: Upadek wron

Autor: Ed McDonald

Wydawnictwo: MAG

Rozmiar pliku: 3.4 MB

ISBN: 978-83-7480-583-4

Więcej informacji znajdziecie TUTAJ.

podsumowanie

Ocena
4.5

Komentarz

Niestety finał trudno nazwać godnym zakończeniem.
Monika Doerre
Monika Doerre
Dawno, dawno temu odkryła magię książek. Teraz jest dumnym książkoholikiem i nie wyobraża sobie dnia bez przeczytania przynajmniej kilku stron jakiejś historii. Później odkryła seriale (filmy już znała i kochała). I wpadła po uszy. Bo przecież wielką nieskończoną miłością można obdarzyć wiele światów, nieskończoną liczbę bohaterów i bohaterek.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Niestety finał trudno nazwać godnym zakończeniem. W imię wyższego dobra. „Upadek wron” – recenzja ebooka