Dobry serial wciąga jak film, angażuje jak opera mydlana i manipuluje jak telewizyjna reklama. Taka jest jego natura. Kiedyś wieloodcinkowe telenowele uznawane były za rozrywkę jedynie dla gospodyń domowych. Ciągnęły się w nieskończoność, a pogmatwane relacje bohaterów ciężkie były to zrozumienia. Czasy się jednak zmieniły. Prekursorem było oczywiście Miasteczko Twin Peaks – kamień węgielny seriali pełnych tajemniczych wydarzeń i niedopowiedzeń, w których teraz kochamy się wszyscy. Nigdy wcześniej żadna produkcja telewizyjna nie fascynowała i trzymała w napięciu tak jak Miasteczko Twin Peaks. Nurtujące pytanie “Kto zabił Laurę Palmer?” spędzało sen z powiem całemu światu. Inspiracją dla fabuły serialu było niewyjaśnione brutalne morderstwo 20-letniej Hazel Drew z Sand Lake w stanie Nowy Jork, do którego doszło w 1908 i które było szeroko opisywane przez ówczesną prasę. Scenarzysta Mark Frost dowiedział się o tej sprawie od swojej babci, która mieszkała niedaleko Sand Lake.
Twin Peaks stało się jednym z najchętniej oglądanych programów telewizyjnych i zdobyło rzeszę oddanych fanów stając się nieodłączną częścią popkultury, do której odwołują się kolejne cykle telewizyjne, filmy, książki czy komiksy. Oto pięć najlepszych — zdaniem redakcji popbookownika seriali, które mogą być godnymi zastępcami kultowego miasteczka.
Dark (Netflix)
W stereotypach dotyczących Niemiec nie ma miejsca na takie miasta jak Winden. Nie ma w nim nic z jowialnego uroku bawarskich miasteczek, z metropolitalnych klimatów Berlina czy Frankfurtu, w niczym nie przypomina dworca Berlin Zoo. Winden to zapomniane przez świat miejsce położone w cieniu elektrowni atomowej. Mroczna historia, którą skrywa mogła wydarzyć się wszędzie.
W miasteczku pozornie żyjącym sielskim, choć wyraźnie odizolowanym od całego świata, losem zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Nagle umierają duże ilości zwierząt, słychać dziwne dźwięki, ale przede wszystkim – giną dzieci. Niektórzy pamiętają podobne zjawiska sprzed 33 lat – wtedy też zaginęły dzieci. Policjanci Charlotte i Ulrich próbują rozwikłać zagadkę, równolegle do nich starania podejmuje grupa młodzieży. Napisanie, że kluczem do odpowiedzi są podróże w czasie, byłoby bliskie zamordowaniu wspaniałej, mrocznej i pełnej napięcia atmosfery serialu, (ale tak — chodzi o podróże w czasie).
Dark to serial wymagający, uczta intelektualna, z której wychodzi się z parującym mózgiem. Z jednej strony jest to efekt fabuły – tropienie powiązań między bohaterami wciąga i nie daje oderwać się od odcinków. Z drugiej – rozwikływanie koncepcji czasu, jaką serwują nam twórcy, próby odniesienia jej do realności, cała warstwa science fiction w tak nietypowym wydaniu to prawdziwa gratka dla miłośników gatunku. Porzućcie nadzieję, że jakiekolwiek rozwiązanie będzie łatwe – pierwszy sezon stawia więcej pytań niż odpowiedzi, a drugi nadal nie odkrywa wszystkich kart. Stężenie ciemności rośnie, postaci uważane za złe być może działają w służbie dobra, a dobro prowadzi do zła, nic nie jest pewne. Na żadną kontynuację w tym roku nie czekam tak bardzo, jak na finałowy sezon Dark. (Emi Owoc)
Stranger Things (Netflix)
W nocy 6 listopada 1983 r. w Hawkins w stanie Indiana w tajemniczych okolicznościach znika dwunastoletni Will Byers. Jego matka rozpoczyna własne śledztwo, które prowadzi do tajnych eksperymentów rządowych, przerażających paranormalnych zjawisk i pewnej tajemniczej dziewczynki z nadprzyrodzonymi siłami.
Kiedy w 2016 roku serial Stranger Things debiutował na platformie Netflix, chyba nikt się nie spodziewał takiego sukcesu. A jednak perypetie nastoletnich bohaterów starających się rozwikłać rządowe tajemnice w mieście Hawkins przypadły widzom do gustu, stając się fenomenem równym HBOwskiej Grze o Tron. Ciężko opisać w jednym zdaniu na czym konkretnie opiera się jego fenomen, ale coś jednak porwało miliony widzów na całym świecie. To świetna produkcja, która wyróżnia się oldschoolowym klimatem, estetyką, muzyką i zgrabnie wplecionymi aluzjami popkulturowymi. Jeśli dodamy to tego piekielnie wciągającą historię, bohaterów z krwi i kości, których nie da się polubić uzyskamy serial idealny. (Weronika Penar)
Czarny Punkt (Netflix)
W leżącym na skraju mrocznego lasu belgijskim miasteczku Villefranche inspektor policji i nowo przybyły prokurator badają sprawę zwłok, które znaleziono wiszące na drzewie. Tutaj również, podobnie jak w Twin Peaks mamy niewielką miejscowość i ludzi, skrywających mroczne sekrety. Wydarzenia dzieją się powoli, a odcinki rozwijają leniwie. Jednak pomimo tego, trudno się oderwać. Każdy odcinek ma swoją główną historię, jednakże w tle wszystkich wydarzeń ukryte są pradawne, celtyckie wierzenia i coś… co ukrywa się o wieków w tajemniczym lesie. Podczas oglądania czuć nastrój ciągłego napięcia oraz grozy, a atmosfera jest gęsta jak mgła. W serialu nic nie jest takie, jakim się wydaje.
Nie pamiętam, kiedy ostatni raz oglądałam serial z taką fascynacją i zaangażowaniem. Mathieu Missoffe w swoim tworze udowadnia jak w niezwykły i spokojny sposób można oddać nastrój niepokoju, narastającego niebezpieczeństwa, i strachu, gdzieś w dusznym, klaustrofobicznym a zarazem pięknym i tajemniczym miejscu. (Weronika Penar)
Castle Rock (HBO)
Nie ma chyba bardziej pechowego miejsca na Ziemi niż miasteczko Castle Rock. Niewielka miejscowość położona w Stanach Zjednoczonych w stanie Maine nie jest możliwa do zlokalizowana na prawdziwych mapach, za to przewija się często na łamach powieści króla grozy, Stephena Kinga.
Na pierwszy rzut oka trudno wskazać, co tam jest “nie tak”: niby normalni mieszkańcy, a jednak w powietrzu czuć atmosferę grozy. Jakby cisza przed burzą. Tutaj każde skrzypnięcie drzwi, nagły huk zamykające się okna czy zepsute światła uliczne mogą zwiastować coś złego, przed czym nie można się uchronić. King inspirował się prozą H.P. Lovecrafta i stworzył Castle Rock, które stanowi połączenie spowitych mgłą i deszczem brytyjskich miasteczek oraz typowych, niewielkich amerykańskich miast, w których każdy się zna.
Nad Castle Rock ciąży jakaś nieczysta siła, której nie da się pokonać. Nie pozostaje zatem nic innego, niż ją oswoić w myśl porzekadła: przyjaciół trzymaj blisko, ale wrogów jeszcze bliżej. Przy tym wrogiem jest nie tylko sąsiad, ale i coś, czego nie można uchwycić gołym okiem. Miłośnicy prozy Kinga dostrzegą w serialu mnóstwo nawiązań do jego dzieł, m.in. Cujo, Sklepiku z marzeniami, Martwej Strefy, To, Smętarza dla zwierzaków czy Bastionu. (Pattyczak)
Miasteczko Wayward Pines (FOX)
Wayward Pines to tytuł bestsellerowej trylogii Blake’a Croucha (w Polsce wydano dwa pierwsze tomy). Za telewizyjną ekranizacjacją stanęli ludzie, którzy mogą nazywać się specjalistami od efektów specjalnych. Z ich rąk wyszły kinowe bestsellery takie jak: Znaki, Szósty Zmysł czy Zdarzenie. To wszystko spowodowało, że Miasteczko Wayward Pines jeszcze długo przed swoją premierą okrzyknięto nowym następcą Twin Peaks.
Agent Secret Service Ethan Burke podczas poszukiwania zaginionych agentów federalnych trafia do spokojnej miejscowości Wayward Pines w Idaho. Na pierwszy rzut wydawałoby się, że małe miasteczko to idylla, ideał sam w sobie. Pięknie przystrzyżone trawniki, zadbane ogrody, identyczne domki. Jednakże jego mieszkańcy są tajemniczy i zachowują się podejrzanie. Głowny bohater szybko zauważa, że w miasteczku dzieją się dziwne rzeczy, a kontakt ze światem zewnętrznym jest niemożliwy. W prowadzonym przez Ethana śledztwie mnożą się pytania, z których każde prowadzi do najważniejszego: „Co dzieje się w Wayward Pines?”. (Weronika Penar)